Rozdział 24

69 25 10
                                    

Opuściłem pokój, gdy Julia odebrała telefon. Byłem trochę spanikowany. Może nawet trochę bardziej niż trochę. Nie wyobrażałem sobie utraty Julii, a obawiałem się, że jej decyzja jest definitywna. Nie miałem pojęcia, co począć, żeby zatrzymać ją w Warszawie i przekonać do wspólnego mieszkania, ale musiałem to zrobić.

Uciszyłem Floriana, który pytał, czy zwariowałem. Twierdził, że dzielenie jednego dachu z piękną kobietą to nie najlepsze rozwiązanie dla mojej osoby.

– Cicho – powtórzyłem.

Prywatność, którą zapewniłem Julii okazała się pozorna. Wszystko słyszałem dzięki nie do końca zamkniętym drzwiom. Z każdym jej słowem mój mózg przetwarzał informacje z prędkością świateł, produkując niemal w tym samym czasie możliwe kroki.

Zrozumiałem, że wyjazd dziewczyny stoi jeszcze pod znakiem zapytania i to nie tylko ostateczny powrót na Kurpie, ale także na święta.

Jak tylko Julia zamilkła, słuchając swojego rozmówcy, ja zaatakowałem Floriana. Półgłosem, nieskładnie i chaotycznie żądałem od niego, a jednocześnie błagałem go, by wykonał moje instrukcje. Nie zdążyłem przedstawić wszystkich pomysłów, gdy doleciało do mnie pożegnanie Julii. W akcie desperacji rzuciłem się do kuchennej szafki, wyjmując z niej potrzebną mi rzecz, a po chwili uskuteczniłem bezmyślny plan...

Byłem szczerze rozemocjonowany, więc nie musiałem udawać zaaferowania, gdy wykrzyknąłem imię Julii, wpadając do pokoju.

­– Co się stało? – przestraszyła się.

– Znalazłem twoje pieniądze! – błyskawicznie zamieniłem widoczny w jej oczach strach na zdumienie. – Dwa tysiące w białej kopercie – dosłownie zacytowałem to, co mówiła wcześniej policjantowi przez telefon. – Chciałem wyjąć twoją pościel i wtedy wypadła – pospieszyłem z wyjaśnieniem. Wciąż wstrzymywałem się od wyjęcia z tylnej kieszeni przygotowanej przeze mnie koperty. Serce kotłowało mi ciężko w piersi, bałem się, że moje oszustwo się nie uda, ale nie miałam już wyjścia. Julia zastygła, wlepiając we mnie pełne oczekiwania i nadziei spojrzenie.

– Z emocji trochę ją pogniotłem – wydyszałem i bardzo niepewnie wystawiłem do niej pomiętą kopertę. Mina zrzedła jej raptownie, a ja uzmysłowiłem sobie, że doszło do wielkiej niepoczytalności z mojej strony. Zupełnie nieumyślnie popełniłem okropny błąd, który sprawił Julii przykrość.

– Nestor – jęknęła, chwytając kopertę. Zerknęła do jej wnętrza przelotnie nim mi ją oddała. Wiedziałem już, że tamta musiała wyglądać inaczej.

Powinienem był darować sobie tę zasraną kopertę i dać kasę luzem, tłumacząc, że policja właśnie ją podrzuciła.

Dalej jesteś niepoczytalny, chłopie.

Nie mogę jej stracić, nie chcę.

– Koperta, którą mi skradziono była większego formatu, a w środku znajdowało się dwa tysiące funtów a nie złotych. Nie wymieniłam ich, bo czekałam na lepszy kurs. Po wakacjach i przed świętami zawsze jest najgorszy – wyjaśniła spokojnie. – Doceniam twoje dobre serce, ale nie możesz tak robić. – Pokręciła głową z rozczarowaniem. Przynajmniej tak myślałem, dopóki się nie zaśmiała. – Naprawdę sądziłeś, że się nie skapnę?

Cóż. Twoja rozmowa trwała może dwie minuty. To niewiele, żeby wymyślić coś mądrego. W ogóle nie zdążyłem zastanowić się nad niczym z użyciem zdrowego rozsądku. Działałem pod presją. Nie musiałbym uciekać się do takich rzeczy, gdybyś po prostu zgodziła się ze mną zamieszkać!

Oczywiście nie wyznałem na głos swojego marnego usprawiedliwienia. Nie umiałem nawet popatrzeć Julii w oczy. Ze wstydem wzruszyłem ramionami. Chciałem w ten sposób zakończyć już temat, przez który tak się wygłupiłem, a jednocześnie nie chciałem, bo wciąż nie wiedziałem na czym stoję.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz