Rozdział 1

592 19 1
                                    

Uciekała.

Co noc to samo. Jej strach, jej lęk.Wychodziły z niej wnętrza. Stawały się jej oddechem, biciem serca, nią... Sen nie był bezpieczny. Wtedy mógł ją dopaść. Zawsze wiedział, gdzie uderzyć, aby zabolało najbardziej. Czuła jak się załamuje. Jej mur, jej uczucia, jej psychika, niedługo upadną, jak strącona kostka domina.

Próbowali pomóc. Lekarze, leki. To samo gówno, które wpędziło ją w taki stan. Nie potrafiła zapomnieć o... To był koszmar napisany przez niezłego komedianta. Jej życie było jedną wielką komedią. Jednak każdy film się kiedyś kończy.

Zamknęła oczy i wróciła do tego wieczoru, który zmienił jej życie, a właściwie nią w niepotrzebne nikomu badziewie. Zamykając powieki czuła jak coś zaciska jej się na nadgarstkach i kostkach.

Chyba nie chcesz umierać w samotności.

Jego ochrypły szept na zawsze pozostał w jej pamięci. Kilka łez popłynęło spod jej zamkniętych powiek.

-Dlaczego?-jej głos, a właściwie marna próba jego wydania, rozpłynęła się w powietrzu.

Nie mogła sobie wyobrazić tego, że lekarze mogą robić takie rzeczy. Kiedy na niej usiadł rozpłakała się na dobre.Podwinął jej bluzkę do góry, liżąc skórę obok pępka.

-Moja, nareszcie moja....

Krzyk wypełnił pomieszczenie. To nie ona krzyczała, jednak był to kobiecy krzyk. Ktoś w pokoju obok robił to, co za chwile miało stać się z nią.

Nie wiedziała ile czasu to robił. Nie wiedziała ile czasu tam była.

Wiedziała tylko to, że jest już nikim. Zwykłą szmatą pieprzniętą w kąt.

Życie to pasmo niekończącego się bólu smutku i cierpienia. Dlaczego dostała taką dawkę?

Obudzona z koszmarnego snu powróciła do równie koszmarnej rzeczywistości. Mieszkała w małym wynajmowanym mieszkanku na poboczu. Czynsz nie był zbyt duży, więc nie musiała się przejmować pieniędzmi. W sumie rozglądając się po mieszkaniu nie wiedziała, za co płaciła. Hydraulika i elektryka nie były w najlepszym stanie.Ramy okien i drzwi były...chociaż nie...nie były, ledwo się trzymały. Przez co w nocy robiło się strasznie zimno. Saszy, nawet to nie przeszkadzało, kiedy zalewała ją fala gorąca budząc się i wracając do rzeczywistości z horroru w jej głowie. Patrząc na ściany można było pomyśleć, że kiedyś były fioletowe. Teraz były po prostu pooblepiane kurzem, szczątkami pasożytów i czymś, czym wolała nie wiedzieć, czym jest.

Usiadła i położyła stopy na poplamionym od kawy dywanie. Materac był przeklęcie twardy, a sprężyny skrzypiały przy najmniejszym ruchu. Przejechała wzrokiem po obskurnym wnętrzu. Wzięła głęboki wdech. Zapowiadał się kolejny wspaniały dzień w piekle. Coś ciepłego otarło się jej o kostkę, wydając z siemię miauknięcie. Podrapała czarnego kota, z białym krawacikiem, między uszkami. Spojrzała w złote kocie oczy, które przenikały ją każdego dnia coraz bardziej. Kotka była jej jedynym przyjacielem. Stare życie wydawało jej się teraz bajką, która nie doczekała się szczęśliwego zakończenia.Gdy rodzice zorientowali się, że terapie nie pomagają, wyrzucili ją z domu....Nie chcieli, aby psuła im opinię idealnej rodziny z obrazka.

Wstała i ruszyła do łazienki,zostawiając po sobie ślady na podłodze. Położyła dłonie na bokach mizernej umywalki i spojrzała na swoje odbicie w brudnym i pękniętym lustrze.Zmarszczyła czoło patrząc na swoje ciemne brąz włosy, które oplatały delikatnie jej ramiona. Spojrzała w swoje oczy koloru zachmurzonego nieba. Jej spojrzenie było zmęczone. Nie pamiętała, kiedy ostatnio przespała całą noc. Koszmary nie dawały jej spokoju od pół roku. Nieraz się nasilały, a niekiedy ustępowały żeby powrócić z podwojoną siłą. Przejechała wzrokiem po swoich drobnych ramionach,wypukłościach na swojej klatce piersiowej i płaskim brzuchu.

Usmażona w trampkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz