Fatalny interes Freda

516 52 6
                                    

Pomimo moich nalegań ani Nick, ani Fred nie powiedzieli nie niczego, zanim nie opuściliśmy tej przeklętej poczty. Coś czuję, że przez jakiś czas tu nie zawitam, a o "pożyczce" motoru od ojca mogę na razie zapomnieć. Co prawda nie miałam pojęcia, co ich może łączyć z Kronosem, ale raczej nie mogło to być coś dobrego. Kronos to w końcu tytan-tyran, dzieciożerny ojciec wielu bogów, pan czasu. Tylko co on mógł mieć wspólnego z moimi braćmi? Wbrew temu co powiedziałam, zdążyłam już dobrze poznać moich towarzyszy, ale chyba każdy palnął kiedyś coś, czego później żałował, więc mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Nick i Fred byli zdenerwowani i załamani.
W końcu nie wytrzymałam i stanęłam na środku chodnika. Chłopcy zorientowali się dopiero na końcu ulicy, więc nie był to dobry znak. Zazwyczaj nie byli aż tak roztargnieni. Cofnęli się i zapytali:
- O co chodzi?
- Chcę wiedzieć, o co chodzi z Kronosem - wypaliłam prosto z mostu. Nick spuścił głowę, a Fred westchnął.
- Chodźmy do parku. Tam raczej powinniśmy porozmawiać o Saturnie.
Mając nadzieję, że tym razem mnie nie zwiodą, poszłam z nimi do naszej ławki. W końcu nie zdążyliśmy jeszcze opuścić miasta, planowaliśmy ukraść motor boga wojny, moi bracia o mało nie dostali się na orbitę, zamordowałam z zimną krwią Sinnisa, Fred i Nick mieli jakiś podejrzany związek z posiekanym na kawałkiem władcom tytanów, a to wszystko zwaliło mi się na głowę tylko dlatego, że chciałam pomóc Tanatosowi, który okazał się być moim kumplem z dzieciństwa. Świetne podsumowanie, co? Miało się zrobić jeszcze ciekawiej.
Oparłam, się o pień drzewa, a braciom kazałam usiąść na ławce. Skrzyżowałam ręce na piersi i powiedziałam:
- Słucham. O co chodzi z tym Kronosem czy Saturnem, czy jak go tam nazywacie.
- To było rok temu - zaczął Fred nie podnosząc wzroku. - Byłem wtedy na wakacjach z rodziną w Grecji. Pewnej nocy miałem sen, w którym proponowano mi coś, na czym naprawdę mi zależało: odzyskanie zaginionego kuzynostwa. Przez pierwsze kilka lat mojego życia wychowywała mnie ciotka, bo matka wylatywała z różnymi misjami za granicę, a potem poznała tego swojego faceta. Zajęła się mną dopiero, gdy umarli dziadkowie i odziedziczyła restaurację.
- No dobrze, ale co to ma wspólnego z Kronosem? - zapytałam nic nie rozumiejąc.
- Ciocia miała dwóch synów, bliźniaków. Byłem dla nich jak starszy brat, a potem urodziła się jej córka. Miała kochającego męża, ale potem niespodziewanie zniknęli. Wszyscy. Znaleziono ciała cioci i wujka, ale kuzynostwa nigdzie nie mogłem odnaleźć. Rok temu Saturn powiedział mi, że jeśli mu pomogę, to mi ich odda. Oczywiście nie wiedziałem, że to on, ale... - głos mu się załamał. Spuściłam wzrok. Wiedziałam już, że jeśli Fredowi na kimś naprawdę zależy, to zrobi wszystko, aby go ochronić. - Nigdy nie zobaczyłem ponownie Dei, Andy'ego i Billa. Po powrocie do kraju Saturn, używając nazwy Nowy Władca, kazał mi skłócić ze sobą bogów. Nie miałem bladego pojęcia, jak to zrobić, ale postanowiłem zaryzykować. Zacząłem wzbudzać nienawiść pomiędzy kohorty, a nawet pojedyncze osoby - Fred ukrył twarz w dłoniach i dodał płaczącym tonem: - A potem nawet próbowałem zabić jednego z pretorów!
- A gdy odkryto twoją intrygę, wydano na ciebie karę śmierci - domyśliłam się. Fred pokiwał głową.
- Uciekłem. Potem dowiedziałem się, że Jupiter i Neptun są pokłóceni i że skradziono Piorun Piorunów - zaryzykował spojrzeniem na mnie. - Naprawdę nie wiedziałem, co robię. Pokusa była zbyt wielka, zbyt zależało mi na nich. Przepraszam.
- Pomagałeś mu potem?
- Aż do naszego spotkania. Chciałem odzyskać moją prawdziwą rodzinę.
Skinęłam głową. Rozumiałam go. Czasami rodzice i rodzeństwo to nie jest nasza najbliższa rodzina, lecz ktoś inny ją tworzy; ktoś, kto nam pomagał wydorośleć i dorosnąć, ktoś kto nas wychowywał od zawsze. Doskonale wiedziałam, co czuje.
- Fred, chciałeś dobrze, ale to chyba twój najmocniejszy i zarazem najsłabszy punkt. Nie można wszystkich ocalić, ale zawsze można spróbować stworzyć nową rodzinę. Już masz jej początek - wskazałam na siebie i Nicka - i nie opuścimy cię. Szkoda Dei, Andy'ego i Billa, ale musisz iść naprzód. Zamartwianie się przeszłością niczego nie zmieni.
Tak wiem, jestem pokręcona. W jednej chwili wrzeszczę, że Fred jest dla mnie zupełnie obcy, a następnie uspokajam go i mówię, że jesteśmy rodziną. Ale taka przecież rola młodszej siostry.
Fred spojrzał mi w oczy z niedowierzaniem.
- Ty... ty nadal chcesz przebywać w naszym towarzystwie?
- W twoim tak, ale zobaczymy, co Nick ma do powiedzenia - uśmiechnęłam się do braci.
Nick jednak milczał.
- Nick?
Chłopak wstał i odwrócił się do mnie tyłem.
- Moja opowieść nie jest ci do niczego potrzebna. Znienawidzisz mnie - mruknął.
- Dlaczego? - zdziwiło mnie zachowanie brata. Nigdy nie widziałam tej strony jego osobowości. Nick stał się opryskliwy i niemiły w stosunku do mnie. Bolało mnie to tym bardziej, że był moim najlepszym przyjacielem i bardzo zależało mi na zaufaniu.
- Nick, jak możesz tak mówić? - dotknęłam jego ramienia, ale on strącił moją rękę.
- Myślisz, że wszystko jest proste, że... jest łatwo żyć - odwrócił się. W jego oczach dostrzegłam łzy, które idealnie pasowały do rozpaczliwego tonu. - Ale to nie tak. Nie byłem w takiej sytuacji jak Fred, ja...
- Ach, tu jesteście! - usłyszeliśmy niespodziewany okrzyk za sobą i odwróciliśmy się. Biegł ku nam jeden z tych biegaczy rekreacyjnych. Trzymał w dłoni kopertę - Wasz ojciec przesłał wam pewien list!
Wymieniliśmy spojrzenia. Muszę przyznać, że byłam zła na tego faceta. Nick mi się tu otworzył i akurat teraz musiano nam przerwać!
- Czego pan chce? - warknęłam.
- Trochę grzeczniej, Alice Moon - powiedział surowym tonem biegacz i podał mi kopertę- Trochę szacunku dla boga.
- Przepraszam bardzo, ale po wizycie na poczcie mam dość mieszane uczucia do posłańców i listonoszów -  powiedziałam chowając ją do kieszeni.
- Panie Merkury, proszę nam wybaczyć - powiedział przestraszony Fred. Obawiał się pewnie, że nasz bardzo oczekiwany bóg się zjawił i usłyszał jego opowieść.
- Rzymianin? - zapytał lustrując go. Fred przytaknął. - Macie naprawdę ciekawe towarzystwo: Rzymianin i dwoje Greków.
- Półtorej Rzymianina i półtorej Greka - sprostowałam.
- Ech... Szkoda, że jest wasz tylko taka mała grupka. Cieszę się, że chociaż jedno z was okazało mi należny szacunek. A kradnięcie motoru Aresa to zły pomysł. On kocha tą maszynę! Myślicie, że jak podrywa kobiety? - nie czekając na odpowiedź podał mi drugą kopertę. Zniżył głos i powiedział do mnie: - Jeden z twoich boskich kolegów napisał do ciebie list. Trzymaj kciuki, aby Eros ani Afrodyta się nie wtrącili. Będzie lepiej dla ciebie - spojrzał na naszą trójkę i pożegnał nas.
Zaczekaliśmy, aż Hemes czy tam Merkury (naprawdę denerwujące) zniknie nam z pola widzenia. Po chwili Fred zapytał:
- To co robimy?
Odwróciłam się do niego przodem.
- Czytamy, na co ojciec chce nam dać szlaban za pomysł kradnięcia motoru - westchnęłam - A tak naprawdę to znów utrudniamy sobie życie. Gotowi?

Córka Wojny (ff for Percy Jackson) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz