Logan
Ostatnie kilka dni minęło zaskakująco szybko, ale w głowie wciąż miałem ten jeden wieczór z Victorią. Nie umiałem przestać o niej myśleć – o tej subtelnej chwili, kiedy nasze dłonie się splotły, o jej uśmiechu i tym, jak patrzyła na mnie w półmroku kina. Nawet jeśli wokół panował hałas i zamieszanie, w jej obecności wszystko nagle cichło. Ta myśl sprawiała, że czułem w sobie mieszankę ekscytacji i spokoju, coś, czego dawno nie doświadczałem.
Ale dzisiaj musiałem zostawić te rozważania i skupić się na czymś innym. Był dzień treningu przed meczem, który zbliżał się wielkimi krokami. Emocje krążyły w drużynie jak prąd. Wiedziałem, że to będzie coś więcej niż tylko zwykły mecz. Rywalizacja z drużyną, która zawsze grała brutalnie i bezkompromisowo, była wyjątkowym wyzwaniem, a do tego stawka była wysoka. Musieliśmy wygrać – dla siebie, dla kibiców, a przede wszystkim dla szkoły.
Ray przyszedł do szatni jako pierwszy, co zdarzało się rzadko. Zazwyczaj to ja czekałem na niego, zanim się zebrał, ale dziś wyglądał na wyjątkowo skupionego, nawet bardziej niż zwykle. Podszedłem do niego z uśmiechem, przybijając mu piątkę, choć jego mina sugerowała, że w głowie krążyły mu jakieś zmartwienia.
– Wszystko gra, stary? – zapytałem, próbując wyłapać coś z jego wyrazu twarzy.
Ray spojrzał na mnie, zamyślony, po czym uśmiechnął się krzywo i westchnął. Wiedziałem, że coś go gryzie, ale z Rayem trzeba było podejść do sprawy ostrożnie. Czasem potrzebował czasu, żeby wyrzucić z siebie, co go naprawdę trapi.
– W sumie tak – odpowiedział po chwili, drapiąc się po karku. – Tylko ta cała presja mnie przytłacza. Czuję, że wszyscy na nas patrzą i oczekują tylko zwycięstwa. Do tego dochodzi jeszcze Jessica, która potrafi namieszać w głowie... Nie wiem, człowieku, mam wrażenie, że ludzie wokół nie zdają sobie sprawy, ile to wszystko od nas wymaga.
Jessica. Westchnąłem cicho, słysząc jej imię, i poczułem, że napięcie nieco mi rośnie. Wiedziałem, że Ray i ona mieli skomplikowaną relację – jednego dnia była dla niego wsparciem, a innego potrafiła rzucić taką uwagę, która zostawała w głowie na dłużej, mieszając mu w myślach i uczuciach. Dobrze znałem to uczucie, bo od jakiegoś czasu Jessica zaczęła mieszać się też w moje życie.
– Wiesz, Ray, czasem warto odciąć się od takich ludzi. Zrobić coś dla siebie, a nie dla innych – powiedziałem, próbując dodać mu otuchy. – Nie zmienimy tego, co Jessica myśli, ale możemy zmienić to, jak na to reagujemy. Co ona takiego właściwie od ciebie chce?
Ray spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, choć widziałem, że miał nadzieję na coś więcej. Westchnął i usiadł na ławce, zakładając ręce za głowę.
– Szczerze? Sama nie wie, czego chce. Raz jest zainteresowana, a innym razem traktuje mnie jak powietrze – zaczął z rozżaleniem. – Ale to nie tylko o nią chodzi, stary. Wszyscy liczą, że wygramy. Czasem mam wrażenie, że muszę być idealny we wszystkim, w każdym zagraniu, każdym kroku na boisku.
Klepnąłem go po ramieniu, wiedząc, jak trudno jest mu przyznać się do swoich obaw.
– Stary, pamiętaj, że gramy razem. Nie jesteś w tym sam. – Spojrzałem mu prosto w oczy. – Razem wygramy ten mecz i udowodnimy, że jesteśmy najlepszą drużyną, jaką ta szkoła widziała. Bez względu na to, co Jessica mówi, to my tworzymy naszą przyszłość.
Ray uśmiechnął się i skinął głową. Wiedziałem, że te słowa coś dla niego znaczyły, nawet jeśli nie powiedział tego na głos.
Kiedy reszta drużyny wchodziła do szatni, na moment przestałem myśleć o meczu i o problemach Raya. Myśli znów wróciły do Victorii. Ostatnie dni przyniosły mi zaskakującą wiadomość – Jessica próbowała wpłynąć również na nią, jakby czuła, że między nami rodzi się coś prawdziwego. Nie mogłem uwierzyć, że Jessica sięgnęła aż tak daleko. Była zawzięta i bezwzględna, kiedy coś nie szło po jej myśli, a widocznie widok mnie z Victorią nie mieścił jej się w głowie.
– Logan! Ziemia do Logana! – Ray wyrwał mnie z zamyślenia, szturchając lekko w ramię. Roześmiałem się, udając, że wcale nie odpłynąłem.
– Sorry, stary. Chyba trochę się wyłączyłem – odparłem, klepiąc go po plecach. – Dobra, idziemy na boisko i pokażmy im, że jesteśmy gotowi na wszystko.
Trening był intensywny, ale nasza drużyna prezentowała się świetnie. Każdy z nas miał swoje zmartwienia i problemy, ale na boisku stawaliśmy się jednością. Wszyscy wiedzieliśmy, że jeśli będziemy grać zespołowo, mamy szansę na wygraną.
Po treningu znów zostałem na boisku, nie mogąc się zmusić do opuszczenia tego miejsca. Czułem, że tutaj jestem sobą, z dala od plotek, presji i rozczarowań. Nagle usłyszałem kroki. Odwróciłem się i zobaczyłem Victorię, która stała na trybunach, przyglądając się mi z lekkim uśmiechem.
– Jak poszło? – zapytała, gdy podszedłem bliżej. Jej głos brzmiał łagodnie, uspokajająco, jakby tylko jej obecność sprawiała, że całe napięcie odchodziło w niepamięć.
– Chyba nieźle – odpowiedziałem, przeczesując ręką włosy. – Drużyna jest w formie, ale presja robi swoje.
Victoria patrzyła na mnie uważnie, a w jej oczach widziałem szczere zainteresowanie, coś, czego nie doświadczyłem u wielu osób. Wiem, że Jessica by tego nie zrozumiała, ale Victoria... Ona widziała coś więcej.
– Wiesz, Logan... – zaczęła cicho, przełamując ciszę. – Jessica podeszła do mnie ostatnio. Ostrzegała mnie przed tobą, jakby miała prawo decydować, co jest dla mnie najlepsze. Chyba nie jest zbyt zadowolona, że się spotykamy.
Poczułem, jak ogarnia mnie gniew, choć próbowałem zachować spokój. Jessica znów próbowała manipulować ludźmi, wchodząc z butami w coś, co zupełnie jej nie dotyczyło.
– Victoria, przepraszam cię za to. Jessica... Czasem zachowuje się, jakby wszystko musiało działać według jej planu. Ale ja nie jestem jej własnością. I ty też nie musisz się nią przejmować – powiedziałem stanowczo.
Spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem, jakby w moich słowach odnalazła spokój.
– Wiem, Logan. I wiem, że nie jest w stanie zepsuć tego, co się między nami dzieje. Po prostu... dobrze jest usłyszeć, że myślisz tak samo.
Uśmiechnąłem się, czując, że mogę jej zaufać. Każde słowo Victorii niosło w sobie coś głębszego, coś, co przypominało mi, że nie jestem sam w tym wszystkim. Była tam, po mojej stronie, i wiedziałem, że jeśli przetrwamy ten mecz i wszystko, co wiązało się z presją, to będziemy mieli przed sobą coś naprawdę wyjątkowego.
Razem z Victorią opuściliśmy boisko, a ja poczułem, że mam przy sobie kogoś, kto jest gotów wspierać mnie bez względu na wszystko.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Maraton 2/5
mamy kolejny!!!! Jak wam się podoba zostawcie coś po sobie. Do następnego
CZYTASZ
Adoptowane Marzenia | TOM 1|
RomanceMałżeństwo nie mogące mieć dzieci, pragnie zaadaptować dziecko i dać mu prawdziwy dom Ona- 16 letnia dziewczyna wychowanka domu dziecka. Przemoc w rodzinie była na porządku dziennym. Chodź życie postawiło się do niej uśmiechnąć. On- syn ich przyja...