Rozdział 31

387 51 6
                                    

Czasami musimy wziąć się w garść.

Czasami musimy przestać się mazać.

Czasami musimy... Do jasnej cholery!

Nie potrafię... Ale spróbuję.

Miał to być zwykły dzień z Em, tylko z Em. I był.

Poszłyśmy na lody, do kawiarni i nawet do galerii, bo szatynka chciała kupić sobie sukienkę na randkę z Lutherem. Byli tacy uroczy...

A teraz siedziałyśmy w kawiarni i popijałyśmy cappuccino, zajadając się sernikiem czekoladowo-cynamonowym.

Pogoda była dosyć ładna, więc zajęłyśmy stoliki na dworze, gdzie w spokoju mogłyśmy się prażyć i podziwiać błękitne niebo. 

Białe stoliki były rozstawione po całym placu, a my usiadłyśmy przy tym, który stał w cieniu dębu.

- Słuchasz mnie? - słowa przyjaciółki dotarły do mnie, jak przez mgłę. 

Pokiwałam głową  i skupiłam się na tym co mówi dziewczyna, chociaż było to trudne, bo przed oczyma dalej miałam twarz George'a i plik dokumentów, udowadniających, że moje życie istniało, jeszcze poza tym prawdziwym życiem, z  moimi PRAWDZIWYMI rodzicami.

Przemyślałam dużo, nie spałam przez całą noc, by zrozumieć, że zachowuję się egoistycznie, że nigdy nie powinnam być tym, kim się stałam przez te parę tygodni. 

- On jest taki słodki, zupełnie jak Danque - rozmarzyła się, podpierając twarz na dłoniach  i zakładając nogę na nogę.

- Nawet o nim nie wspominaj - uprzedziłam, z udawaną grozą. - Dupek do kwadratu.

- Przesadzasz, a nawet jeśli to on był uroczy, nawet nie wiesz ile razy ci go zazdrościłam. - Zaśmiała się głośno, nawet za głośno.

- To ja tobie zazdrościłam Toma, weź to było ciasteczko, oj,  ciasteczko... - rzuciłam, przechylając filiżankę i wypijając ostatni łyk kawy.

- Wcale nie - zaprzeczyła - dupek do kwadratu - sparodiowała mnie, przez co moje kąciki drgnęły i uśmiechnęłam się.

- Tak, wiemy, znamy już te gadki, każdy chłopaka to dupek do kwadratu. - To nie był głos Emily, na pewno nie. To było coś bardziej męskiego...

- Rike! Jak długo u stoisz - zapytałam bardziej zdziwiona niż oburzona, wstając i przytulając chłopaka.

- Spokojnie kobieto, tylko pięć minut, zobaczyłem was i pomyślałem, że podejdę - powiedział, a ja zamiast na dalszych słowach skupiłam się na jego wyglądzie, bo strasznie rzucał się w oczy.

Miał założony czarny biały tank-top, na niego narzucił kwiecistą koszulę, a jego chude nogi, odziane były w bardzo obcisłe dżinsy, które - nawiasem mówiąc - nie wiem jak umożliwiały dopływ krwi. Dopełnieniem tego wszystkiego, były bordowe trampki.

Mam prawie identyczne...

-  Dobrze pomyślałeś. - Poklepałam go po plecach. - Em przynudza i jesteś moim wybawieniem. - Wskazałam na przyjaciółkę.

- Ej! słyszałam - fuknęła niezadowolona.

- O to chodziło.

Emily również wstała i z uśmiechem pacnęła mnie w tył głowy, szepcząc: "Należało ci się". Machnęłam tylko ręką i zadałam pytanie Raynowi:

- Masz jakieś plany? - Spojrzałam na niego wyczekującym wzrokiem. - Nudzę się jak mops - wyjaśniłam.

- Jeśli chcesz możemy iść do parku, tam chyba będzie jakaś zbiórka charytatywna. Zawsze chciałem być wolontariuszem - gdy mówił, jego oczy się świeciły, a ja wiedziałam, że wolontariat to wszystko, czego mi potrzeba.

- Ja się zgadzam, nie wiem, jak Emily.

***

- Może pani wrzuci dolara? - zatrzymałam jakąś kobietę, która najwidoczniej się spieszyła, bo nawet nie uraczyła mnie spojrzeniem.

Zaklęłam i potrząsnęłam trzema dwu-dolarówkami, które udało mi się uzbierać w trzy godziny. Podbiegłam do kolejnej osoby, która spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem i odeszła. Usiadłam na ciepłym asfalcie i wkurzona spuściłam głowę. Oj, byłam zła.

Nawet nie wiem, kiedy obok mnie usiadł Rike i zadowolony potrząsną prawi pełną puszką. Spojrzałam na niego i bezsilna wyjęłam trzy monety, pytając jak mu się udało zdobyć tyle pieniędzy.

- To po prostu urok osobisty i umiejętność przekonywania, ale nie martw się, kiedyś się nauczysz - zapewniał spokojnie, choć miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie śmiechem.

- Miejmy nadzieje. Bo za tydzień tu wrócę, ale z moją gitarą.

- Będziesz nią biła ludzi? - Zmrużył oczy i zmarszczył brwi, mierzwiąc włosy.

- Głupi jesteś - zarechotałam - ale tak, wybije połowę Sydney, zadowolony?

- Oczywiście. Zgarnijmy Emily i odstawmy puszki, bo chyba pani Anne chce się już zbierać.

- Tak, jasne. I pójdźmy jeszcze do pizzerii bo jestem głodna jak wilk

Jeden z najkrótszych rozdziałów w całym ff

Ale nie chciałam lać wody za dużo, bo i tak cały rozdział składa się z lania wody.

Za to jest nasz "gwałciciel", który w następnym rozdziale namiesza, oj namiesza.

Ale mniejsza. 

Jak się podobało?

Czekam na szczere opinie  i  gwiazdki

Start Screaming |5sos| [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz