Ty jesteś jak paryska Nike z Samotraki,
o miłości nieuciszona!
Choć zabita, lecz biegniesz z zapałem jednakim
wyciągając odcięte ramiona...
Nike, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Intruz zdjął kaptur i niemal wydałem z siebie okrzyk zdumienia, bo moim oczom ukazał się Hermes. Jego wysmagana wiatrem szata zaszeleściła, gdy skłonił się Afrodycie. Wyglądało to oficjalnie, stąd wywnioskowałem, że w tej chwili wykonuje swoją pracę i ma jakąś wiadomość do przekazania.
– Cóż cię sprowadza, słodki gończe? – bogini uśmiechnęła się szeroko. – Chodź, usiądź z nami. Częstuj się ambrozją, ciastem, owocami w czekoladzie albo...
– Wybacz, Afrodyto, nie tym razem – posłaniec bogów wydawał się poddenerwowany. – Przynoszę wieści.
– Z pola bitwy? – spytałem zaniepokojony.
Hermes jednak pokręcił głową. Cokolwiek miał nam powiedzieć, nie wróżyło to dobrze.
– Lecę prosto z Olimpu. Musicie ostrzec pozostałych, Atena nie działa w pojedynkę, towarzyszy jej Nike, a niebawem dołączy do niej również Helios. Zanim wyruszyłem, widziałem, że szykuje się do lotu. Macie mało czasu.
Już w połowie tych rewelacji, Afrodyta podniosła się ze swojego szezlongu i zaczęła instruować Charyty.
– Dlaczego więc przyleciałeś do nas, nie do walczących? – mój głos drżał od ogarniającej mnie paniki.
Z pewnością nie powinienem bagatelizować Heliosa, lecz to obecność bogini zwycięstwa naprawdę mnie przeraziła. Pochodząca ze starszego pokolenia bogów, córka legendarnej Styks, symbol potęgi i siły. Do Aresa modliliśmy się przed wojną, do Artemidy przed łowami, do Posejdona przed morską wyprawą. Do Nike modliliśmy się zawsze.
– Nie poleciał tam... – odpowiedziała mi Afrodyta – ...bo nie powinno go tu być. Skoro dzieci są zajęte biciem, to wtrącają się rodzice. Wiedząc, że Atena to córeczka tatusia, a Hera wciąż przeżywa to durne jabłko, wnioski nasuwają się same.
– Nie ująłbym tego lepiej – Hermes uśmiechnął się blado.0
– Czyli musimy udać się na pole bitwy! – zawołałem, jednak ku mojemu zaskoczeniu Afrodyta westchnęła i zamiast przywoływać swój rydwan, zniknęła za parawanem.
Z niedowierzaniem patrzyłem, jak jedna z Charyt podaje do jej wyciągniętej ręki wymyślnie haftowany pas.
– Ty udasz się na pole bitwy – sprostowała lekkim głosem bogini miłości. – Ja natomiast polecę w stronę Olimpu i dopilnuję, aby Helios nie wziął udziału w potyczce. Spakuj, proszę, ze sobą nektar, na pewno im się przyda.
Na pole bitwy? Ja? Jedyną bronią, jaką posiadałem, był sztylet, który otrzymałem od Apolla na urodziny. Kilka razy pokazał mi, jak nim rzucać, przy czym wciąż ledwo trafiałem w tarczę. Byłem pewien, że umrę, jeśli udam się tam w pojedynkę. O ile w ogóle trafię.
– A-ale... – w głowie miałem mętlik, bez przekonania chwyciłem buteleczkę z boskim napojem. – Nie znam drogi.
– Pomogę ci – odezwał się Hermes.
Liczyłem na to, że może jednak wybierze się ze mną, lecz on po prostu nakreślił palcem w powietrzu mglisty symbol, a potem dźgnął mnie w pierś. Bardziej poczułem, niż zobaczyłem przepływ jego mocy i nagle wiedziałem, dokąd mam jechać. Jakby wszczepił we mnie kompas.

CZYTASZ
Historia pewnego kwiatu, który pokochał słońce
Любовные романыWszyscy wiemy, jak to się skończy. Ale czy wiemy, jak to się zaczęło? Opowieść o Hiacyncie i Apollonie z nutką dramaturgii, odrobiną zbrodni i iskierką miłości, o jakiej nie piszą w mitologii. Pierwsza część Trylogii Zaginione Mity. 07.05.2022 #1...