Postanowiła pozostać w szpitalu jeszcze jeden dzień, po czym wypisała się na własne żądanie. Wróciła do swojego małego mieszkania i nakarmiła kotkę. Wpatrywała się w zwierzę. Kotka jadła i machała niespokojnie ogonem.
-Coś nadchodzi?-spytała cicho dziewczyna.
Czarna istota nastawiła uszy, ale nie przerywała jedzenia. Dziewczyna nalała sobie mleka do szklanki i powoli je wypiła.
-Czas zacząć przedstawienie...
Odstawiła szklankę i poszła do łazienki.
Znalazła dwie gumki do włosów i zrobiła sobie dwie kitki. Długie włosy opadały jej na ramiona. Wzięła puder i próbowała zamaskować sińce z ramion i twarzy. Nałożyła czerwoną szminkę na wargi i tusz na rzęsy. Wyglądała jak słodka mała dziewczynka. Założyła czarne spodnie i bluzkę. Zabrała ze sobą dość dużą torbę na ramie i wyszła z mieszkania.
Leżąc w szpitalu znów czuła jakby inna dusza napełniała jej ciało. Szybko obrała kolejny cel. Było już późno. Słońce dawało ostatnie słabe promyki pomarańczowego światła. Sasha szła chodnikiem, przez opustoszone miasto. O tej porze ludzie siedzą w domach lub w miejscowych knajpach. Jej cel mieścił się na obrzeżach miasta, gdzie znajduję się tylko jeden dom i bar, w którym gnieździły się największe ofiary uzależnienia alkoholowego lub członkowie gangu motocyklowego...w sumie na jedno wychodziło.
Ziemie ogarnął już mrok. Widziała neon baru ,,Sznycel'', więc jej cel znajdował się blisko, wręcz po drugiej stronie ulicy. Jakiś samochód zwolnił obok niej i dziewczyna usłyszała gwizdy panów siedzących w samochodzie. Okno się zamknęło i samochód przejechał. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i przeszła przez ulicę omijając szerokim łukiem bar. Przeszła przez wąski chodnik prowadzący do drewnianych białych drzwi. Zapukała i uśmiechnęła się.
-Dzień do...-przeszywający ból przeszedł przez jej czaszkę. Pociemniało jej przed oczami i poczuła jak nogi jej miękną. Jej ciało poleciało do przodu, a ktoś, kto otworzył drzwi i zadał cios czymś tępym, złapał ją w swoje silne ramiona i wciągnął do środka.
-Czekałem na ciebie-usłyszała ochrypły męski głos-Teraz się zabawimy maleńka.
Drzwi się zamknęły, a ona z nieznajomym znalazła się w ciepłym, pomalowanym na czerwono korytarzu. Ciągnął ją w głąb domu, nie mogła się ruszać.
-Puść mnie...-z jej gardła wydobył się słaby ledwo słyszalny szept.
-Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz po mnie- zaczął powoli z triumfem w głosie-To była tylko kwestia czasu.
Obraz zaczął jej się zamazywać.
Nagle znalazła się w jego sypialni. Rzucił ją na łóżko. Widziała tylko jego ciemną postać, nie mogła dostrzec jego twarzy.
-Wiesz, bluzki i sznurówki idealnie nadają się do przywiązywania na przykład rąk- powiedział, a w ciemności błysnął jego uśmiech. Podszedł do dziewczyny i ścisnął dłonią jej nadgarstek, a coś szorstkiego otarło się o jej skórę. Przywiązał ją do ramy łóżka, ręce miała uwięzione.
Usiadł na niej. Ciężar jego ciała przygniótł jej miednice do materaca. Pochylił się i zaczął całować ją po szyi. Przełknęła gule wzbierającą się w jej gardle i zebrała w sobie wszystkie siły. Zaczęła krzyczeć, a wrzask wypełnił całe pomieszczenie. Uderzył ją w twarz, a ona krzyczała coraz głośniej. Zakrył jej twarz dłonią i zaśmiał się. W jego śmiechu słychać było coś dzikiego i przerażającego.
-Ciiii, bo zepsujesz całą zabawę- wyszeptał jej do ucha.
Zaczęła płakać, a gorące łzy płynęły po jej policzkach. Nagle usłyszała głośny ryk silnika. Jej napastnik zesztywniał. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy.
-Co do licha...
To działo się błyskawicznie. Mężczyzna wyprostował się, zaczął mówić, a potem wszystko zaczęło wirować. Deski i resztki ściany przelatywały nad ich głowami. Dziewczyna krzyczała, chociaż jej głos zagłuszał odgłos walącej się ściany i pracujący silnik pięknej maszyny. Kilka pęknięć zarysowało się na suficie. Szkło i kołki z drewna powbijały się w ścianę obok łóżka. Sasha widziała jak odłamki szkła przecinają skórę mężczyzny i jak ten krzywi się. Kilka kropel krwi poplamiło jej ubranie. Dopiero teraz mogła zobaczyć jego twarz. Na swój sposób był przystojny. Miał dość grube malinowe usta, ciemne gęste rzęsy i niebieskie oczy mieniące się w dzikim szale. Nie wiedziała jak to się stało, ale jedną rękę miała wolną.
Kiedy wszystkie odłamki upadły ucichł głos silnika.
-Nie chciałem przeszkadzać, ale twój krzyk jest denerwujący- powiedział z lekkim przekąsem chłopak na motocyklu.
Mężczyzna zszedł z Sashy i napinając wszystkie mięśnie ruszył na nieznajomego. Dziewczyna nic nie rozumiała. Podniosła się, a przywiązana ręka wygięła się w dziwny sposób. Nie zwróciłaby na to uwagi gdyby nie ostry ból w barku.
Spojrzała na dziurę w ścianie, a potem na mężczyznę.
Siedział na motocyklu i spoglądał na nich ze znudzeniem. Był przystojny i to bardzo. Miał około dwudziestu pięciu lat, długie, ciemne, faliste włosy i mocno zarysowaną szczękę. Jego zielone oczy błyszczały w półmroku. Ziewnął, a później jego idealne różowe usta zacisnęły się w prostą kreskę.
Iskry zaczęły tryskać jak z fontanny, kiedy ze zburzonej ściany wyleciały kable.
Zsiadł z maszyny i wyciągnął zza paska sztylet. Jasnowłosy ruszył na nowo przybyłego z nową impulsywną siłą. Rzucił się na motocyklistę, a ten jednym zwinnym ruchem wbił ostrze sztyletu pod mostkiem napastnika i mocno szarpnął w dół. Przestrzeń wypełnił wrzask blondyna. Zielonooki z wykopu popchnął go na ścianę, a wnętrzności wyleciały z jego brzucha. Padł na ziemie i jego ciało zaczęło tonąć we własnej krwi. Sasha zaczęła się trząść i po chwili zwymiotowała. Mężczyzna powoli podszedł do niej z lekko skrzywioną miną. Uwolnił Sashe i zaczął się jej przyglądać. Gdy chciał jej dotknąć uderzyła go w policzek, a potem po prostu zemdlała.
CZYTASZ
Usmażona w trampkach
AcciónWłącz wiadomości. O czym znów mówią? Złe informacje napływają do nas z każdej strony. Jednak nikt z tym nic nie robi. Dlaczego? Morderstwa, gwałty, kradzieże są czymś co uważamy już za normalne. Ludzie stali się nieczuli. Nie zareagują, dopóki to i...