XXIV. Znowu razem

35 8 131
                                    

Znowu byli razem, siedzieli koło siebie na ławach po dwóch stronach stołu w dobrze znanym pomieszczeniu "Złotej Kotwicy". Starsi o kilka miesięcy i bogatsi o bagaż doświadczeń. Ci sami, ale inni. A przede wszystkim - nie było wśród nich Aleksandra, który wciąż jeszcze czekał na proces w więzieniu bastionu Trubieckiego.

Aleksiej oznajmił im o spotkaniu dość nieoczekiwanie, w połowie maja, kiedy coraz poważniej myśleli już o zbliżających się egzaminach, a niektórzy nawet zabrali się do systematycznej nauki. Żora, który dopiero co wrócił z Gruzji i gorączkowo próbował nadrobić opuszczone zajęcia, zaprotestował słabo i zaproponował odłożenie spotkania na okres po egzaminach, ale Aleksiej pokręcił odmownie głową.

- Koniecznie musimy spotkać się teraz - oznajmił poważnie. - Sytuacja staje się napięta, potrzebujemy ludzi, którzy mogliby aktywniej zaangażować się w działalność i agitację wśród robotników.

- Alosza, na litość boską, dlaczego akurat teraz, przed samą sesją? Cały rok zbijaliśmy bąki, a teraz nagle mamy rzucić naukę i zająć się robotnikami? Przecież to nie ma sensu! Społeczeństwo przyszłości potrzebuje wykształconych ludzi, a nie...

- Gieorgij - przerwał mu lodowatym głosem Aleksiej - aby społeczeństwo przyszłości w ogóle powstało, trzeba mu najpierw stworzyć odpowiednie warunki. Bez naszego wsparcia i kierownictwa robotnicy dążą tylko do osiągnięcia dobrobytu materialnego i zadowalają się niewielkimi podwyżkami płac. I w rezultacie łatwo wpadają w łapy działaczy, którzy obiecują im poprawę sytuacji ekonomicznej przy zachowaniu politycznego status quo. Słyszałeś o działaniach Zubatowa w Moskwie? A czytałeś najnowszą broszurę Lenina? No właśnie, i o tym musimy porozmawiać - podkreślił z mocą, kiedy Żora dwa razy pokręcił przecząco głową.

W odróżnieniu od Gieorgija, Spirydon przyjął zaproszenie na spotkanie z entuzjazmem, ulgą i radością, jak znak, że jego wielkanocne plany wreszcie mają szansę się ziścić. Sam bowiem nie czuł się wystarczająco silny, by zerwać słodkie więzy, którymi oplątywała go Natalia. Wraz z powrotem do zajęć z Pietą Klejgelsem wróciły ich spotkania w buduarze i Spirydon czuł, jak ponownie uderza mu do głowy trunek pożądania i rozkoszna błogość jej pieszczot.

Teraz jednak korepetycje dobiegały końca, jego podopieczny miał w przyszłym tygodniu egzamin, pozostały więc jeszcze zaledwie dwa zajęcia i spotkanie po egzaminie, które wyznaczył mu Nikołaj Klejgels. Pietia zapowiedział mu w tajemnicy, że ojciec ma dla niego jakąś nagrodę, jeśli pomyślnie zda egzamin i przejdzie do następnej klasy, ale Spirydonowi cierpła skóra na samą myśl o tym spotkaniu. A co, jeśli Pietia nie zda? Sprawa nie była bynajmniej tak oczywista, jak się to zdawało jego uczniowi. To prawda, od lutego zrobił ogromne postępy, ale z punktu widzenia Spirydona nadal miał równie ogromne braki. Nie wiadomo, jaki zestaw wylosuje, czy nie dopadnie go stres, czy egzaminator nie zacznie zadawać dodatkowych pytań... Spirydon bał się, że zawiedzie pokładane w nim nadzieje, że Klejgels go zwymyśla albo, co gorsza, każe zwrócić otrzymane za korepetycje pieniądze. Dlatego wyczekiwał egzaminu jak bez mała dnia Sądu Ostatecznego, kiedy ujawniona zostanie cała prawda i wszyscy staniemy bezbronni przed trybunałem Najwyższego. I jednocześnie jak dnia uwolnienia od półmroku moralnej dwuznaczności, w jakim znalazł się za sprawą kontaktów z rodziną Klejgelsów.

- Panowie! Towarzysze! - zaczął tymczasem Aleksiej, który odczekał kilkanaście minut, aż zaspokoją pierwszy głód i ucichnie gwar codziennych rozmów.

Zebrali się w "Złotej Kotwicy" wyjątkowo licznie: oprócz ich grupy przyszło też kilku studentów starszych lat, których Spirydon znał tylko z widzenia. Najwyraźniej Aleksiej miał im wszystkim coś ważnego do przekazania.

- Na pewno wielu z was zadaje sobie pytanie - kontynuował Naumow - po co i dlaczego zebrałem nas wszystkich po kilkumiesięcznej przerwie akurat w tym momencie, przed samą sesją, kiedy powinniśmy wszystkie siły skupić na nauce. No cóż, sam byłbym rad przełożyć spotkanie na czerwiec, jednak wtedy mogłoby być za późno. Już w tej chwili są mi potrzebne wasze deklaracje o gotowości do zaangażowania się w agitację wśród robotników fabrycznych Petersburga w okresie letnim.

Lata nadziei, lata przemocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz