Odwróciłam wzrok. Przestraszona i spłoszona. Chłopak za mną posiadał czerwone włosy i zielone oczy. Wiedziałam, kto to jest. Wpatrywał się z uśmiechem w moją twarz.
- Michael - wyszeptałam z przekąsem.
- Izzy. - Zaśmiał się i po chwili stanął naprzeciw mnie.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam podejrzliwie, unosząc brew i rozhuśtałam się, moje nogi lekko kopnęły w jego brzuch. Byłam zła na niego, byłam zła na cały świat. Złapał je i spojrzał się mi oczy. Spoważniał.
- Emily mnie prosiła, martwiła się. Zresztą ja też. - Puścił mi nogi i położył ręce po obu stronach moich bioder. Speszona jego dotykiem zeskoczyłam z huśtawki. Wkurzona i rozdrażniona podeszłam bliżej wody. On zrobił to samo i po chwili usiadł na drewnianym podeście, klepiąc miejsce obok siebie. Zastanowiłam się i po chwili wahania, usiadłam. Zruciłam buty i skarpetki, miałam ochotę dotknąć powłoki, która wyglądała niczym szklana. Wsadziłam stopy do lodowatej, błękitnej wody, podziwiając widoki. Słońce chowało się za puchatymi chmurami, wysuwając się powoli i nieśmiało świecąc. Las rozciągający się za zbiornikiem wodnym wyglądał tajemniczo.
- Czemu tak wybiegłaś? - spytał, obracając w rękach słuchawki.
- Nie udawaj, że nie wiesz - rzuciłam oskarżycielskim tonem, wlepiając wzrok w czarnego ptaka, który usiadł niedaleko mnie.
- Skąd mam wiedzieć? - rzekł głupio i zaczął gwizdać, chcąc go przywołać.
- Boże - zaklęłam. - Chcesz mi wmówić, że nie brałeś w tym udziału? - Odwróciłam głowę w jego stronę. - Zmarszczył brwi i zawahał się, widać było, że nie wiedział, o czym mówię. - Może ty za mną nie jeździłeś, co? - powiedziałam lekceważąco, mrużąc oczy. Zrobił podobną minę i śledził moją twarz. Otworzył usta, by po chwili je zamknąć. Wiedziałam, że nie uzyskam odpowiedzi, splunęłam do wody i odchyliłam się tak, że prawie leżałam na zimnym drewnie.
- To oto chodzi - po chwili usłyszałam głos obok mnie.
Przekręciłam się na drugą stronę, by napotkać zmartwione spojrzenie, zaraz obok mojej twarzy. Nie powiedziałam nic, jedynie wciągnęłam ze świstem powietrze.
- Ja tylko... - znów ten sam, wkurzający głos. Zła podniosłam się. On zrobił to samo. Nie myśląc, popchnęłam go, chłopak nie spodziewając się nagłego ataku, wpadł z pluskiem do wody.
- Co, tylko!? - wrzasnęłam.
W głębi duszy śmieszyła mnie ta sytuacja. Chłopak próbujący wydostać się na powierzchnie z przyklejonymi do czoła włosami, koloru ognia. Żałowałam jedynie, że nie mam telefonu, takie chwile trzeba zapisywań.
- Izzy - westchnął dalej stojąc w wodzie - ja tylko pomagałem przyjacielowi, zrobiłabyś to samo, gdyby chodziło o twoich bliskich, uwierz - powiedział, przybliżając się do brzegu. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Wytłumaczenia, nie przekonały mnie za bardzo, ale mój mózg potrzebował sporej dawki snu, którego nie zaznałam przez całą noc. Przetarłam oczy, po czym popatrzyłam na Mike'a, który wyciągnął w moją stronę dłoń, oczekując pomocy. Bez zastanowienia pomogłam mu. Mokre ubrania poprzyklejały się mu do ciała, a on sam trząsł się z zimna, jednak nie było mi go żal.
Należało mu się.- Chciałbym ci się odwdzięczyć, ale mi cię szkoda. - Zaśmiał się, na co zmarszczyłam brwi. - Wyglądasz na zmęczoną - oznajmił, mierząc mnie wzrokiem.
- Wcale nie! - zaprotestowałam, jednak wiedziałam, że ma rację.
- Nie kłóć się, ja wiem lepiej - powiedział, po czym podciągnął mnie za rękę. Potykałam się o własne nogi, gdy prowadził mnie przez polną uliczkę. Krzyczałam, ale nic sobie z tego nie robił. Mijane po drodze drzewa były rzeczą, na której skupiłam wzrok. Po paru minutach (lub parunastu - straciłam poczucie czasu) znaleźliśmy się na ulicy. Chłopak zatrzymał się obok czarnego SUV-a.
- Czyli to jest to sławne auto? - zapytałam z udawanym podziwem, przyglądając się lakierowi.
- Ta - mruknął pod nosem, szukając w kieszeniach ciemnych jeansów - jak podejrzewam - kluczyków. Zaklął parę razy, gdy dłoń zablokowała mu się, z powodów mokrych spodni. Wreszcie je znalazł, dumnie pomachał mi przed oczami pękiem kluczy, zawieszonym na breloczku w kształcie pikachu.
- Poczekasz chwilę? - poprosił, otwierając bagażnik. - Muszę się przebrać - wyjaśnił, wskazując na mokre ubrania.
- Tak, jasne - odpowiedziałam natychmiastowo. Nie miałam ochoty wracać do domu Emily na piechotę. Istniała jednak możliwość, że chłopak mnie wywiezie, ale nie przejmowałam się tym za bardzo. Nie w tamtym momencie, kiedy marzyłam tylko o łóżku.
- Łap! - krzyknął, rzucając kluczyki. Złapałam je w ostatniej chwili. Obeszłam samochód i nacisnęłam klamkę drzwi od strony pasażera. Z uśmiechem stwierdziłam, że są otwarte. Wsiadłam do samochodu. Wnętrze było jasno kremowe, a tapicerka obita skórzanym materiałem. Widać, że auto miało swoje lata, jednak było zadbane. Co prawda gdzieniegdzie walały się opakowania po pizzy lub kubeczki po shake'ach, ale nie można się dziwić, skoro jeździli nim nastolatkowie. Nie minęło dziesięć minut, a chłopak siedział na fotelu obok, przebrany w krótkie spodenki z hawajskim motywem i czarną koszulkę. Odpalił auto, które ruszyło z hałasem silnika.
- Masz prawo jazdy? - Uniosłam brew podejrzliwie.
- Nie myśl o tym. - Zbył mnie machając ręką i uśmiechnął się psychopatycznie. Zaczęłam panikować. Moje życie było realnie zagrożone. - Nie bój się, umiem jeździć.
- Jasne - mruknęłam, siedząc jak na szpilkach, nerwowo rozglądając się dookoła.
Po paru chwilach ciszy odezwał się lekko zmęczonym głosem, informując, że mogę włączyć radio, stukając w odtwarzacz.
- Na kasety - powiedziałam zachwycona i pokiwałam głową z uznaniem.
- Ash kocha muzykę z kaset - sprostował i jedną ręką odtworzył schowek, z którego wypadło parę plastikowych prostokącików. - Wybierz coś. - Po tych słowach skupił skupił się na drodze. Wzięłam do rąk około dwudziestu sztuk i na głos czytałam wykonawców. Gdy dotarłam do Electric Light Orchestra, zagwizdałam z podziwem i wsadziłam płytę do odtwarzacza. Po chwili w całe auto wypełnione było dźwiękami piosenki "Confusion". Oparłam się o fotel i zamknęłam oczy.
***
Nie byłam w domu Emily, a moim. Przykryta kołdrą leżałam w moim łóżku. Z obawami rozejrzałam się po pokoju, przypominając sobie wydarzenia z wczoraj. Jedyną rzeczą, jaką pamiętam to śmiech Mike'a, mówiącego, że zasypiam. Zła na niego, że nie posłuchał mnie, gdy mówiłam mu, aby nie jechał do mojego domu, zeskoczyłam z łóżka i podreptałam do kuchni. Obawiałam się spotkać rodziców, lecz zegar na ścianie wskazywał popołudniową godzinę i wiedziałam, że są w pracy. Zobaczyłam Kevina. Posmutniałam momentalnie, uświadamiając sobie, że o nim zapomniałam. Pogłaskałam go, a on patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami. Wtedy dostrzegłam kartkę na stole. Zapisana była niej pochyłymi literami - godzina, nazwa pizzerii i podpis autora notatki - Mike oraz krótka informacja, po co mam tam iść: Musimy powiedzieć ci coś ważnego. Tego można było się spodziewać. Zobaczyłam, że została mi godzina, więc pobiegłam na górę, aby się przebrać. Zostawiłam podobną karteczkę rodzicom, aby się o mnie nie martwili i napisałam, że wrócę tego wieczoru. Wychodziłam z domu pełna obaw, ale chciałam poznać całą tą cholerną tajemnice jednocześnie chcąc spojrzeć w oczy całej czwórce. Kiedy Michael mnie odwoził, polubiłam go, jednak dalej byłam zła i potrzebowałam wyjaśnień.
Rozdział nudny i wgl. Ale taki miał być haha
Mam dla was informacje - rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu^^ za dużo nauki.
Misie!
Dziękuje za komentarze. Naprawde to motywuje do pisania^^ Jeżeli macie pytania odnośnie tego ff - piszcie. Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania ;)
Do nexta skarby!
CZYTASZ
Start Screaming |5sos| [zakończone]
Fanfiction"Gdy życie ci się psuje to po prostu - zacznij krzyczeć. Powierz otchłani swoje żale i odetchnij z ulgą". "I wtedy zdałam sobie sprawe, że cała moja egzystencja, okraszona była kłamstwem". Kochałam ich, a oni mnie okłamali. Nie, inaczej, oni zataili...