Przepowiednia

1.2K 83 2
                                    

Nikomu nie powiedziałam o tym, co Ares czy tam Mars, mi przekazał. Traktowałam to jak swoją prywatną sprawę i nie chciałam, aby ktokolwiek się w to mieszał. Nawet moje rodzeństwo.

A skoro już o tym mowa to muszę przyznać, że domek numer 5 nie należy do najspokojniejszych. Zawsze coś się tam dzieje. Albo są walki na kije, albo zapasy, albo inne rzeczy związane z wojną. Jedną z czerwonych ścian zajmują najróżniejsze repliki karabinów, pistoletów, strzelb i tym podobnych rzeczy. Jeśli kiedyś wejdziecie do mojego nowego domu, nie dziwcie się, jeśli staniecie na minę. To naprawdę normalne. W dwóch rzędach pod ścianami ustawiono łóżka. Każdy z dzieci Aresa dostawał "swój teren" jak to określili mieszkańcy 5-tki. Oddzielano je prowizorycznymi ściankami, jeśli ktoś pragnął odrobiny prywatności.
Przywyknąć do nowego towarzystwa pomógł mi Nick, który miał łóżko tuż obok mojego. Nie zaprzeczę, znalazłam miłe osoby wśród mojego rodzeństwa. Nie licząc Nicka, spoko okazał się także John Brown - o dwa lata starszy chłopak także uwielbiający Gwiezdne Wojny, o niezwykłym poczuciu humoru, nasz grupowy. W tym wszystkim dobrze pasowało jego ADHD. Bardzo towarzyską osobą okazała się Katy Granger, dwunastolatka z domu dziecka robiąca własne akcesoria militarne. Dostałam od niej nieśmiertelnik z moim ulubionym cytatem z książki: "Weź to co czyni cię słabym i spraw aby uczyniło cię silnym. Zmień strach w gniew i nienawiść: nienawiść do wroga"
Nawet z Clarisse znalazłam wspólny język. Zazwyczaj to ona prowadziła ataki podczas zdobywania sztandaru, ale była gotowa ustąpić mi miejsca do popisu o ile moja strategia ponownie okaże się skuteczna. Było oczywiście o wiele więcej mieszkańców 5-tki, ale jakoś nie dogadywałam się z nimi zbyt dobrze. Ogólnie dość trudno było się ze mną dogadać.
Tak właśnie wyglądało życie wśród mojej nowej rodziny. Oczywiście dalej utrzymywałam kontakt z Lukiem i byłam pewna, że jeśli będę komukolwiek powiedzieć o Marsie, tym kimś będzie Luke.
Nie miałam zamiaru otwierać koperty, ale we śnie jakiś władzy głos mi to nakazał. Po przebudzeniu się nie miałam wyjścia - musiałam to zrobić. Ktoś wołał o pomoc i tylko ja byłam w stanie mu pomóc. Gdy wydawało mi się, że nikt nie patrzył, rozerwałam kruchy papier i odczytałam przepowiednię. Coś musze wyjaśnić: tak, mam dysleksję, ale łagodną odmianę. Mylą mi się tylko niektóre litery i to takie, które nie mają ze sobą nic wspólnego, np.: t i k, b i h, itd. Jednak lubię czytać książki i nauczyłam się z tym żyć. Po trzecim przeczytaniu tekstu zrozumiałam go całkowicie. Siedziałam na swoim łóżku i myślałam. Myślałam na słowami przepowiedni. Lubiłam zagadki, ale to już była przesada. Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nie zauważyłam jak Nick podkradł się do mnie od tyłu. Spostrzegłam go dopiero wtedy, gdy wyrwał mi kartkę z przepowiednią. A dokładniej spostrzegłam go dopiero jak walnęłam go w głowę i posłałam na podłogę.
- Ej! - krzyknął pobierając guza.
- Zasłużyłeś sobie na to - pewnie powinnam powiedzieć "przepraszam" albo "nie chciałam" ale to nie byłaby prawda. Uważałam, że Nick dostał to, o co się prosił. Pomogłam mu jednak wstać. - Czy ty jesteś mądry?
-Wydawało mi się że tak - mój brat spojrzał na mnie a potem Marsa. - Co to?
- Nie twoja sprawa - spróbowałam mu zabrać przepowiednię, ale to nic nie dało. Nick trzymał kartkę zbyt mocno i był przygotowany na mój atak.
- Gdy czerwona tarcza na niebie się ukaże,
Dziecko Bogów dziewięciu,
Na teren wrogiej rodziny wyruszyć musi,
By spróbować zdrajcę znów w przyjaciela przemienić
I wojnie wielkiej zapobiec.
Wraz z braćmi dwoma podjąć muszą się tego zadania
By do domu już nie powrócić - przeczytał na głos. Ciekawostka: Nick nie ma dysleksji. - To dał ci tata?
- Tak - mruknęłam.
- Alice - Nick mówił z przejęciem - przecież to... ty nie wiesz co to jest, prawda?
- Przepowiednia.
- Tak ale ta przepowiednia jest najbardziej niezrozumiała ze wszystkich. Weźmy na przekład: gdy czerwona tarcza na niebie się ukaże... No wiesz: tarcza na niebie? I w dodatku czerwona? Co to może być?
- Może księżyc w pełni? - stwierdziłam ironicznym tonem.
- Ale czerwony? - nie dawał za wygraną Nick.
Zamyśliłam się.
- Kiedyś - Zaczęłam powoli - widziałam czerwoną pełnię.
- No to OK - Nick spojrzał na przepowiednię. Nagle dotarł do niego sens drugiego wersu. - Dziecko dziewięciu Bogów?!
- Nie pytaj się mnie o to! - krzyknęłam rozłoszczona.
- No a kto jest twoją wrogą rodziną? - Nick! - Niech się cieszy, że nie miałam niczego pod ręką.
- Chcę ci pomóc!
- No dobrze - Usiadłam na łóżko i zaczęłam bawić się rzemykiem zawiązanym na nadgarstku. Nie patrzyłam na brata. Wstydziłam się tego, co powiem. - Moja matka. Nigdy nie miała dla mnie czasu, nie chciała się mną zajmować. Oddała mnie pod opiekę dziadków. Moja babcia była niezwykłą kobietą: w czasie burzy zabierała mnie na dwór i zgadywałyśmy gdzie uderzy piorun. Miała takie wspaniałe oczy: niebieskie jak bezchmurne niebo. A dziadek... Dziadek po śmierci babci kupił domek nad morzem i wspaniale go urządził. Przypomina dno oceanu: wszędzie tapety w rafy koralowe, ryby i podobne rzeczy. On z kolei jest rybakiem. Tylko że raczej gada z rybami niż je łowi. Ciągle się z mamą kłócą o to jak mnie wychowywać. Matka chciała abym była normalna... - dopiero teraz zrozumiałam, co miała na myśli. Wiedziała, że jestem półbogiem. A dziadek? Dziadek mówił, że trzeba mnie gdzieś wysłać. Może chodziło mu o Obóz Herosów? Westchnęłam. Skąd mój dziadek Billy miał to wiedzieć? Przecież to śmiertelnik.
Nagle do domku wpadł Luke. Zupełnie zignorował Nicka i zwrócił się do mnie:
- Dostaliśmy przesyłkę dla ciebie. Myślę, że powinnaś na to rzucić okiem.
Poszliśmy do 11-stki. Faktycznie, czekała tam przesyłka. W domku nie było nikogo, wiec otworzyłam paczkę. Uśmiechnęłam się smutno widząc koślawe litery dziadka. W środku czekała na mnie naprawdę wspaniała rzecz no i list. Naprawdę przydatny list w związku z moją misją...

Córka Wojny (ff for Percy Jackson) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz