Rozdział 9

95 12 0
                                    

Stała przed szafą i nie wiedziała, co ubrać. Szykowała się na tę randkę już od dwudziestu minut i według jej przekonania o dziesięć minut za długo.

Aż podskoczyła, kiedy rozległo się dzwonienie telefonu. Rzadko, kto do niej dzwonił...prawie nigdy. Podeszła do telefonu i po chwili wahania podniosła czarną słuchawkę.

-Saha?

-Tak- odparło po chwili, gdy rozpoznała głos Alexa.-Skąd masz mój numer?

-Tajemnica... Wybacz, ale nie możemy się dzisiaj spotkać.

-Dlaczego?

-Coś mi wypadło, przepraszam. Śpieszę się. Wpadnę do Ciebie później. Miłego wieczoru Słodziutka...-potem słychać było tylko głuche sygnały.

Dziewczyna odłożyła słuchawkę na miejsce i posmutniała. Nie chciała tam iść to prawda, ale nie wiedziała, że Daniel może dać jej kosza.

Opadła na łóżko i wypuściła głośno powietrze.

-Faceci.

Miała złe przeczucia. Nie wiedziała czy chodzi w jej odczuciach o Daniela czy o nią samą.

Przechyliła głowę i wyjrzała przez okno. Robiło się ciemno. Za chwile Ziemie ogarnie szarość a następnie zapanuje mrok. Dziewczyna bała się co przyniesie jej noc.

Nie mogła zasnąć, coś znowu nakazywało jej wyjść. Nie chciała tego robić, wyjście napawało ją lękiem, ale pokusa była za silna. Nie wiedziała, dokąd idzie. Czuła tylko chłód powietrza, a obraz, co chwile jej się zamazywał. Widziała tylko białe linie... czyżby szła środkiem ulicy? Słyszała swój świszczący oddech. Czuła przyśpieszony rytm swojego serca, ale nie czuła swojego ciała. Kończyny podejmowały decyzje za nią.

Wiatr zmierzwił jej włosy. Zobaczyła przed sobą oślepiający blask.

A potem....a potem nic już nie czuła.

Otworzyła oczy i spojrzała na popękany sufit. Usiadła i czuła jak żołądek podnosi się jej do gardła. Siedziała na środku długiego i szerokiego na jakieś dwa metry korytarza. Ściany pomalowane były na biało, choć teraz zdawały się być zielone przez odbijające się od nich słabe światło. Wstała, choć nogi ugięły się pod nią, a ona zakołysała się. Miała na sobie czarną spódniczkę i biały top. Poparła się dłonią o ścianę i wzięła kilka głębokich oddechów; kręciło jej się w głowie. Światło zgasło a korytarz wypełnił mrok.

Zrobiło się jasno, chociaż światło zaczęło migotać. Ruszyła przed siebie trzymając się ściany. Co chwila mijała jakieś białe drzwi, a światło gasło, aby po chwili znów zabłysnąć słabym, bladym blaskiem.

-Ja już będę grzeczna...-wymamrotała.

Szła dalej a korytarz zdawał się nie mieć końca. Jej serce zamierało za każdym razem, kiedy gasło światło. Czuła na sobie czyiś wzrok. Stanęła i spojrzała za siebie. Nikogo tam nie było. Zmarszczyła brwi, a światło znów zgasło. Odwróciła się z powrotem w stronę, w którą szła. Ruszyła przed siebie.

Wpadła na coś twardego, a ciężkie i silne ramiona zacisnęły ją w żelaznym uścisku. Zaczęła krzyczeć, a wtedy światło zapaliło się znowu...

Przywiązali ją do łóżka.

Nie mogła się ruszać, przez pasy, choć i tak była otumaniona na tyle, że nie była by w stanie uciec. Przy jej łóżku stał jakiś mężczyzna. Miał lekko rudawe oczy i rozbawione spojrzenie. Po chwili do pomieszczenia wszedł drugi.

-Zabawimy się?-spytał.

Rudowłosy uśmiechnął się szerzej i z półki przy łóżku wziął...lejek. Pochylił się nad dziewczyną i ujął jej twarz jedną ręką i przycisnął tworząc z jej ust dzióbek. Włożył jej lejek do ust i wyszczerzył zęby. Drugi podał mu butelkę z czymś przezroczystym, a po chwili wrzucił do niej białą pigułkę. Szybko rozpuściła się w płynie.

-Ciekawe jak będzie jej smakował nasz drink-udał zamyślenie rudawy.

Zaczął wlewać substancję to lejka, a to dostawała się do gardła dziewczyny. Dziewczyna wygięła się i próbowała krzyczeć. Bardzo piekło ją w przełyku, czuła, że zaczyna się krztusić. Nie mogła oddychać a łzy spływały na brudną poduszkę.

-Och, to tylko alkohol etylowy z małą niespodzianką....dobranoc Maleńka.

Otworzyła oczy.

Strasznie bolała ją głowa. Białe światło raziło ją w oczy. Czyżby umarła?

Zacisnęła palce na miękkim materiale. Paliło ją w gardle. Odwróciła głowę i otarła policzek o poduszkę.

Usiadła gwałtownie. Rozejrzała się po pomieszczeniu, chociaż czuła narastający ból.

-Miałaś wypadek-powiedziała niska czarnowłosa kobieta.

-Wypadek?

-Potrącił cię samochód- odparła spokojnie i pomogła dziewczynie znów się położyć.

-Gdzie ja jestem?

-W szpitalu.

Dopiero po chwili udało jej się odczytać imię z piersi kobiety.

-Klara?

-Tak?

-Długo tu leżę?

-Dwa dni- odparła łagodnie uśmiechając się-Ale spokojnie nie masz większych obrażeń. Powinnaś wyjść za parę dni.

Pielęgniarka wyszła a Sasha została sama w jasnym pomieszczeniu, gdzie stało tylko jej łóżko i mała szafka z rogu.

A jeśli oni ją tu znajdą? Jej głowę napełniło tysiące myśli. Dopiero po chwili zorientowała się, że przecież nikt jej nie szuka. Zamknęła oczy. Przez moment czuła dotyk demonów na sobie. Byli w niej, nie wiedziała jak długo jej to robili. Z każdą chwilą czuła narastającą chęć zemsty. Tylko śmierć może ją wyzwolić. Aniołem zemsty jest ona.


Usmażona w trampkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz