Rozdział 21

34 6 2
                                    

Logan

Gdy Victoria wyszła z samochodu, zamknąłem drzwi i oparłem się o pojazd, obserwując, jak odchodzi w kierunku drzwi swojego domu. Czułem, jak ogarnia mnie mieszanka ulgi i frustracji. Ulgi, bo udało mi się ją ochronić przed Dylanem, ale frustracji, ponieważ nie potrafiłem znaleźć odwagi, by wyznać jej, co naprawdę czuję. Kiedy zniknęła za drzwiami, zamknąłem oczy, próbując ogarnąć wszystkie myśli, które kłębiły się w mojej głowie.

Ostatnia konfrontacja z Dylanem wciąż była świeża w mojej pamięci. Jego kpiny, jego agresja—wszystko to sprawiło, że gniew we mnie narastał. Nie potrafiłem zrozumieć, jak mógł tak postąpić wobec Victorii, kogoś, kto kiedyś był jego przyjacielem. Miałem nadzieję, że to był tylko jednorazowy incydent, ale coś w moim wnętrzu mówiło mi, że to nie koniec.

Z zamyśleniem wróciłem do samochodu, a myśli o Victorii nie dawały mi spokoju. Chciałem, by czuła się bezpieczna i doceniana, a nie tylko chroniona. Obawiałem się, że jej strach przed Dylanem będzie ją prześladować. Odruchowo sięgnąłem po telefon, chcąc napisać do niej, ale w końcu odłożyłem go. Wierzyłem, że potrzebuje chwili, by ochłonąć.

Tydzień po tamtej nocy, kiedy uratowałem Victorii, czułem, że coś się zmieniło. Nie tylko w naszym związku, ale i w mnie. Codziennie myślałem o tym, co mogłem jej powiedzieć, ale nadal brakowało mi odwagi. W szkole sytuacja z Dylanem powoli się uspokajała, ale jego cień wciąż gdzieś wisiał nad nami. Wiedziałem, że muszę zrobić krok naprzód, zwłaszcza że czułem, jak nasze uczucia się zmieniają.

Na treningu futbolu amerykańskiego Ray podszedł do mnie, jak zwykle z szerokim uśmiechem na twarzy. Był moim najlepszym przyjacielem, więc liczyłem, że jego wsparcie mi pomoże.

— Hej, Logan, co tam? — zapytał, z piłką w ręce. — Wyglądasz jakbyś miał na głowie cały świat.

— Właściwie to mam coś do przemyślenia... — odparłem, starając się skupić na grze.

Ray zawsze był dobrym słuchaczem, więc postanowiłem podzielić się z nim moimi wątpliwościami.

— Chodzi o Victorii. Chciałbym ją zaprosić na randkę, ale nie wiem, jak to zrobić. Wiesz, po tym, co się wydarzyło, czuję, że to dobry moment, ale... boję się, że wszystko popsuję.

Ray rzucił mi rozbawione spojrzenie, jakby nie rozumiał, dlaczego się denerwuję.

— Logan, to Victoria, twoja najlepsza przyjaciółka! Myślisz, że nie wie, co czujesz? — podpowiedział, odbijając piłkę o ziemię.

— To nie takie proste. Nie chcę, żeby to, co mamy, się zmieniło. A jeśli to nie wypali? — powiedziałem, wykonując zamach ręką, jakby próbując zepchnąć wątpliwości w niebyt.

Ray roześmiał się. — Jeśli się nie odważysz, nigdy się nie dowiesz! Zrób to, Logan. Zaproś ją do oceanarium. To będzie świetna randka, a poza tym, przecież ona jeszcze w nim nie była!

Zacząłem się zastanawiać nad tym pomysłem. Oceanarium... To miało sens. Mógłbym pokazać jej to miejsce i jednocześnie spędzić z nią miło czas, to by dodało magii tej chwili.

— Dobra, masz rację. Tylko jak to zrobić, żeby nie brzmieć jak debil? — zapytałem, przyglądając się mu z nadzieją.

Ray przyciągnął mnie do siebie, jakby miał złote rady do podzielenia się. — Po prostu bądź sobą! Powiedz jej, że chciałbyś spędzić czas razem. To nie musi być nic wielkiego. I nie zapomnij o tych małych szczegółach, które wie, że ją zachwycą. Jak popcorn na filmie po oceanarium!

— Jasne, popcorn... — mruknąłem, a Ray śmiał się, klaszcząc w ręce.

— Po treningu spróbuj to wymyślić, a ja ci pomogę! Będę twoim osobistym doradcą do spraw randek! — powiedział, wstając z ławki, by wrócić do drużyny.

Postanowiłem, że to zadziała. Jeśli Ray miał rację, może dzisiaj będzie tym dniem, kiedy w końcu wyjdę z cienia i wyznaję Victorii, co czuję.

Po treningu, kiedy z Rayem omówiliśmy każdy szczegół, wiedziałem, że nadszedł czas, by zaprosić Victorię. Ta myśl chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu, ale nie chciałem tego zbyć jako czegoś błahego. Victoria zasługiwała na coś więcej niż zwykłą propozycję wyjścia. Wiedziałem, że oceanarium będzie idealne.

Znalazłem ją siedzącą w szkolnej bibliotece, zatopioną w książkach, jak zwykle. Podszedłem i usiadłem obok niej, starając się nie brzmieć nerwowo. Na mój widok odłożyła notatki i uniosła na mnie wzrok, posyłając ten łagodny, znajomy uśmiech.

— Hej, Logan — przywitała mnie, przerywając lekturę.

— Hej, Victoria. Pomyślałem... Może masz ochotę wyjść ze mną w sobotę? — Przez chwilę chciałem dodać coś jeszcze, ale wystarczyło mi jej zdziwione spojrzenie, bym wiedział, że wszystko idzie dobrze. — Do oceanarium. Może film po wszystkim? Tylko my.

Jej oczy rozbłysły, a ja poczułem, że wpadłem na właściwy pomysł. Oceanarium było tym miejscem. Ona będzie miała okazję zobaczyć je, a ja spędzić z nią czas.  I teraz, po całej tej sytuacji z Dylanem, czułem, że muszę zrobić coś, by poczuła się pewnie, z dala od ostatnich dramatów.

— W oceanarium? Jasne! — Jej uśmiech poszerzył się, a ja poczułem ulgę. — To byłoby super. A film? Pewnie jakiś dobry thriller, co? — dodała z lekkim żartem, jakby z łatwością wpasowując się w tę rozmowę.

— Tak myślałem, że może coś bardziej spokojnego, ale to przecież twoje wyjście. Popcorn z karmelem czy masłem? — Wzruszyłem ramionami, czując, jak między nami wraca to, co zawsze sprawiało, że mogliśmy na siebie liczyć.

Jej uśmiech był potwierdzeniem. Tego wieczoru miała być nie tylko randka – miałem nadzieję, że pokaże jej, że zawsze może czuć się przy mnie bezpieczna, niezależnie od tego, przez co przeszliśmy.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam was w kolejnym rozdziale. Jak myślicie randka się uda czy nie? Zostawcie coś po sobie, gwiazdkę, komentarz. Do następnego 

Adoptowane Marzenia | TOM 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz