Rozdział 28

510 65 20
                                    

Na początek chcę zauważyć, że mam nową piękną okładkę, wyrażajcie swoje zdanie o niej, mimo że nie ja ją robiłam, chętnie posłucham wszelkich uwag.

Co do częstotliwości dodawania rozdziałów. Zapewne będą pojawiać się w czasie od tygodnia do dwóch... w przerwę świąteczną na pewno szybciej, ech mam w planach napisać parę rozdziałów w weekend, ale co z tego wyjdzie - nie wiem.

Jeżeli napiszę więcej niż dwa w niedziele na pewno coś dodam, przykro mi, że tak zaniedbałam to ff 3:

Co do tego rozdziału. Prawie same dialogi, idk czy to dobrze czy źle.
Ogólnie nie jestem zadowolona z tego rozdziału w 100% no ale nic lepszego nie wymyślę.
Zapraszam do czytania^^


- Co ona tu robi?

- Nie wiem!

- To sama tu przyszła?! Cal, kręcisz, ja wiem, że ci się tutaj kurwa coś nie podoba, ale wara od Zy!

- Nie będziesz mi mówił co mam zrobić!

- Nie zabronisz mi, Cal.

- Dalej nie wiem co się z tobą dzieje, ale na pewno nie jest tak, jak być powinno. Kiedyś myślałem, że, kurwa, przyjaźń się dla ciebie liczy, myliłem się Ash, dla ciebie nie liczy się już nic, no może poza nią.

- Cal...

- Nie odzywaj się już do mnie.
Wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę.

- Stój! Gdzie idziesz?!

- Idę się nachlać!

I słyszałam tylko, jak ktoś usiadł obok mnie. Wiedziałam, że to Ashton. Byłam tego pewna. Otworzyłam wtedy oczy.

Nie myliłam się. Siedział tam Loczek, chował twarz w dłoniach, kręcąc głową i wyklinając pod nosem, jak się nie mylę, Caluma. Chciałam zasygnalizować mu, że nie śpię, ale tylko obróciłam się na drugą stronę.
Zastanawiałam się też, jak to się stało, że znalazłam się w tym łóżku. Za cholerę nie mogłam sobie tego przypomnieć. Wzięłam głęboki wdech i jęknęłam przeciągle, czując ból pleców. Nie spałam za dobrze.

- Zy? Od kiedy nie śpisz? - zapytał przyciszonym głosem, nieznacznie odwracając głowę.

- Przed chwilą się obudziłam - skłamałam, lekko się uśmiechając.

- Tak w ogóle skąd się tu wzięłaś - zapytał, jakby nie miało to większego znaczenia.

- Nie pamiętam - przyznałam, wyślizgując się spod koca. Stanęłam na zimnych panelach i zasyczałam z zimna. On zmrużył wtedy oczy i prześledził moją sylwetkę wzrokiem.

- Ta, okej - westchnął, wstając.

Chciałam zaścielać łóżko, ale chłopak wyrwał mi pościel i rzucił ją na ziemie. Wyszeptał tylko: "Nie warto" i wyszedł z pokoju, wołając Michaela. Ja również udałam się do kuchni. Siedział tam czerwonowłosy, uśmiechając się i pochłaniając miskę płatków czekoladowych. Skinieniem dłoni wskazał na krzesło.

Z małym ociąganiem usiadłam. Nie wiem czemu, ale dziwnie się czułam. Chociaż, prawdę mówiąc, Mike i Ashton byli jedynymi ludźmi w tym domu, którzy się do mnie uśmiechali. I to nie podstępnie. Po chwili obok mnie pojawił się talerz z kanapkami i kubek z parującą kawą.

***

- Mike, idziesz z nami do antykwariatu? - spytał Ashton, gdy Michael zakładał kurtkę.

- Zawszę - potwierdził ochoczo i pokiwał głową, schylając się po buty.

Start Screaming |5sos| [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz