– No, no, no... – Florian wyszczerzył się, machając brwiami, podczas gdy ja chciałem zapaść się pod ziemię. Nigdy nie zachowałem się aż tak głupio. Moja nieśmiałość miała swoje granice! Tylko nie wtedy, gdy stanęła przede mną dziewczyna, która mi się spodobała...
Julia...
Już samo jej imię obudziło we mnie ekscytację. Na zajęciach nie musiałem na nią patrzeć, żeby widzieć tę frapującą żyłkę na czole. Przez cały czas boleśnie czułem ciepło bijące od drobnego ciała, które aż się prosiło, żeby zabrać do domu i nakarmić. Wymieniałem w myślach, co mógłbym jej ugotować. Nieważne, że potrafiłem przygotować jedynie kanapki i to nie najwyższych lotów, bo to i tak były tylko fantazje. Przynajmniej, dopóki Julia nie dogoniła mnie, każąc na siebie patrzeć. Fantazje przerodziły się w nadzieję na ich spełnienie. Ona mnie polubiła, mimo że nie dałem ku temu najmniejszego powodu!
Spijałem każde słowo, które wyszło spomiędzy jej idealnych warg, a to co odkrywały, gdy się rozchylały dosłownie mnie poraziło. Stomatologia była moim powołaniem, a zęby Julii stanowiły spełnienie marzeń każdego dentysty. A przynajmniej fetyszysty...
Kochałem zęby. Każdemu patrzyłem na nie mimowolnie. Przyglądałem się bez względu na to czy były w moim mniemaniu brzydkie czy ładne. Podświadomie analizowałem, co można w nich zmienić. U Julii nie było, co poprawiać. Miała duże olśniewające jedynki, śliczne dwójki, urocze kły, cały uśmiech... Cała twarz...
Choć już zniknęła, wciąż widziałem jej zielone oczy i brązowe włosy. Wszystko mi się w niej podobało, a teraz w dodatku dała mi podstawy, by uważać, że ma także wyjątkowy charakter.
– Nestor! – śmiech Floriana wybudził mnie z transu. – No mówże. Co to za Julia? – znów pomachał brwiami, jakby doskonale znał odpowiedź. – Czyżbyś został uwiedziony?
– Przestań... – sapnąłem, osłaniając sobie dłonią twarz. Nie krępowałem się zbytnio Florianem, ale wspomnieniem tego, jak zrobiłem z siebie przed Julią niepotrafiącego normalnie rozmawiać dzikusa już tak. Chciałem cofnąć czas. Zamiast tego westchnąłem ciężko i zrezygnowany ruszyłem do schodów.
– Stary – zawołał za mną Florian i podbiegł, by się ze mną zrównać. – Co ci leży na wątrobie?
– Wygłupiłem się, a co innego? – prychnąłem.
– Dlaczego tak uważasz? Wyraźnie słyszałem, jak powiedziała, że cię lubi. Nie mogłeś zrobić nic głupiego.
– Owszem, mogłem. Jestem w tym mistrzem – sfrustrowałem się. – Rano, kiedy podeszło do mnie kilka osób z grupy przynajmniej wymieniłem się z nimi imionami jak cywilizowany człowiek. A dopiero potem uciekłem... – powiedziałem pomijając powód swojej ewakuacji. Nie byłem w stanie wystać z tamtymi ludźmi, kiedy niejaki Bartek potraktował mnie gardzącym spojrzeniem, które zatrzymał na logo mojej marynarki, rzucając jednocześnie obraźliwym pytaniem czy dostałem się na WUM dzięki znajomościom bogatych rodziców. Głupia marynarka. Prawdopodobnie nigdy więcej już jej nie ubiorę.
– No, a z Julią jak było? Przecież nie uciekłeś nigdzie – zauważył. Już miałem mu wyznać, że niemal paliło się za mną, kiedy opuszczałem salę i że Julia mnie dogoniła, ale zaniemówiłem, bo znów ją ujrzałem. Stała w grupie na parterze anatomiku. Obejmowała ją jakaś dziewczyna. Wszyscy się śmiali. Zamarłem w półkroku, kurcząc się w sobie.
Na bank właśnie opowiada im o dziwaku, którego poznała.
Chciałem wierzyć, że Julia jest na takie zachowanie za dobra, ale nawet mimo przeświadczenia, że nie pasuje do niej szyderstwo, fakt był taki, że w ogóle jej nie znam.

CZYTASZ
WUM
Novela JuvenilWarszawski Uniwersytet Medyczny jak co roku wita nowych studentów, oferując im szereg różnych kierunków. Stomatolog to też lekarz, ale... "- Co robi dentysta, gdy zasłabnie mu pacjent? - Dzwoni po lekarza". Cóż... Ten dowcip nieustannie krąży na le...