Bracia się wtrącają

566 52 7
                                    

Tanatos odstawił mnie na dach. Była północ. Uwierzcie, lot nad śpiącym miastem w czasie pełni był dopełnieniem tej romantycznej randki.
Bóg śmierci delikatnie postawił mnie na dachówkach i stanął obok mnie. Zatrzepotał jeszcze skrzydłami zanim je złożył.
- To był niesamowity wieczór.
- Cieszę się, że ci się podobało - Tanatos skłonił się. - Z wielką chęcią zabrałbym cię gdzieś jeszcze.
- Tanatos... - zaczęłam nieśmiało. Nie chciałam go urazić - Ale czy wy, bogowie, nie zabawiacie się ze śmiertelnikami a potem ich zostawiacie?
- Inni tak robią, ale nie ja.
- Kiedy zwróciłeś na mnie uwagę?
- Dawno. Bardzo dawno. Nigdy jednak nie było okazji, aby się spotkać. Najpierw byłaś za młoda, potem miałaś zawalony cały plan. Tak naprawdę nadal jesteś za młoda, ale już nie potrafiłem dłużej czekać pokochałem cię, Alice.
- Ale przecież i tak umrę. Może jutro, może za dziesięć lat. Nie wiem kiedy, ale zginę. Ty także jesteś tego świadomy. Sam jesteś Śmiercią.
- To prawda - przyznał - ale chcę uczynić się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Dopóki będę mógł - Tanatos nieśmiało złapał mnie za rękę - Dawno nie widziałem takiej osoby jak ty. Byłaś kiedyś zakochana?
Zamyśliłam się. Czy zauroczenie Luke'iem można nazwać miłością? Czy on był tym chłopakiem, na którego czekałam? A może to właśnie Tanatos?
- Nie - odpowiedziałam - Nigdy nie byłam zakochana. Aż do teraz.
I pocałowałam boga śmierci. Postać czternastolatka pomagała mi się do niego dopasować.
- Alice, czynisz mi zaszczyt - ponownie się skłonił. - Teraz jednak...
Nie dokończył. Nagle klapa w dachu się otworzyła i na dach weszli moi dwaj bracia: Nick i Fred. Spojrzeli zdziwieni na mnie i na Tanatosa. Dobyli broni.
- Tanatos, lepiej już idź. Spotkamy się niedługo.
Skłonił się.
- Weź tylko ten wisiorek. Na pamiątkę.
Wcisnął mi coś do dłoni.
- Żegnaj, Alice, Pani Śmierci, miłościo mojego życia.
A potem wzniósł się.
Moi bracia dobiegli do mnie. Myśleli, że trzeba mnie ratować. Uznali, że to oni przepędzili intruza. Fred niósł łuk i postawił zrobić z niego użytek. Nie wiem co mu strzeliło do głowy, ale wycelował i wystrzelił strzałę w stronę Tanatosa.
- Nie! - krzyknęłam, ale było za późno.
Strzała Freda trafiła boga w skrzydło. Z przerażeniem patrzyłam jak lot Tanatosa zostaje zachwiany. Potem chmury przysłoniły mi widok.
Odwróciłam się w stronę braci.
- Co wy robicie?! Odbiło wam do końca?!
- Toć cię ratujemy - odparł Nick. Ze złości wymierzyłam mu policzek. - Ej! A to za co?
- Za wasze niedorozwinięte mózgi!
- Ale o co ci chodzi?
- O to, że nic mi nie groziło!
- To kto to był? - zapytał Fred.
- To tylko i wyłącznie moja sprawa!
- Słuchaj, umówiłaś się z kimś. Chcemy wiedzieć z kim - wyjaśnił Fred.
- Co wam da, że powiem, że z Tanatosem?
- Kto to jest? - zapytał Fred. No tak, Rzymianin.
- Grecki bóg... śmierci.
- Umówiłaś się ze śmiercią?! - wrzasnęli równocześnie.
- Co wam do tego?
- A dużo.
- A figa!
Odwróciłam się i odeszłam w stronę klapy. Moi bracia zostali i dyskutowali na dachu. Może zrozumieją jakimi są palantami. Wyjdzie to na dobre nam wszystkim.
Cały czas myślałam jednak o Tanatosie. Kiedyś czytałam mit o Psyche i Erosie, który został zraniony i umierał z tęsknoty za ukochaną, choć był bogiem. Chyba wiecie, czego się obawiam...

Córka Wojny (ff for Percy Jackson) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz