Rozdział 13

46 9 0
                                    

Victoria

Drzwi do domu zatrzasnęły się za mną z cichym trzaskiem, a ja odetchnęłam głęboko. W domu było cicho, jakby cały chaos szkolnego korytarza został na zewnątrz. Cisza otoczyła mnie delikatnie, dając mi chwilę wytchnienia od głośnych myśli, które wirowały w mojej głowie od momentu, gdy zobaczyłam Logana i Jessicę.

– Victoria! – Głos Elizabeth, mojej macochy, dochodził z kuchni, a w jego tonie można było wyczuć żywe zainteresowanie. – Jesteś już? Chodź, opowiedz, jak minął pierwszy dzień!

Westchnęłam, zrzucając torbę na podłogę i zdejmując buty. Starałam się zebrać myśli. Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć wszystko, co się wydarzyło – to, jak bardzo czułam się obca, napięcie z Dylanem, dziwne uczucie, które wywoływał we mnie Logan. Nie wiedziałam, jak to wszystko ubrać w słowa.

– Zaraz przyjdę – odpowiedziałam, nieco zbyt zmęczonym tonem. W kuchni słychać było szmer garnków i cichy dźwięk muzyki. Elizabeth zawsze słuchała czegoś przy gotowaniu.

Kiedy weszłam do kuchni, zapach ziół i duszonego mięsa przywitał mnie ciepłem. Elizabeth krzątała się przy blacie, a Matthew, mój ojciec, siedział przy stole z kubkiem kawy. Oboje spojrzeli na mnie z oczekiwaniem, jakby czekali na relację z wielkiej wyprawy.

– No, mów, jak było? – Elizabeth uśmiechnęła się zachęcająco, a ja przysiadłam się do stołu, czując nagłe zmęczenie. Próbowałam wymyślić coś, co mogłoby zadowolić ich ciekawość, ale jednocześnie nie chciałam wchodzić w szczegóły, które mnie samej wydawały się zbyt skomplikowane.

– Było... – Zastanowiłam się na moment, starając się znaleźć odpowiednie słowo. – Intensywnie. To spore miejsce. Dużo nowych ludzi.

– A jak się dogadujesz z rówieśnikami? – zapytał Matthew, spoglądając na mnie znad gazety. Zawsze interesował się tym, jak sobie radzę, choć często jego pytania były bardziej praktyczne niż emocjonalne.

– Hmm, poznałam kilka osób – odpowiedziałam, starając się, żeby to zabrzmiało bardziej optymistycznie. – Elena, dziewczyna, która oprowadzała mnie po szkole, jest w porządku.

Elizabeth zerknęła na mnie uważnie, jakby wyczuwała, że coś ukrywam. Miała ten specyficzny dar, jakby potrafiła czytać między wierszami. Zawsze była troskliwa, czasem wręcz nadopiekuńcza.

– A co z resztą? – spytała, mieszając w garnku. – Zaczynanie w nowej szkole nigdy nie jest łatwe, wiem. Ale pamiętaj, że nie musisz się spieszyć z nawiązywaniem przyjaźni. Wszystko przyjdzie z czasem.

Uśmiechnęłam się, choć nie było to do końca szczere. Miała rację, ale wcale nie chodziło o to, żeby się spieszyć. Problemem była ta dziwna dynamika między ludźmi, którą wciąż próbowałam zrozumieć. A zwłaszcza Logan i Jessica – co właściwie ich łączyło?

– Spotkałam też pewnego chłopaka – powiedziałam nieco niepewnie, jakby testując, jak zareagują na to moje wyznanie. Od razu jednak poczułam, że nie powinnam była tego mówić.

– Chłopaka? – Elizabeth uniosła brew, a Matthew spojrzał na mnie z większym zainteresowaniem.

– Nie takiego „chłopaka" – szybko sprostowałam, czując ciepło w twarzy. – Po prostu kogoś, kogo zauważyłam... w sumie nieważne.

– Jak go zauważyłaś, to chyba nie jest nieważne – zażartował Matthew, a ja przewróciłam oczami. – Z kim się trzymał? – dodał, z typową dla siebie ciekawością, która nie była wcale subtelna.

– Z dziewczyną. Jessicą. Wyglądała na trochę... dominującą? – powiedziałam nieco ostrożnie, przypominając sobie ich interakcję. – To była dziwna sytuacja.

Elizabeth spojrzała na mnie, zastanawiając się przez moment. – Nie każdy chłopak, który jest blisko z dziewczyną, musi być z nią związany. Może to przyjaźń?

Może. Ale coś w tamtej chwili sugerowało mi, że to więcej niż przyjaźń, choć Logan wydawał się zdystansowany. W każdym razie, nie chciałam dłużej rozwijać tego tematu.

– Może masz rację – odpowiedziałam szybko, starając się zmienić temat. – Po prostu to był długi dzień, tyle nowych rzeczy. Będę potrzebować czasu, żeby się oswoić.

Matthew uśmiechnął się lekko, popijając kawę. – Daj sobie czas, Vic. Nowa szkoła zawsze jest wyzwaniem, ale z tego, co widzę, dobrze sobie radzisz. To dopiero pierwszy dzień. Z każdym następnym będzie lepiej.

Zgodziłam się z nim, choć wiedziałam, że nie do końca rozumie, jak wiele się działo pod powierzchnią. Logan, Jessica, Dylan – wszystko to było zbyt nowe, zbyt niejasne, żeby teraz analizować. Może kolejny dzień rzuci nieco światła na to, co naprawdę się dzieje.

Elizabeth podała talerz z gorącym posiłkiem i odetchnęłam głęboko, biorąc pierwsze kęsy. Ciepło jedzenia koiło, dając mi chwilę spokoju.

Jednak gdzieś z tyłu głowy wciąż czułam, że coś jeszcze mnie czeka. Coś, co zaczęło się tego dnia, i co prawdopodobnie będzie miało dalszy ciąg.

Logan. Jessica. Dylan. Wszystko zdawało się być częścią jakiejś większej układanki, której nie mogłam jeszcze dostrzec. Ale wiedziałam jedno – to dopiero początek.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mamy kolejny rozdział. Zostawcie coś po sobie. Do następnego 

Ps: na tik toku pojawią się spojlery niektórych rozdziałów, zapraszam

tik tok: piegusek16 

Adoptowane Marzenia | TOM 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz