Rozdział 23

683 88 50
                                    

Po prostu dziękuje, że jesteście.

***

Czas się zatrzymał. Zaprzestałam jakichkolwiek ruchów. Jego twarz schowana w dłoniach nie ukazywała żadnych emocji. Wpatrywał się we mnie przez szparę między palcami, jakby chciał sprawdzić moją reakcje.

Ja po prostu siedziałam, patrząc się na niego; chciałam uciec, ale coś mnie powstrzymywało. W pewnej chwili podeszła do nas kelnerka. Blondynka z firmowym uśmiechem, roztaczająca wokół siebie fiołkową woń.

- Hej, Ash - zwróciła się do chłopaka, po czym spojrzała się na mnie, mrużąc oczy, tak, że w kącikach jej brązowych pojawiły się drobne zmarszczki. Gdy zmierzyła mnie wzrokiem, uśmiechnęła się szeroko i niezwykle aksamitnym głosem zapytała:
- Wszystko okej?
Nie odpowiedziałam nic, tylko pokiwałam aprobująco głową. Ona jakby nie wierzyła, bo spojrzała się podejrzliwie na Ashtona. Ten machnął ręką na znak, aby jak najszybciej odeszła. Dziewczyna niezrażona tym gestem siadła leniwie na krześle, znajdującym się naprzeciw mnie. Powoli wyjęła notatnik i długopis.

- To, co zamawiacie? - zapytała blondynka i zaczęła coś notować.

- Cathy, odejdź - wysyczał Ash.

- Ja wykonuję moje obowiązki, Ashtie. - Zaśmiała się i spojrzała wyczekująco w moją stronę. - To, co zamawiasz?

- Wodę - wychrypiałam.

- Tylko? - Zmarszczyła brwi. - A ty? - Wskazała długopisem na chłopaka.

- Nic - mruknął. - Idź już.

- Co wy tacy nie w humorze? A no tak nie przedstawiłam się.
Wyciągnęła ku mnie dłoń, którą ujełam. - Cathy - powiedziała wesołym tonem, prawdopodobnie oczekiwała tego samego .
- Izzy.

- Ładne imię. Ja lecę przynieść ci wodę - zaakcentowała ostatnie słowo i niezgrabnie wstała z krzesła, pisząc coś w zeszycie i cmokając z niezadowoleniem co jakiś czas. Rzuciła przelotne spojrzenie i odeszła.

- Powiedz coś - usłyszałam po swojej lewej. Odwróciłam głowę i po mojej lewej ujrzałam miodowo-orzechowe oczy, wypełnione smutkiem.

- Co mam powiedzieć! - krzyknęłam, a mój głos przesiąkł jadem. Chciał coś powiedzieć, ale przeszkodziłam mu. - Już wiem: O matko, zawsze chciałam mieć brata, jak się ciesze - udawałam euforię, wymachując rękami.

- Uspokój się - szepnął, nerwowo rozglądając się po pizzeri. - Ludzie patrzą.

Wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Po czym wyłożyłam się wygodniej na krześle, skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam minę w stylu obrażonego dziecka. Minęło parę minut, a żadne z nas nie wypowiedziało choćby słowa. Krępująca cisze przerwała kelnerka, która przyniosła wodę w butelce i pizze.

- My tego nie zamawialiśmy - oznajmił blondyn, marszcząc nos.

- Ashtie, Ashtie - zacmokała blondynka. - Prezent od firmy za... - zastanowiła się - sam wiesz za co.

Prychnęłam na jej słowa. Odwróciłam wzrok od dwójki, która żwawo o czymś dyskutowała, wymachując rękami i ściszając głos tak, że słyszałam jedynie urywki wyrazów.
Wzięłam napój i jednym haustem opróżniłam cała zawartość.

- Smacznego - usłyszałam nad uchem i zobaczyłam talerz z pizzą naprzeciw mnie. Odsunęłam go, sygnalizując, że nie jestem głodna. Muszę przyznać pachniała fantastycznie.

- Izzy, zjedz - błagalny głos blondyna mnie rozbawił, aby nie wybuchnąć śmiechem, przygryzłam koniuszek języka.
No bo co miałam teraz zrobić? Czułam się zdradzona przez cały świat. Najpierw przez rodziców a teraz przez Ashtona; polubiłam go, ale nie jak brata do cholery!

Start Screaming |5sos| [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz