Rozdział 18

62 6 0
                                    


Zanim dotarli do domu Oskara mężczyzna ogłuszył Sashę. I tak oto nigdy nie dane jej było zobaczyć drogi prowadzącej do jego posiadłości. Obudziła się na skórzanej kanapie z bólem głowy. Chciała tylko wrócić do swojego mieszkania, wziąć gorący prysznic i modlić się, aby to wszystko okazało się snem. Wstała powoli, rozglądając się po pomieszczeniu. Spojrzała na fotografie.
-Zakochałaś się w psychopacie-mruknęła do dziewczyny na zdjęciu.
Postanowiła przejść się po domu mając nadzieję, że nie natknie się na kogoś z gangu. Mężczyźni przerażali ją, chociaż po części czuła się jedną z nich.
Weszła do ciemnego korytarza. Drogę oświetlała jej tylko mała lampka nocna, postawiona na małym stoliku na środku długiego pomieszczenia. Ściany pomalowane były na bordowo, brak jakichkolwiek zdjęć...w sumie nie było tu żadnych dekoracji. Sasha zauważyła trzy pary drzwi, chociaż na końcu korytarza migotało coś srebrnego.
Nagle zza jednych z drzwi usłyszała głośny huk. Odruchowo nacisnęła klamkę i weszła do środka. Na początku chciało jej się krzyczeć, a później czuła jak ogień z jej żył czerwieni jej policzki.
-Ja...ja...przepraszam-wydusiła i szybko zamknęła drzwi.
Z prędkością światła Oskar znalazł się obok niej. Miał na sobie tylko jeansy. W normalnych warunkach pogapiłaby się na jego dobrze zbudowane ciało, jednak w ułamku sekundy została przygwożdżona do ściany. Mężczyzna zacisnął dłoń na jej szyi, a Sasha czuła jak jej stopy delikatnie unoszą się nad ziemią. Nie mogła oddychać, a strach sparaliżował jej ciało.
-Karą za bycie wścibskim jest śmierć- wysyczał jej do ucha.
-Zabiłeś ją- czuła jak słowa tną jej gardło jak żyletki.
Nagle Sasha była wolna i szybko nabrała powietrza dławiąc się nim. Sebastian stanął miedzy nią a Oskarem.
-Zostaw ją- głos jej wybawcy brzmiał tak spokojnie, że nie pasował do sytuacji.
Oskar zaśmiał się i przejechał palcami po włosach oblizując wargi.
-Przeszkodziła mi w zabawie- odparł.
Sasha widziała groźny blask w jego oczach i schowała się za Sebastiana masując szyję.
Jednak mężczyzna po chwili wszedł do pokoju przyjaciela. Oskar poszedł za nim. Sasha po chwili wahania również weszła do pokoju.
-Musisz z tym skończyć- powiedział Sebastian patrząc na dziewczynę na łóżku, z której właśnie uciekło życie. Krew sączyła się jej po palcach. Na jej trupiej twarzy malowało się zdziwienie. Jej pocięte ciało idealnie pasowało do tego pokoju, w ktorym panował bałagan i pachniało śmiercią.
Sebastian podszedł do jedynej półki gdzie był porządek. Wziął do ręki ramkę ze zdjęciem i westchnął.
-Dlaczego każesz jej na to patrzeć?-spytał i spojrzał na Oskara- Pieprzysz się z dziwkami i każesz jej kurwa na to patrzeć!
-Mam swoje potrzeby-odparł Oskar, który wyglądał jakby ktoś dał mu w twarz.
-Trzy razy w tygodniu? Rozumiem, że próbujesz na swój sposób pokonać ból, ale zabijając te dziewczyny stajesz się tacy jak oni.
-Ty też jesteś mordercą...
-Kim ona dla Ciebie była? Maszyną do zaspokajania?
Oskar ruszył z furią na Sebastiana. W pokoju nastała ciemność. Żarówka po prostu wybuchła. Coś z hukiem spadło na ziemię i poraniło stopy Sashy. Oskar zapalił jedną z bocznych lampek.  Sasha spojrzała na swoje stopy. Na ziemi obok niej leżała ramka na zdjęcia...a raczej to co z niej pozostało. Schyliła się i podniosła z ziemi pogiętą fotografię a kilka odłamków szkła wbiło się w jej palce. Spojrzała na zdjęcie. Była to Caroline. Uśmiechała się szeroko, oczy miała lekko zmrużone jakby patrzyła na coś zachwycającego. Miała na sobie niebieską letnią sukienkę a uwagę przyciągał jej wystający obojczyk. Oskar wyszarpnął zdjęcie z rąk dziewczyny. Wyglądał na zdezorientowanego.
-Przepraszam- powiedział i pocałował fotografię.
On zwariował, pomyślała Sasha i odsunęła się od niego.
-Zabiorę Cię do domu-powiedział Sebastian i przyciągnął ją do siebie. On też próbował ustalić co tak naprawdę się wydarzyło. Zabrał ją do salonu.
-Przepraszam- powiedział, a Sasha poczuła ogromny ból głowy. Zemdlała.
Sebastian zabrał Sashę do jej mieszkania i delikatnie położył na łóżku. Poczeka aż się obudzi i przeprowadzi z nią rozmowę, którą zapamiętają do końca.
W czasie, kiedy Sebastian był w drodze do mieszkania Sashy, wciąż oszołomiony Oskar sprzątał po swoim krwawym stosunku. Gdy skończył zgasił światło, położył się na łóżku i pogrążył w wspomnieniach.
Była przy nim cała...żywa. Jej czarne ubranie było całe pokryte białym proszkiem. Śmiała się i rzuciła w Oskara jajkiem. Nadąsał się lecz po chwili śmiał się z nią. Byli w kuchni i piekli ciasteczka. Tak...ciasteczka. Oskar modlił się żeby nikt go teraz nie zobaczył, ale ona go takim widziała. Czuł, że to wszystko jest takie normalne, tak na miejscu. Serce mu pękało, kiedy myślał, że takie życie nie jest mu dane. Piękny dom, idealna żona i małe śmiejące się maleństwo. Nawet jeśli miał te trzy rzeczy nadal byłby mordercą... Podszedł do swojej ukochanej i przyciągnął ją do siebie.
-Nie ładnie tak robić sobie ze mnie omlet- powiedział i pocałował ją w czoło. Zaśmiała się i pocałowała go w usta. Przyciągnął ją jeszcze bliżej i pogrążyli się w gorących pocałunkach. Ich dłonie jeździły po swoich ciałach. On zostawiał ślady mąki na wypukłościach jej cielesności, pociągała go jak nikt inny. Ona zostawiła odcisk swojej dłoni na jego pośladku. Przygryzł jej wargę i uśmiechnął się szeroko.
-Smakujesz jak żelki- powiedział.
-A ty jak kurczak- mruknęła i odsunęła się od niego. Usiadła na blacie i rozchyliła kusząco nogi, a jej spodniczka podwinęła się lekko do góry. Oskar stwierdził, że zrobiła to nieświadomie jednak takie jej odruchy pociągały go najbardziej.
-Nie żeby coś, ale dawno mnie nie przytulałeś...czuję się samotna- nadąsała się.
Podszedł do niej i pocałował ją w czoło  po czym otarł swój nos o jej. Uwielbiała to.
-To trzeba to naprawić- przygryzł skrawek jej ucha i zaczął całować jej szyję. Objęła go rękoma i wtuliła palce w jego włosy. Czuł bijący od niej zapach bzu, przyjemne ciepło i przyspieszający puls. Dlaczego tak rzadko zwracał uwagę na takie szczegóły? Teraz tego żałował, zdążył przyzwyczaić się do jej obecności i przestał ją doceniać.
Przejechał dłońmi po zarysie jej piersi i położył je na jej udach. Objęła go nogami i przyciągnęła bliżej. Mruknął i zaczął powoli rękoma jechać w górę po jej udach. Wessała się w jego usta i przywarła do niego całą sobą.
Czy była dla niego maszyną do zaspokojenia się? Uwielbiał z nią uprawiać seks. Czuł wtedy że jest jego. Nigdy jej do niczego nie zmuszał, a ich pierwszy raz był dla niego magiczny. Oczywiście czasem wymigiwała się bólem głowy czy zmęczeniem, ale wtedy tulił ją całą noc albo po prostu rozmawiali. Właściwie najbardziej kochał to, że po wszystkim mogła się w niego wtulić, a on gdy zasnęła bawił się jej kosmykami włosów lub po prostu patrzył jak śpi. Naga, krucha, skulona w jego ramionach...czuł, że należy do niego a cały świat może się walić. A jeśli chodzi o ciasteczka? Do niczego nie doszło. On przez przypadek wylał mleko na jej nogi. Podskoczyła zaskoczona. Pocałowała go.
-Czekoladowe ciastka...mniam.
Zasnął marząc o tym aby Caroline znów mogła spojrzeć na niego swoimi niebieskimi oczami, żeby znów mogła się na niego obrazić, a on udobruchałby ją robiąc  "noski noski".



Usmażona w trampkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz