Rozdział 24

25 5 1
                                    

Logan

Czas w kafejce minął szybciej, niż bym się tego spodziewał. Rozmowa z Victorią przebiegała naturalnie, pełna śmiechu i niewymuszonej swobody, jakbyśmy byli w swoim własnym świecie, gdzie nikt nie przeszkadzał. Z każdą chwilą spędzoną z nią czułem, że między nami powstaje coś wyjątkowego – coś, czego od dawna szukałem, choć wcześniej chyba nie zdawałem sobie z tego sprawy. Jej szczery uśmiech, sposób, w jaki przechylała głowę, gdy słuchała, jak rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, sprawiał, że każda minuta nabierała znaczenia.

Kiedy spojrzałem na zegarek, zdałem sobie sprawę, że do seansu zostało tylko kilka minut. Zazwyczaj jestem punktualny, wręcz dokładny co do sekundy, ale teraz czas zdawał się tracić znaczenie. Dla nas, w tej chwili, liczył się tylko nasz mały świat, zamknięty w rogu kafejki, gdzie powietrze pachniało ciepłym ciastem i świeżo parzoną kawą.

— Gotowa na kino? — zapytałem, choć bardziej interesowało mnie jej spojrzenie niż sama odpowiedź.

Uśmiechnęła się, skinęła głową i powiedziała z rozbawieniem, które przyspieszyło moje tętno: — Jasne! Jakby nie patrzeć, to nasze kolejne „pierwsze".

W tych prostych słowach było coś, co sprawiło, że moje serce biło jeszcze szybciej. Nasze „pierwsze"... Nie przypuszczałem, że tak niewinne zdanie może być tak intensywne. Oczywiście, mieliśmy wiele pierwszych: pierwszą rozmowę, pierwszy spacer, teraz pierwsze wyjście do kina. Ale Victoria powiedziała to z taką lekkością, że poczułem ciepło rozlewające się w moim wnętrzu, jakby każde z tych „pierwszych" było tylko początkiem czegoś znacznie większego.

Wyszliśmy na zewnątrz i chłodne wieczorne powietrze owiało nas natychmiast, przypominając o późnej porze. Przez chwilę wahając się, podjąłem decyzję i otuliłem ją ramieniem. Byłem prawie pewien, że to nic specjalnego, zwykły gest troski, ale kiedy poczułem, jak przysuwa się bliżej, zrozumiałem, że było to właściwe. Każdy krok w stronę kina wydawał się naturalny, ale jednocześnie pełen czegoś nowego, jakbyśmy stawiali nie tylko kroki, ale i otwierali drzwi do czegoś więcej.

Gdy dotarliśmy na miejsce i zasiedliśmy w wygodnych fotelach, klimat nagle zmienił się z radosnej jasności kafejki w cichą, tajemniczą atmosferę sali kinowej. Kiedy światła zgasły, ekran rozbłysnął żywymi kolorami, ale ja byłem świadomy czegoś innego. Niby czekałem na film, ale czułem, że ta noc przynosi mi coś o wiele bardziej znaczącego. Kątem oka zerknąłem na Victorię. W półmroku jej twarz była delikatnie oświetlona światłem ekranu, co nadawało jej rysom miękkości. Patrzyłem na nią, nawet nie próbując tego ukryć. Chciałem pamiętać każdy szczegół tej chwili.

Pamiętam moment, w którym zauważyłem, że przesunęła swoją dłoń bliżej mojej, jakby przypadkiem. Może to była chwila niezręczności, może przypadek, ale czułem, jak serce przyspiesza. Ta cisza, subtelność gestu – czułem, że właśnie teraz nadeszła idealna chwila, by przekroczyć granicę. Powoli, ostrożnie, sięgnąłem dłonią w jej stronę, dotykając jej ręki z lekkim wahaniem. Nie wiedziałem, jak zareaguje, byłem gotów cofnąć się, jeśli poczułaby się nieswojo.

Ale Victoria zrobiła coś, czego się nie spodziewałem. Zamiast odsunąć rękę, powoli splątała nasze palce, jakby to był gest zupełnie naturalny, niewymagający zastanowienia. Prosty, a jednocześnie wystarczająco mocny, by wstrząsnąć całym moim światem. W tamtym momencie poczułem, jak cały świat nagle ucichł. Film, ludzie wokół, wszelkie dźwięki – wszystko zniknęło, zostawiając mnie jedynie z myślą, że to ona jest teraz moim centrum. Jej pewny, spokojny dotyk uspokajał mnie, dawał poczucie, że ta chwila jest naprawdę ważna.

Film trwał, a ja, szczerze mówiąc, nie jestem pewien, co działo się na ekranie. Cały czas byłem świadomy jedynie ciepła jej dłoni splecionych z moimi, prostego, lecz głębokiego połączenia, które w tamtej chwili mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa. Przyszło mi do głowy, że jeśli istnieją chwile, w których człowiek zdaje sobie sprawę, że znajduje się we właściwym miejscu, z właściwą osobą, to właśnie była taka chwila.

Kiedy światła w kinie powoli się zapalały, nie od razu sięgnąłem po kurtkę, nie od razu wstałem. Wolałem jeszcze przez chwilę zostać w tej ciszy, z nią u boku, by upewnić się, że to wszystko się wydarzyło, że to nie był tylko sen.

Wychodząc z kina, chłodny nocny wiatr znów przypomniał mi o rzeczywistości. Ale tym razem miałem poczucie, że nasze połączenie jest czymś więcej niż tylko chwilowym zauroczeniem. Chwyciłem jej dłoń, już bez cienia niepewności, i uśmiechnąłem się, kiedy odwzajemniła ten gest. Czuliśmy to oboje.

Kiedy dotarliśmy pod jej dom, nadszedł ten moment, w którym zazwyczaj padają pytania o „następny raz" albo niezręczne pożegnania. Ale ja czułem coś innego. Spojrzałem na nią, starając się wyrazić to, co czułem – że ten wieczór miał dla mnie ogromne znaczenie.

— Może... powtórzymy to? — zapytałem cicho, próbując nie zdradzić całego swojego entuzjazmu, choć serce waliło mi jak szalone.

Victoria nie odpowiedziała od razu. Spojrzała na mnie z uśmiechem, a w jej oczach widziałem, że czuje to samo. Nie musiała mówić niczego więcej.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam was mamy kolejny rozdział. Jak wam się podoba. Zostawcie coś jak zawsze po sobie. Buziaki do następnego. 

Adoptowane Marzenia | TOM 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz