Uciekamy przed wkurzonymi winogronami

878 74 2
                                    

Szybko wbiegłam do domku Aresa. W ekspresowym tempie ubrałam moją ulubioną czerwoną koszulkę, obcisłe, ale zapewniające swobodę ruchów dżinsy, czarne adidasy, mój nieśmiertelnik oraz cześć zbroi. Znalazłam ją obok łóżka kilka dni temu z karteczką Dla Alice - tata. Spojrzałam na siebie. Mój strój z pewnością nie należał do ostatnich krzyków mody, ale niewiele mnie to obchodziło. Nienawidziłam mody.
Rozejrzałam się po domku. Wszyscy spali. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
Wiedziałam, kogo chcę zabrać na misję. Podeszłam do łóżka mojego brata i szturchnęłam go lekko.
- Jeszcze kilka minut... - mruknął przez sen Nick.
- Wstawaj - szepnęłam i ponownie trąciłam chłopaka.
- Chwila... - odpowiedział sennie i odwrócił się na drugi bok.
Zagryzłam wargę zamyślona. Szybko rozejrzałam się. Na nocnym stoliku Clarisse stała butelka z wodą. Woda... Wpadłam na genialny pomysł. Wyobrażałam sobie, że zawartość butelki w cudowny sposób ląduje na głowie Nicka. Wyciągnęłam rękę przed siebie, tak jak to robili w Gwiezdnych Wojnach, w kierunku szafki Clarisse i skupiałam się. Po chwili Nick wyskoczył łóżka rozglądając się po domku, a przede wszystkim oglądając sufit, jakby się bał, że przecieka. Z trudem stłumiłam chichot, ale nie było czasu. Złapałam Nicka za barki i odwróciłam w moją stronę. Krzyknąłby gdybym nie zatkała mu ust ręką.
- Słuchaj Nick - powiedziałam i wytłumaczyłam szybko całą sytuację. - A teraz zbieraj swoje rzeczy i idziemy.
Trzy minuty później zamknęłam drzwi od domku numer 5. Miałam swój plecak a w nim picie, trochę prowiantu, który dali mi kiedyś ci od Hermesa, pieniądze śmiertelników oraz kilka batoników z ambrozją.  Nick spojrzał na mnie niepewnie.
- Jak dotrzemy do areny? Jest ciemniej niż w Podziemiu!
- Normalnie - wzruszyłam ramionami. Ja wszystko widziałam.
- Ta... ale wcześniej z pięć razy wylądujemy na ziemi.
- Nie marudź. Mogło być gorzej. I bądź cicho.
Zaczęłam prowadzić Nicka po drodze, ostrzegając go przed wystającymi kamieniami i korzeniami. Raz przewróciłby się, gdybym go w porę nie złapała.
- Jakim cudem cokolwiek tu widzisz?
- Po prostu widzę - odparłam, choć miałam przeczucie, że ma to związek z jednym z moich przodków, Hadesem.
Dotarliśmy bez przeszkód do areny. Luke już czekał.
- Co tak długo? - zapytał szeptem.
- Sorry, nie moja wina. To jaki masz plan?
- Uciekamy razem a potem, gdy zacznie się pościg, biegniecie dalej sami. Lepszego pomysłu nie mam.
- Super - westchnęłam - Przydałby się ktoś od Ateny.
- Będziemy tu tak gadać czy idziemy? - niecierpliwił się Nick.
Skinęłam głową. Powoli ruszyliśmy w stronę granicy obozu. Byliśmy może dwadzieścia metrów od sosny Thalii, gdy Nick przewrócił się.
- Na bogów... co robisz? - skarcił go Luke pomagając mojemu bratu wstać.
- To nie moja wina - jeknął.
Ruszyliśmy dalej. Nagle coś złapało mnie za kostkę. Pociągnęłam ale to coś trzymało bardzo mocno. Spojrzałam pod nogi i zawołałam Nicka i Luke'a:
- Chłopaki, mamy problem.
- Co się stało? - zapytał Luke i podszedł do mnie. Schylił się, aby stwierdzić, co mnie trzyma. - Ekspertem nie jestem, ale to mi wygląda na winorośl. Czekaj spróbuję to przeciąć moim mieczem...
Gdy tylko wyciągnął swoją broń, druga winorośl wyrosła z ziemi i złapała go za nadgarstek. Trzecia zaś już związała nogi Nicka w kolanach razem.
- Super - mruknął męcząc się z rośliną - pi prostu pięknie. Zabijamy potwory, a nie możemy sobie poradzić z winogronami!
Winogrona...
- Słuchajcie - zaczęłam - co się robi z winogron?
- Wino - odparł Nick i palnął się ręką w czoło. - Dionizos!
- Dionizos wysłał na nas wkurzone winogrona, świetnie - skomentował Luke. W końcu udało mu się wyswobodzić rękę, ale w promieniu dziesięciu metrów wokół nas była już cała masa winorośli. Kolejna złapała mojego przyjaciela i wyrwała mu broń z ręki - Ej, mój miecz!
Zaczęłam szybko analizować sytuację. Niestety nie było żadnego wyjścia. W starciu z bogiem, nawet jeśli był to Dionizos, nie mieliśmy najmniejszych szans. Tym bardziej, że atakowały nas rośliny. To samo w sobie było dziwne i nieprzyjemne.
Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Hades także był moim przodkiem. Może po nim także coś odziedziczyłam,  jakaś specjalną umiejętność? Czym charakteryzują się istoty z podziemia? Jak się poruszają? Miałam plan. Może wyjdę na idotkę, ale jeśli mi się uda, będziemy wolni.
- Luke - zawołałam - mam plan. Jeśli chcesz, możesz iść z nami!
- W przepowiedni nie ma o mnie wzmianki, więc to wasza misja. Mam nadzieję, że wam się uda.
- Nick - zwróciłam się do brata - podaj mi rękę!
- Po co?
- Proszę, zaufaj mi.
Nick wyciągnął do mnie dłoń, ale winogronom się to nie spodobało. Zaatakowały. Cudem dotknęłam jego palców. Wyobraziłam sobie dom mojego dziadka, morze i las. Zamknęłam oczy i zapragnęłam się tam znaleźć i zabrać ze sobą mojego brata. Pod altanką zawsze był cień i to właśnie miejsce wybrałam na lądowisko. O ile wyjdzie mi ta sztuczka. Usłyszałam głos Nicka:
- Alice, pośpiesz się.
W oddali słychać było rozmowę Pana D i Chejrona. Winogrona zrobiły się jeszcze bardziej niespokojne.
Skupiłam się, co nie było łatwe biorąc pod uwagę moje lekkie ADHD, ale czułam już zapach z ogródka dziadka. A potem coś mnie szarpnęło. Mnie i Nicka dokładniej. Wydawało mi się, jakbym zapadła się w sobie, jakbym jechała wyjątkowo szybkim i zakręconym rollercasterem. Wokół mnie zalegała ciemność. A potem...
Zapach morza. Otworzyłam oczy. Leżałam w altance dziadka a obok mnie siedział Nick. Szybko zerwał się na nogi. Również spróbowałam wstać, ale zachwiałam się. Brat pomógł mi utrzymać pion.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał rozglądając się wokoło.
- W domu mojego dziadka.
- Ale... jak? Czy to była...? - spojrzał w ciemność pytającym wzrokiem.
- Tak - potwierdziłam - To była podróż cieniem.
- Czyli co? Jesteśmy wolni? Koniec z wkurzonymi winogronami?
- Myślę, że tak - odezwał się głos obok nas. Już raz słyszałam ten głos.
Nie jestem pewna, jak się wtedy poczułam. Najprawdopodobniej byłam szczęśliwa ale i wkurzona na mojego tatę za tę misję. 

Córka Wojny (ff for Percy Jackson) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz