Rozdział 4

1K 169 76
                                    

Zmierzałam w stronę drzwi mojego królestwa i nagle usłyszałam przerażający głos niczym z horroru. Podskoczyłam ze strachu i zaczęłam piszczeć, ale najgorzej było, gdy usłyszałam kroki. Bezsilna skuliłam się w kącie i liczyłam na to, że włamywacz mnie oszczędzi. Nie wiem, ile tak siedziałam, ale około piętnastu minut na pewno, a co dziwniejsze - cały czas było słychać głosy, ale nic nie wskazywało na to, że ktoś porusza się po pokoju. Chciałam to sprawdzić, więc - najciszej, jak się dało - podniosłam się i ponownie chwyciłam patelnię. Na palcach podeszłam pod lekko uchylone drzwi i zaczęłam krzyczeć:

- Halo, jest tu ktoś?!

Na moje nieszczęście, ktoś opowiedział:

- A chcesz kulkę w łeb?

Wtedy mało brakowało, a bym narobiła w spodnie.

- Kim jesteś, jeśli można wiedzieć? - zadałam kolejne pytanie.

- Twoim największym koszmarem - odpowiedział swoim strasznym tonem. Wiedziałam, że powinnam uciekać, szczególnie wtedy, gdy włączyła się piosenka jak z horroru.

Chwila, jak to piosenka? Przecież my nie jesteśmy w jakimś kiepskim filmie. Otworzyłam drzwi i to, co ujrzałam, przeszło moje wszelkie oczekiwania. Na moim laptopie stał rudy kotek, który nieświadomie włączył horror wcześniej przeze mnie spauzowany. Obok niego leżał rozbity wazon, a wokół szkła utworzyła się kałuża, z której rudasek pił wodę.

Nie powiem, rozczulił mnie ten widok, więc nawet nie byłam zła na kiciusia za to, że mnie wystraszył. Nie wykonywałam gwałtownych ruchów, aby nie spłoszyć dachowca. Powoli się wycofałam i pobiegłam do kuchni, z której wyciągnęłam plastikową miseczkę i nalałam do niej mleka. Z lodówki wzięłam kawałek ryby na jutro i znowu poszłam na górę. Delikatnie położyłam naczynie i jedzenie niedaleko "włamywacza", który na początku za bardzo się bał, by podejść, ale głód zrobił swoje. Gdy kot zajął się jedzeniem, ja powoli zamknęłam okno, z którego wlatywały nieprzyjemnie zimne powiewy wiatru.

Mały gość niestety był nieufny w stosunku do mnie i gdy chciałam go pogłaskać - podrapał mnie do krwi. Zostawiłam go i poszłam do łazienki, aby opatrzyć ranę. Nie była zbyt głęboka, zakleiłam ją więc plastrem i wróciłam do pokoju. Kotek leżał na moim łóżku pomiędzy poduszkami. Wyglądał jak mały misiek. Wiedziałam jednak, że nie może tam zostać. Był dziki i nie wiadomo, co by zrobił, śpiąc obok mnie. Jednak postanowiłam się tym na razie nie przejmować i posprzątać bałagan. Podniosłam laptop, który - na szczęście - nie ucierpiał i delikatnie pozbierałam resztki wazonu. Rudas przyglądał mi się swoim pojętnym wzrokiem. Od razu go polubiłam.

Poszłam po mop i wytarłam podłogę. W czasie wykonywania tej czynności wpadł mi do głowy pewien pomysł. W piwnicy znalazłam pudełko, wzięłam poduszkę, kocyk i po pięciu minutach kotek miał legowisko. Delikatnie podniosłam twórcę całego zamieszania tak, aby tym razem nie uronić ani kropli krwi. Udało się, a co najlepsze - on nawet się nie przebudził. Pudełko ustawiłam pod biurkiem, a sama zeszłam na dół, aby zrobić sobie herbatę. Po drodze wzięłam kawałek obłędnego sernika o smaku kawowym z nutką cynamonu. Zawsze na noc robię się głodna - nie wiem, co ze mną nie tak.

***

Obładowana żelkami wróciłam do pokoju, aby dokończyć oglądanie durnego meksykańskiego serialu, przez który nieraz tarzałam się po podłodze ze śmiechu. Niestety, po godzinie oglądania musiałam szykować się do snu, ponieważ wybiła pierwsza w nocy. Niechętnie odłożyłam urządzenie na biurko, a sama się podniosłam tylko po to, aby wziąć piżamę, która składała się ze zwykłej białej, za dużej koszulki i dresowych spodenek. Szybko wzięłam prysznic i zaplotłam włosy w niechlujnego warkocza, po to, aby jutro nie musieć walczyć z kudłami. Zajrzałam jeszcze do zwierzaka, które, wyglądało, jak gdyby nigdy nie spało. Stwierdziłam, że pasowałoby mu nadać imię, niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Może coś mi się przyśni. Z tą myślą zasnęłam.

Start Screaming |5sos| [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz