Rozdział 2

236 17 0
                                    

Jego dane wyrzuciła w parku i zdała sobie sprawę, że się uśmiecha. Właśnie zabiła człowieka, a czuła się jakby, choć część jej duszy została wyzwolona. Gdy wróciła do mieszkania było już po trzeciej. Poszła do łazienki zmyć z dłoni zaschniętą krew. Ciecz obryzgała również jej twarz. Wycierając z siebie krew zapragnęła się położyć i spać tak długo, aż sama się obudzi. Miała wrażenie, że ta noc będzie inna i spokojnie do upust swojemu zmęczeniu. Kotka tanecznym krokiem weszła do pomieszczenia i zwinnie wskoczyła na umywalkę. Miauknęła i pokazała dziewczynie język.

Ona wiedziała.

Idąc na kolejne zajęcia, myślała o wczorajszej nocy. Brzydziła się tym, że zabicie człowieka dawało jej tyle spokoju i satysfakcji. Było ich jeszcze pięciu. Pięciu bydlaków zabawiających się jej ciałem przez kilka tygodni, a po tym wszystkim byli demonami w jej umyśle.

Poczuła na sobie czyiś wzrok. Odwróciła się powoli i natrafiła na spojrzenie chłopaka z kafejki. Zmarszczyła czoło. Miała złe przeczucia. Odetchnęła głęboko. Od nauki nie ucieknie. Prychnęła cicho pod nosem i uśmiechnęła się kpiąco. Kierunek studiów: Psychologia.

Kotka owinęła swój ogon wokół kostki dziewczyny. Odgoniła ją jednym machnięciem ręki. Myślała nad wczorajszym zajściem i nad tym ile emocji jej to przyniosło. Ulga. Jednego mniej.

Ciekawe, jakie to by było uczucie zabić wszystkich pozostałych. Kusiło ją te pytanie i podniecała myśl o zdobyciu odpowiedzi.

Ktoś zapukał do drzwi. Sasha krzyknęła cicho w myślach. Kogo tu niesie o tej porze. Słońce chyliło się ku horyzontowi, a powietrze tak jakby stanęło w miejscu. Nadchodzi burza... Dziewczyna była zaszokowana bardziej tym, ze ktoś w ogóle do niej przyszedł, niż godzina tego najścia.

Przejechała palcami po włosach. Odgarnęła ciemne kosmyki do tyłu i ruszyła niepewnie otworzyć. Wzięła głęboki wdech z myślą, że to zapewne listonosz albo jakiś świadek Jehowy lub co gorsza...sąsiadka. Żadne z jej przypuszczeń nie sprawdziło się.

-Masz może trochę cukru do podziałki? Wiesz, ciasteczka.

-Ty tu nie mieszkasz- odparła sucho-Ty pewnie nawet nie umiesz piec. Co tu robisz?

-Umówić się na kawę- uśmiechnął się ukazując białe górne kły.

-Skąd wiesz, że tu mieszkam?

-Popytałem trochę...

-Śledziłeś mnie- stwierdziła i wpuściła chłopaka do środka.

-Przyznaje- pewnym krokiem przeszedł przez korytarz i wszedł do jej małej sypialni, zwanej również prowizorycznym salonem- nie byłaś łatwym celem.

Mówił głosem osoby, która już wcześniej robiła takie rzeczy.

-Po co tu przyszedłeś, ale tym razem prawdę, proszę- dodała lekko ostrym tonem.

-Mmm ty prosisz- usiadł pewnie na niezaścielonym łóżku, a sprężyny wydały koszmarny pisk.

-To nawet nie jest zabawne.

-Umów się ze mną- powiedział- Co ci szkodzi?

-Strata czasu- odparła pewnie, chociaż w ogóle się tak nie czuła- I tak nie powiesz po co za mną łazisz.

Zaśmiał się.

-Jesteś bystrzejsza niż myślałem. Ale ja stąd nie wyjdę dopóki się nie zgodzisz.

-Zawsze możesz wylecieć- odparła ze słodkim uśmiechem.

Z jego szerokiego uśmiechu został cień szelmowskiego uśmieszku. Wstał powoli.

-Nie zaproponujesz mi czegoś do picia?

-Spieprzaj zanim to z ciebie popłyną krwawe soczki.

Uśmiech powrócił.

-Ostro. Czekam w piątek, tam gdzie ostatnio. Po twoich zajęciach, jeżeli nie przyjdziesz zacznę cię nękać.

Po chwili dziewczyna usłyszała dźwięk zamykanych drzwi. Kotka miauknęła.

Sasha warknęła głośno i gardłowo.

Wchodząc do kawiarni sama nie wiedziała, co czuje. Myśli o nieznajomym męczyły ją, a nawet irytowały.

Ciemnowłosy siedział na jej starym miejscu. Czerń ubrania dodawała mu mrocznego uroku. Musiała to przyznać. Kręcił ją w sposób fizyczny. Wzięła głęboki wdech i ruszyła do wybranego przez niego stolika.

-Myślałem, że nie przyjdziesz- przyznał, kiedy zajęła jedno z pustych krzeseł.

-Żebyś znowu mnie nachodził? Śmiało mogę cię zgłosić za nękanie.

-Coś mi mówi, że niezbyt ufasz naszym stróżom prawa.

Jego uśmieszek zirytował ją.

-Działasz mi na nerwy- powiedziała oschle.- Masz pięć minut, aby powiedzieć mi po co miałam się z tobą spotkać.

-Powiedzmy, że zainteresowałaś mnie. A miałaś się ze mną spotkać, aby hmm... poplotkować.

Może i dziewczyna żyła pod wiecznym stresem i czasami miała zwidy, ale chłopak ani trochę nie wyglądał na typa plotkary.

-Dobrze- powiedziała.- Poproszę z dwoma łóżeczkami cukru i z dodatkiem czekolady.

-Rozpuszczalna?

-Bingo.

Chłopak wstał i złożył zamówienie.

-Jak ci na imię?- spytał, kiedy zajął swoje miejsce.

Prychnęła.

-Sasha.

-Jestem Daniel- odparł z uśmiechem.- Masz bardzo ładne imię Saszo.

-Dziwaczny wymysł matki.

-Z przyjemnością poznam cię bliżej.

Przyjrzała mu się. Jego imię jednocześnie idealnie do niego pasowało oraz wydawało się, że jest dla niego z innej bajki. Przypomniała sobie o nieboszczyku. Była tak okrutna, aby kogoś zabić, a nie potrafiła spławić jednego metalowca.

Kelnerka przyniosła ich zamówienie.

-Po tej jednej kawie odczepisz się ode mnie- nie było to pytanie, a raczej rozkaz.

-Nawet gdybym chciał nie mogę- uśmiech nie znikał z jego twarzy.

-Dlaczego?

-Rozkaz naczelnego- wskazał palcem na głowę.

-Faceci nie myślą mózgiem- chwyciła uszko filiżanki.

-A czym?- zaśmiał się.

Spojrzała na niego uważnie i wymownie skierowała wzrok na jego krocze.

-A no tak- speszył się lekko.

Zapadła cisza, a dziewczyna upiła łyk słodkiej cieczy.

-Naprawdę chciałbym cię lepiej poznać.

Przeszedł ją dreszcz. Wystarczyło jej, że kilku lekarzy już się z nią zapoznało. Nie potrafiła normalnie żyć, myśleć, każde słowo, każdy czyn mógł przywrócić wspomnienia, a ona nie chciała pamiętać. Pamięć boli.

-Nie pozwolę ci na to- poczuła się jak mała dziewczynka. Kilka uderzeń serca i wszystko wróciło do normy.

-Proszę daj mi szansę- spojrzał na nią błagalnie.- Podobasz mi się.

On też się jej podobał, ale wątpiła czy jest gotowa na taką znajomość.

�����s��{<>

Usmażona w trampkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz