Rozdział 18 + kiss, married or kill

876 99 38
                                    

Krzyk... przerażający i raniący moje uszy. Drobnymi rączkami złapałam się za głowę. Traciłam oddech. Strach buzował mi w żyłach. Przerażona twarz kobiety o blond włosach wpatrywała się nieobecnym i pustym spojrzeniem w przednią szybę. Nie podążyłam za jej wzrokiem. Skupiłam się na czymś innym, na roztrzęsionej twarzyczce chłopaka siedzącego po mojej prawej. Płakał, tak samo jak ja. Dopiero gdy odwróciłam głowę, zobaczyłam, że wjechało w nas auto dostawcze. Cała szyba była rozbita. Wszędzie widziałam krew, dużo krwi. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że należy ona do blondynki. Chciałam uciekać, jednak nie mogłam. Dziwna siła wbijała mnie do fotelika. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam, była twarz mojego ojca w szybie samochodu. Wpatrywał się we mnie szyderczym wzrokiem, a gdy poprosiłam go o pomoc, wyśmiał mnie. Umierałam, powoli...

- Issi, obudź się!

Wołający głos wyrwał mnie ze snu. Roztrzęsiona otworzyłam oczy. Potrzebowałam chwili, aby się otrząsnąć z przerażającego koszmaru. Dopiero po paru sekundach zdałam sobie sprawę, że osobą, która mnie wybudziła, był czteroletni Olli. Wtuliłam się w chłopca, drżąc. Ten - chyba zaskoczony moim zachowaniem - odsunął się. Popatrzył się na mnie dużymi oczami, pełnymi smutku. Uśmiechnęłam się, pomimo tego, że cała dygotałam.

- Cemu krzyczałaś? - zapytał zaspanym głosem.

- Po prostu miałam koszmar, kochanie.

- Ja, jak mam kosmary, to mama każe mi zrobić coś, żeby odwrócić myśli od tych złych rzecy.

- Naprawdę?

- Tak, to pomaga. - Wstał z kanapy, na której spałam i pociągnął mnie w stronę swojego pokoju. Nie próbowałam nawet protestować, po prostu poszłam za chłopcem, gasząc po drodze światła, które zaświecił. 

Weszłam do pomieszczenia. Niebieskie ściany zapełnione rysunkami Emily przywoływały uśmiech. Usiedliśmy na puszystym dywanie. Chłopiec przetarł oczy i podniósł się gwałtownie z siedziska. Wpatrywałam się w niego, a on, jakby nigdy nic, podszedł do półki z puzzlami i podskakując, złapał największe pudełko. Dumny z siebie zaprezentował mi je. Widniała na nim ilustracja przedstawiająca ogród. Popatrzyłam na liczbę elementów: trzy tysiące pięćset. Zaśmiałam się, oznajmiając chłopakowi, że za nic nie ułożymy takiego obrazka. On zbył mnie jednak, mówiąc coś w stylu:

- Issi, kochania, wies, mam już te swoje ctery lata i nie takie zeczy już robiłem.

Ziewnęłam i pokiwałam głową - nie miałam siły się z nim kłócić. Wysypaliśmy puzzle na podłogę i zaczęliśmy układać. Panowała cisza przerywana jedynie "masz może pasujący do tego?" albo "ułożyłem już trzy elementy, a ty jeszcze żadnego". Mimo tej banalnej formy rozrywki, zrelaksowałam się. Mój umysł pogrążony był w odnajdywaniu wzrokiem kawałków tektury. Nie przejmowałam się już tym, że w moim śnie zobaczyłam osobę, którą nazywałam "tatą" przez całe życie. Oczy mi się zamykały, jednak nie przerywałam tego zajęcia.

***

Otworzyłam zaspane oczy i podniosłam głowę z dywanu. Odkleiłam kawałek puzzla z policzka. Nad moją głową wisiała Emily, uśmiechając się szeroko. Pokręciłam głową na jej poranny entuzjazm. Na moim brzuchu spał Olli, delikatnie odłożyłam jego głowę na dywan i wstałam. Dziewczyna przykryła chłopca kocem i wreszcie się odezwała:

- Czemu tu spałaś?

- A może tak najpierw "dzień dobry"?

- Chyba dobry wieczór - zaśmiała się.

- Co? - Zmarszczyłam brwi.

- Kochana, spałaś do 17, miałam was budzić, ale mama mówiła, że o szóstej słyszała wasz śmiech, więc sobie darowałam. Możesz mi powiedzieć, co robiłaś z moim bratem?

Start Screaming |5sos| [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz