Rozdział 10

117 32 17
                                    

Droga Julio,

przepraszam, że odpowiedź zajęła mi tyle czasu. Zapewniam Cię, że zużyłem tonę papieru i nie spałem całą noc, a nawet dwie pisząc do Ciebie.

Wydałem z siebie kolejny, jeszcze bardziej sfrustrowany niż poprzednim razem ryk i zgniotłem kartkę. Po chwili wyprostowałem ją, żeby podrzeć na drobne kawałki. Nie miałem pojęcia, co powinienem napisać, a bardzo chciałem jak najszybciej przekazać Julii list. Spieszyło mi się tak, ponieważ pożądałem jej odpowiedzi. Wczoraj nie udało mi się zatwierdzić finalnej wersji, straciłem cały dzień, a dziś nastał już piątek. Po prostu musiałem wreszcie coś wymyślić. Nie wyobrażałem sobie czekać z tym do poniedziałku. Byłem już naprawdę zdesperowany, a mimo to wyrzuciłem kolejną kartkę zaraz po tym, jak napisałem „Droga Julio". Kiedy ona zwróciła się w ten sposób do mnie było w tym coś naturalnego, ale kiedy ja chciałem zrobić to samo czułem, że to dziwne. A i tak znowu zacząłem...

Droga Julio,

bardzo chciałbym być z Tobą w grupie.

Nie, no. Co za farsa.

Skup się, Nestor i stwórz coś sensownego.

Wygładziłem dłonią czystą kartkę...

Droga Julio,

Kosz, kosz, kosz, kosz...

– A co ty nie śpisz? – podskoczyłem zaskoczony głosem Floriana. Siedziałem przy stole, który można powiedzieć, że stał trochę w kuchni, a trochę w salonie. Piekarnik wskazywał czwartą nad ranem. Wokół mnie panował istny burdel.

– Nie – burknąłem.

– Histologia? – próbował odgadnąć, czego się uczę.

– Julia – prychnąłem.

– O rany – Florian wybuchnął śmiechem, który o tej porze mógł obudzić sąsiadów. – Pokaż to – sięgnął po mój list.

List to trochę za dużo powiedziane...

– Droga Julio – przeczytał, dusząc się ze śmiechu. – Napisałeś dwa słowa przez jakieś... – spojrzał na zegarek. – Czterdzieści cztery godziny?

– Napisałem milion słów, ale one się nie nadawały.

– Pisz... – polecił, oddając mi kartkę. – Bardzo się cieszę, że udało mi się wywołać uśmiech na twojej twarzy – podyktował.

W sumie dobre.

– W tym miejscu mógłbyś wspomnieć, że bardzo ci się podoba ten uśmiech, ale wiem, że to dla ciebie za dużo, więc przejdźmy dalej... Dziękuję za miłe słowa odnośnie moich rysunków. Z wielką chęcią będę dzielił się z tobą wszystkimi następnymi... – podał kolejne zdania, które zapisałem. – W tym miejscu jest pole do jakiegoś żartu, mógłbyś nawiązać do różnych preparatów, wiesz od żołądka do mięśnia sercowego przez spermę, ale wiadomo, że tego nie zrobisz, więc kontynuujmy... – Czekoladki są całe twoje, ale zapomniałem podarować ci do nich kawy, więc chętnie cię na nią zabiorę.

– Ojej... – wymamrotałem, gdy dotarło do mnie znaczenie słów Floriana. Długopis albo raczej palce odmówiły mi posłuszeństwa pod koniec zdania.

– No śmiało. To nic takiego.

– No nie wiem... Dla mnie to brzmi jak zaproszenie na randkę.

– Bo to jest zaproszenie na randkę, ale subtelne. Nie będzie chciała to ci napisze, że nie lubi kawy, ale założę się, że jednak powie, że kocha kawę nawet jeśli jej nie znosi. Pisz.

– Wymyśl jakąś alternatywę. Jeszcze bardziej subtelną.

– Zamień kawę na kakałko i będziesz miał subtelniej – palnął. No to mu się udało, musiałem przyznać. Śmiech był mi potrzebny. Trochę się rozluźniłem i dzięki temu sam wpadłem na pomysł, który bardziej do mnie pasował.

Może i rzeczywiście byłoby sprawiedliwie, gdybyś podzieliła się ze mną czekoladkami, ale nie lubię słodyczy. Możemy się zatem umówić, że jeśli wejdę w ich posiadanie to będę Ci je oddawać.

– Dajesz jej w ten sposób do zrozumienia, że nie chcesz się z nią spotkać.

– Niby gdzie?

– Jakbyś ją zaprosił na kawę, a ona by powiedziała, że nie lubi kawy to przekaz byłby tak jasny, jak to, że ona zaprasza cię na czekoladki, a ty jej piszesz, że ich nie lubisz – wyjaśnił.

– No może masz rację – przyznałem, skreślając swoje wypociny.

Co dwie głowy to nie jedna, a mimo to ślęczeliśmy nad tym aż zrobiło się ciasno z czasem.

– Powinienem jeszcze się odnieść do jej post scriptum.

– Nie pamiętam, co w nich było.

– O przeniesieniu się do jej grupy.

– Hm – zastanowił się. – Na razie to przemilcz. Dzisiaj dostanę odpowiedź, czy ten cały Henryk zgodzi się pójść ci na rękę.

Prawie spóźniłem się na zajęcia. Najważniejsze jednak, że miałem ze sobą gotowy list. Gorzej, że nie wiedziałem, jak dostarczyć go Julii. Ujrzałem ją dopiero o jedenastej. Czekała na wykład z biofizyki, na który i ja się wybierałem. Nie mogłem do niej podejść, była w towarzystwie licznych znajomych. Jej grupa zgrała się znacznie bardziej niż moja. U mnie ludzie stali w parach, trójkach, niektórzy w czwórkach i byłem jeszcze ja w swojej mocnej jedynce. Chciałem się z kimś zakumplować, ale na razie jedynie przygotowywałem się do tego mentalnie.

– Cześć, Nestor – rzuciła nowoprzybyła dziewczyna, machając już do swojej koleżanki.

– Cześć, Ola – odpowiedziałem.

– Ala – poprawiła.

No ja pierdolę. I jak ja niby mam się zasymilować, jak mi wiecznie wiatr w oczy wieje?

– Przepraszam... – wymamrotałem, ale ona już mnie minęła. Westchnąłem z bezradności, a następnie przypomniałem sobie o Julii. Zamierzałem zerknąć na nią dyskretnie, ale zostałem natychmiast przyłapany. Patrzyła wprost na mnie. To dodało mi trochę skrzydeł. Usta drgnęły mi, wyrywając się do uśmiechu, ale nie rozwinęły się w niego. Surowa mina Julii wprawiła mnie w nieprzyjemny stan. Odpuściła. Pomyślała, że nie chcę z nią rozmawiać, skoro nie dałem jej wczoraj odpowiedzi. Musiałem to naprawić, dlatego odważyłem się wejść w sam środek tłumu, kiedy nadszedł czas wkroczenia do auli. Dobrnąłem do Julii. Mając ją tuż przed sobą, wsunąłem w jej dłoń kopertę, ale kiedy spojrzała przez ramię i jej oczy znalazły się tak blisko moich sparaliżowało mi mózg. Szybko skręciłem w pierwszy lepszy rząd i ocknąłem się pędząc w kierunku jego końca. Zwolniłem raptownie, serce jednak waliło mi dalej. Zupełnie nieadekwatnie do sytuacji... Znów chciałem cofnąć czas. Zrezygnowany opadłem ciężko na fotel i zamarłem. Kątek oka widziałem zbliżającą się do mnie Julię. Nie zdążyłem przygotować się mentalnie, kiedy zajęła miejsce obok, a już na pewno nie byłem gotowy patrzeć, jak otwiera przy mnie mój list. Raczej nigdy nie powiedziałbym tego, co w nim napisałem, a jeśli ona przeczyta go przy mnie to będzie tak jakbyśmy rozmawiali. Nie mogłem jednak nic zrobić. To się działo.

Żeby tylko nie odpowiedziała, że nie lubi kawy...

W takich sytuacjach najlepiej wyjąć telefon i udawać całkowicie wyluzowanego.

WUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz