Rozdział 5

208 35 3
                                    

Wyłonienie się z nicości było najgorszym doświadczeniem w moim życiu. Od razu wpadłam w panikę i przerażenie tak wielkie, że serce podeszło mi do gardła, a ciało zesztywniało. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Leżałam nieruchomo, słysząc dudnienie własnego pulsu.

Wydarzyło się coś bardzo, ale to bardzo złego – to przekonanie wypełniało każdą komórkę mojego ciała i to pomimo tego, że nakładało się na nie wyraźne wspomnienie szczęścia. Pamiętałam jak tańczyłam z nowymi kolegami i koleżankami, a w Wiśle odbijały się światła radości i szaleństwa. Pamiętałam, że uznałam to za najpiękniejszą chwilę w moim życiu.

CO SIĘ POTEM STAŁO?

Nie potrafiłam poruszyć żadną kończyną. W szeroko otwartych oczach tylko spojówki przesuwały się spazmatycznie, próbując na próżno rozpoznać otoczenie. Pokoju, który wynajęłam na Pradze nie znałam jeszcze jak własną kieszeń, ale z całą pewnością ten, w którym się teraz znajdowałam nie był nim.

Pieniądze!

Krew odpłynęła mi z ciała pod wpływem tej myśli, serce zatrzymało się w miejscu. Odechciało mi się żyć, choć jeszcze nie miałam stuprocentowej pewności, czy straciłam torbę, a wraz z nią funty, których nie zdążyłam wymienić na złotówki i wpłacić na konto.

Bałam się wstać, bałam się patrzeć, bałam się, że nie zobaczę torebki. Myślałam jedno, a moje ciało zrobiło drugie...

Na autopilocie wyskoczyłam z łóżka, zdałam sobie z tego sprawę z opóźnieniem. Działo się milion rzeczy na raz, większość w mojej głowie.

O mój Boże. To nie moje ubrania...

Ku mojemu zdziwieniu nie załamał mnie ten fakt. Nie tak jak powinien. Kij z ciałem, kij z fizycznością, kij ze mną. Najważniejsze były studia, dlatego prawdopodobieństwo utraty pieniędzy pogrążyło mnie teraz do tego stopnia, że miałam wrażenie, iż balansuje na granicy życia i śmierci.

Bombardowały mnie pytania na zmianę ze wspomnieniami, ale jakby w formie fleszy. Gdzieś z tyłu głowy przemknęło mi nieracjonalne dla tej chwili spostrzeżenie o tym, że dawno już nie spałam w ciepłej pościeli.

Gdzie jestem? Która godzina? JAKI DZIŚ DZIEŃ? Co się stało? Czy jestem cała? Co z zajęciami? Czy wszyscy wiedzą, co narobiłam? Czy wszyscy się ze mnie śmieją? Nikt mnie nie lubi? A jeśli wieści dotarły już do rektora? Czy wyrzucą mnie ze studiów z etykietą skandalistki?

Moja głowa była rozszarpywana przez mnożące się niewiadome.

Nic nie wiedziałam. Prócz tego, że okropnie zawiodłam się na sobie. Cała duma, która przepełniała mnie jeszcze tak niedawno, teraz była kompletnie nieuchwytna. Zrujnowała mnie jedna głupia decyzja.

Alkohol.

A może ktoś mi coś dosypał?

Wpatrując się w leżącą na podłodze zamkniętą torbę, czułam jakbym przeżywała zapaść, bałam się do niej zajrzeć. Wiedziałam, że jeśli nie ma w środku dorobku mojego życia to będzie koniec. Koniec wszystkiego. Koniec mnie.

Zwykle brałam byka za rogi, ale teraz nie umiałam. Zwlekałam, ciężko dysząc. Serce ani na moment nie zwalniało.

To było moje być albo nie być...

Ręce mi się trzęsły, gdy w końcu złapałam za suwak torby.

Jezu...

Moje oczy dostrzegły saszetkę, w której trzymałam funty. Portfel też widziałam.

WUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz