Gdy zaczęła odzyskiwać przytomność otulił ją zapach pomarańczy i przyjemne ciepło.
Otworzyła szeroko oczy i uświadomiła sobie, że znów jest w domu Oskara. Usiadła i skuliła się w narożniku kanapy. Paul siedział na jednym z foteli i przyglądał się starannie ułożonym papierom na stoliku.
-Udało się?-spytała cicho.
-Tak. Liczba trupów się zgadza-mruknął. Nawet na nią nie spojrzał.
Plecy i głowa strasznie ją bolały. Ból przyprawiał ją o zawroty głowy i chęć zwymiotowania. Przejechała ręką po karku i wyczuła cztery szwy. Skrzywiła się.
-Co to jest?- spytała patrząc na papiery, które wyglądały jak akta policyjne.
Spojrzał na nią i westchnął.
-Zamknij się, laluniu.
Sasha zacisnęła usta w prostą kreskę i skupiła wzrok na tlącym się żarze w kominku.
Czuła na sobie spojrzenie dziewczyny ze zdjęcia. Przeniosła wzrok na fotografię i zamyśliła się. Nie mogła pojąć jak Oskar mógł zakochać się w takiej dziewczynie. Według niej pasowali do siebie jak owca i wilk. Wilk pożarł owce i teraz ma z tego powodu moralnego kaca. To nie miało sensu.
-Co się wtedy wydarzyło?-spytała w końcu.
-Nie żyje, po co drążyć temat?-warknął Paul.
Zerknęła na niego. Czuła jak ciekawość coraz bardziej napiera na jej umysł. Musiała dowiedzieć się, co się wtedy wydarzyło.
-Więc, dlaczego wy nie możecie zapomnieć?
Opadł na fotel i przejechał dłonią po twarzy.
-Ty nic nie rozumiesz. Byliśmy czymś w rodzaju rodziny. Pierdolonej rodzinki, która miała tylko siebie. Masz nas za morderców i złodziei, ale nawet największy drań ma jakiekolwiek uczucia. Nawet te najprostsze jak głód musiał ktoś spełnić.
-Ci, których kochamy najbardziej odchodzą najwcześniej-powiedziała Sasha, przypomniawszy sobie słowa jej babci.
Paul wziął głęboki wdech i znów pochylił się nad papierami.
-Paul...
Srebrny sztylet przeciął powietrze tuż nad jej nosem. Odruchowo cofnęła się i wydała z siebie cichy pisk.
Skąd on wytrzasnął sztylet?! Jej myśli krzyczały. Patrzyła przerażona na mężczyznę.
-Mówiłem. Zamknij się, laluniu.
Ostrze wbiło się w ścianę i weszło aż do rękojeści.
-Niezły rzut-powiedział Oskar, który jakby pojawił się znikąd.
Podszedł powoli do Paula i usiadł obok niego. Rozsiadł się na fotelu i na chwile skupił wzrok na zdjęciu. Westchnął i spojrzał na poukładane fotografie i jakieś zapiski.
-Myślałem, że trudniej jest okraść komisariat-mruknął-Znalazłeś coś ciekawego?
-Po co wam policyjne akta?-Sasha prawie krzyczała.
Oskar tylko na nią zerknął.
-Nie ma ich tutaj-powiedział Paul i z rezygnacją opadł na fotel.
-Któryś z nich musiał być karany.
-Tego nie wiesz. To mógł być każdy.
-Tylko oni mają te pieprzone tatuaże. Czarne róże, których ciernie krwawią- Oskar zamknął oczy i wziął kilka głębszych wdechów-Musimy znaleźć ich bazę. Muszą gdzieś przebywać.
-Organizują dziwne obrzędy w zapomnianym przez Boga parku cztery kilometry na wschód od miasta-powiedziała Sasha-Byłam tam.
-Zaprowadź nas tam-Oskar gwałtownie wstał.
-Nie. Najpierw zaprowadzisz mnie do Caroline.Jednym z praw rządzących światem jak i ludźmi, to spodziewać się niespodziewanego. Mijając bramy miejscowego cmentarza Sasha poczuła przechodzący po jej ciele dreszcz, który napełniał ją dziwnym podnieceniem. W powietrzu dało wyczuć się zapach łez, żalu i rozpaczy.
-Prawie jak w domu- mruknęła.
Oskar szedł przed siebie bez słowa, szybko omijając stare nagrobki. Weszli do trzeciego rzędu od końca. Oskar zatrzymał się gwałtownie, a z jego gardła wydobył sie głośny ryk.
Sasha przyspieszyła kroku czując duszący zapach rozkładu. Wszędzie było pełno much, popielaty nagrobek umazano bordową cieczą. Dwa znicze wypełnione były tą samą cieczą. Dziewczyna podeszła bliżej.
-To krew.
Zauważyła dosyć duże zawiniątko. Mężczyzna podniósł je zostawiając ropowe ślady na swoich dłoniach. Rozwinął pakunek, a do ich płuc dostał się duszący odór rozkładającego ciała czarnego szczeniaka.
-Cholera!- Oskar odrzucił psa, przyklęknął biorąc kilka głębszych i szybkich wdechów.
Sasha zgięła się w pół. W jej umyśle ktoś krzyczał głosem, który błagał o litość. Poczuła metaliczny smak w ustach. Kilka kropel krwi spłynęło po jej wargach. Wyprostowała się gwałtownie i zobaczyła błękitne kobiece oczy szeroko otwarte z przerażenia. Zjawa zniknęła. Sasha oparła się o nagrobek oddychając szybko. Spojrzała na swojego towarzysza. Cofnęła się widząc jego zaszklone spojrzenie pełne dezorientacji i furii.
-Nie mieli prawa tu przychodzić-powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Opowiedz mi co się wtedy stało.
Wziął znicz z jednego z nagrobków i rzucił go w krzyż za nimi.
-Nie twój zasrany interes! Ona należy do mnie! Zawsze będzie tylko moja
CZYTASZ
Usmażona w trampkach
ActionWłącz wiadomości. O czym znów mówią? Złe informacje napływają do nas z każdej strony. Jednak nikt z tym nic nie robi. Dlaczego? Morderstwa, gwałty, kradzieże są czymś co uważamy już za normalne. Ludzie stali się nieczuli. Nie zareagują, dopóki to i...