Odwróciłam się gwałtownie. Stała za mną Kimi. Na jej widok moje głupie serce paradoksalnie nie zaczęło bić szybciej, a zwolniło. Objęłam ją za ramiona, oparłam głowę o jej włosy. Zamknęłam oczy, wzięłam kilka spokojnych wdechów. Przy niej oddychało się łatwiej, jakby było tam więcej powietrza.
– Wszystko okej? – zapytała, próbując się obrócić i spojrzeć mi w twarz. Przyciągnęłam ją, przytuliłam mocniej. Pozwoliłam jednej łzie spłynąć po policzku w jej włosy, a drugiej kapnąć w ciemność.
– Widziałam tu... – zaczęłam, ale przypomniałam sobie o latarce w swojej ręce – włączyłam ją i poświeciłam na miejsce, gdzie chwilę wcześniej pełznął biały stwór. – Jezu, co się... Gdzie on...
– Spokojnie – powiedziała Kimi, chwytając moją dłoń. Wypuściłam głośno powietrze.
Zabierz rękę, pomyślałam.
Ale tego nie zrobiłam. Nie chciałam.
– Widziałam człowieka... chyba – rzekłam półgłosem, ze wzrokiem utkwionym w wąwozie. – Był biały i... On tak dziwnie chodził... nie miał twarzy, ale na mnie patrzył...
Nie mogłam sklecić prostego zdania, bo nadal się bałam. Przede wszystkim dlatego, że zagrożenie przestało być widoczne.
Spojrzałam na Kimi. Miała zakłopotany wyraz twarzy; nigdy nie wiedziała, jak się zachować, gdy ktoś przy niej płakał. Dlatego tylko patrzyła na mnie z niepewnym uśmiechem. Chciałam usłyszeć jej głos, ale uparcie milczała. To musiało mi wystarczyć.
Objęłam znowu jej ramiona, a ona, jak za każdym razem, oparła głowę o mój mostek. Tam, gdzie serce. Miałam nadzieję, że nie usłyszy jego przyspieszonego bicia.
Poczułam ciepłe ręce obejmujące moją talię i mocny, niespodziewany ucisk w brzuchu. Choć czułam go już wiele razy wcześniej, dopiero teraz potrafiłam znaleźć na niego barwne określenie: motylki. No już, już, głupie motylki. Odlatujcie. Odlatujcie.
Nie puszczałam jej, bo wiedziałam, że ten stwór gdzieś jest, gdzieś w tym lesie, może nawet w pobliżu nas. Czai się i obserwuje, chcąc zaatakować. Nie mogłam pozwolić, by Kimi stała się jakakolwiek krzywda, więc trzymałam ją mocno. Choć w sytuacji zagrożenia moje ramiona mogłyby okazać się niewystarczające.
Poczułam, jak w pewnym momencie zatrzęsła się z zimna, a ja nawet nie miałam bluzy, żeby jej oddać.
– Chodź do namiotu – zadecydowałam.
Odsunęła się, ale nie puściła mojej ręki. Szłyśmy przez jakiś czas w ciszy pomiędzy długimi rzędami drzew, słyszałyśmy głośne skrzypienie ich gałęzi i szum popychającego je wiatru.
– Nie wierzysz mi, prawda? – zapytałam wreszcie.
– Czemu tak myślisz?
– Bo sama pewnie też nie uwierzyłabym w białego człowieka bez twarzy.
Kimi milczała przez chwilę, najpewniej zbierając myśli.
– Nie mogę sobie tego wyobrazić, ale wiem, że nie kłamiesz. A lunatykowałaś kiedyś?
– W sumie to... tak.
Dwa razy w życiu poszłam w nocy do łazienki, a potem obudziłam się rano w ubraniach, nie mogąc sobie przypomnieć, jak się na mnie znalazły. To rzeczywiście mógł być tylko sen. Mimo że wydawał się tak bardzo prawdziwy.
Weszłyśmy do namiotu, Kimi zapięła za nami wejście. Przykryłyśmy się kocami, bo w środku zrobiło się za ciepło na śpiwory. Odwróciła się do mnie plecami, a ja zaczęłam przyglądać się jej pokręconym włosom. Chciałam o coś zapytać, miałam już nawet odpowiednie, proste słowa na końcu języka, ale brakowało mi odwagi, by je z siebie wyrzucić. Z jakiegoś powodu pomyślałam o swojej zmarłej babci: czy ona na mnie patrzy? Kibicuje mi, czy raczej mnie potępia? Co myśli o swojej ukochanej wnuczce, która zakochała się w dziewczynie?
Ta myśl przywołała od razu nieco inną – za 100 lat jest już nas tu nie będzie. Mamy tylko jedną okazję, by żyć pełną życia. I by ryzykować wszystko dla miłości.
– Mogę cię przytulić? – wyszeptałam wreszcie, ale chyba trochę zbyt cicho, żeby usłyszała. Szaleństwem byłoby powtórzyć to drugi raz. Zmarnowałam swoją szansę.
Zasypiałam ze łzami w oczach i poczuciem strachu w sercu. Nie bałam się już potwora, którego widziałam w lesie – on był rzeczywisty, dało się stawić mu czoła. Bałam się potwora zagnieżdżonego w moim sercu, tylko po to, by odebrać mi najpiękniejszą przyjaźń w życiu. Nie znałam jego słabości, nie wiedziałam, jak sobie z nim poradzić, jak go wygonić. Walka z czymś, co nie ma formy, jest najbardziej niesprawiedliwym zadaniem, jakie rzeczywistość stawia przed człowiekiem.

CZYTASZ
Kto tu mieszka?
Mystery / ThrillerGrupa przyjaciółek, która bada opuszczone domy i to, co się w nich kryje. A przy tym bada tajemnice ludzkich zwłok, ludzkich lęków i ludzkich uczuć. Książka jest o prawdziwych osobach. I niektórych prawdziwych wydarzeniach. (Tytuł ulegnie zmianie)