Rozdział 6

97 15 0
                                    

Stojąc przed domem z czerwonej cegły nie wiedziała, co począć. Wzięła głęboki wdech i ruszyła do ogromnych drewnianych drzwi. Nadusiła biały przycisk, który kształtem przypominał kota i do jej uszu dotarł drażniący piskliwy dźwięk.
Otworzył jej starszy mężczyzna w garniturze.
-Dzień dobry Georg- powiedziała cicho.
-Jak miło panienkę widzieć- uśmiechnął się- Proszę niech panienka wejdzie.
Niechętnie weszła do ciepłego pomieszczenia. Wszystko w środku było tak sam czerwone jak na zewnątrz. Starsza kobieta lubiła akurat czerwoną barwę i ubóstwiała koty, których zapach sierści przyprawiał o mdłości. Przełknęła ślinę i przeszła do eleganckiego saloniku. Usiadła na czarnej skórzanej kanapie i cierpliwie czekała.
Po chwili przez szklane drzwi, które wyglądem przypominały stare okiennice, weszła siwowłosa kobieta. Miała na sobie czerwony żakiet i spódniczkę tej samej barwy.
-Co tu robi moja Malinka?- spytała ze śmiechem.
-Cześć babciu.
Kobieta podeszła do kanapy, a dziewczyna wstała i mocno przytuliła staruszkę. Nim zdążyła pomyśleć, zaczęła płakać wycierając łzy w czerwony żakiecik babci.
Opowiedziała jej wszystko. O wydarzeniach z całych kilku miesięcy, przez które jej nie widziała. Dziewczyna była bardzo zdziwiona, że starsza kobieta od razu nie zadzwoniła na policę, tylko poklepała ją po ramieniu ze smutnym uśmiechem.
-Nie wyrzucisz mnie? Nie odwrócisz się teraz jak wszyscy?
-Oj Kochanie, jest coś, o czym powinnaś wiedzieć już dawno.
-To znaczy co?
-Obiecałam, że nigdy o tym nikomu nie powiem, a gdybym to zrobiła grozi nam wszystkim niebezpieczeństwo.
-Nic nie rozumiem.
-Ah, ja po tylu latach też. Malinko to, co robisz jest złe, ale w pewnym sensie potrzebne.
-Zabijanie jest potrzebne?
-Jeśli zabija się demony.
-Myślisz, że przyniesie mi to spokój?
-Będę się modlić za twą duszę Kochanie, może kiedyś każdemu z nas uda się uzyskać odkupienie.
-Od kiedy stałaś się taka pobożna?
-Bo widzisz, czasami jedyną drogą wyjścia, jaka nam pozostaje jest Bóg.
Zapadła cisza.
Dziewczyna przygryzła wargę i zaciekle wpatrywała się w filiżankę z herbatą.
-Mam coś dla ciebie- powiedziała, w końcu staruszka.
Sasha podniosła wzrok na babcię. Do pomieszczenia wszedł jeden z jej służących i podał jej średniej wielkości czarne pudełko. Dziewczyna wstała i podeszła do babci. Staruszka westchnęła i pewnie spojrzała na wnuczkę.
-Zostawił mi to twój dziadek-powiedziała.-Niestety nie może już być tutaj z nami.
Sasha na chwile opuściła wzrok. Jej dziadek miał zawał, kiedy dowiedział się o tym, co demony zrobiły z jego wnuczką.
Kobieta podała dziewczynie pudełko. Ona ujęła je i niepewnie otworzyła czary przedmiot. Szybko zamknęła podaną przez babcię rzecz, mocno zaciskając na niej palce.
-Czy to jest pistolet?
Babcia zachichotała.
-Oczywiście dziecko, a cóż innego? Jestem również...a w sumie sama zobaczysz.
-Dlaczego dziadek daje mi pistolet?
-Uważał, że będzie ci potrzebny, a on się nigdy nie mylił. Dziadek był wojskowym mam kilka takich zabawek jak ta- uśmiechnęła się.
-To nazywasz zabawką?!
-Oj Malinko, jeszcze wielu rzeczy nie wiesz.

 Dziewczyna wracając do domu wstąpiła do sklepu. Potrzebowała czekolady.
Usiadła na starym parapecie, gdzie przez nieszczelne okno wlatywało chłodne powietrze. Zaczynała już trzecią tabliczkę mlecznego przysmaku, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Mruknęła i spojrzała w stronę wejścia.
-Proszę...
Mogła się go spodziewać.
-Dawno cię nie widziałem-powiedział-Stęskniłem się.
-Słabo kłamiesz-zrobiła mu miejsce na parapecie.
Przysiadł się i wyjrzał przez okno.
-Mogę się poczęstować?
Spojrzała na oślinioną przez nią czekoladę. Westchnęła.
-Nie szkodzi...nawet lubię..hmm...w sumie nie wiem jak to nazwać- zaśmiał się.
Też się uśmiechnęła.
-Dlaczego zaszczyciłeś mnie swoją obecnością?
-Zależy mi na znajomości z tobą, wydajesz się być ciekawą osobą.
-No właśnie, wydaję się.
-Niekoniecznie to chciałem powiedzieć-westchnął.-Umówisz się ze mną na drugą randkę? Tym razem obiecuje, że będzie to miły wieczór a w pakiecie ja.
-Nie grzeszysz skromnością. Nie możesz mi zagwarantować, że wyjdę zadowolona.
-Zawsze możesz wyjść zanim coś spieprzę- uśmiechnął się zachęcająco.
-To będzie najnudniejsze pięć sekund mojego życia...
-Aż taki zły nie jestem- zaśmiał się- to będzie dziesięć sekund.
-Kusisz.
-Swoją olśniewającą osobowością czy seksapilem?
-A masz jedno z tych?
Dał jej kuksańca w bok. Obydwoje się zaśmiali.
-Co planujesz?
-Romantyczną kolację. Świece muzyczka i....żarcie z McDonalda.
-Pożar, rock'n'roll i niezdrowe żarcie. Kiedy?
 -Może być nawet teraz- poruszył brwiami w śmiesznym niby zachęcającym geście.
Zaśmiała się.
-Nie jestem przygotowana.
-To chociaż razem pozabijamy demony.
-Demony to my.
Spojrzał na nią z zaciekawieniem.
-Demony są w piekle, Złotko.
-Demony są w ludziach, ludzie to demony. Każdy z nas jest demonem czyiś myśli, czynów, wspomnień. Jesteśmy wysłannikami diabła.
-Czyli na czyściec nie mamy co liczyć?- prychnął.
-Istnieje piekło, niebo...a ziemia? Czym jest ziemia?
-Sądzisz, że ziemia to czyściec?
Spojrzała na niego i westchnęła poddając się.
-Nie wiem.
-A co z Bogiem?
Zamilkła na chwile.
-On sam stworzył swojego przeciwnika, kochał go. Gdyby nie Bóg nie byłoby diabła.
-Skoro Bóg pozwolił mu upaść, a demony są od upadłego...To czy On sam nie sprzymierzył się z Upadłymi?
-Oh... Kiedy ta randka?


Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje wypociny :P Proszę o oponie, bardzo mi na nich zależy :D


Usmażona w trampkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz