- To jak, idziemy do Antici?
- Może być - odparłam bez większej ekscytacji. Właśnie szłyśmy przez ulicę i Em wybierała pizzerię, w której mamy się zmierzyć. Na szczęście, nie jadłam śniadania. Jestem więc do przodu. Instynktownie odwróciłam się do tyłu, gdy poczułam palący wzrok na plecach. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn, który - jak tylko mnie zobaczył - przyśpieszył kroku i po chwili zaczął nas wymijać. Przypominał mi tego gostka z kawiarni, ale nie byłam pewna. Gdy przeszedł obok nas, szatynka krzyknęła na cały głos:
- Iz! To jest Luke Hemmings!
Chłopak odwrócił się do nas i puścił nam oczko. Prychnęłam na ten gest. Zmierzył mnie wzrokiem i poszedł dalej. Nie wiem, co Emily w nim widziała - zwykły wysoki blondyn z kolczykiem w wardze. Nie, powtórka: zwykły, BARDZO wkurzający blondyn. Odwróciłam się w stronę przyjaciółki, której spojrzenie było rozmarzone. Zaczęłam się śmiać, za co dostałam w tył głowy. Postanowiłam się zemścić, więc goniłam ją pod same drzwi pizzerii. Myślałam, że wypluję sobie płuca.
Gdy wpadliśmy do lokalu, oczy wszystkich były skierowane na nas. Nie dziwię się, pewnie wyglądałam strasznie. Spojrzałyśmy z Emy na siebie i wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Dziewczyna miała roztrzepane włosy i rozmazany makijaż, jej twarz pokrywała purpura. Nie chciałam wiedzieć, jak wyglądałam w tej chwili. Po uspokojeniu śmiechu, grzecznie powiedziałyśmy "dzień dobry" i zajęłyśmy miejsce w rogu.
Po całym pomieszczeniu "rozsypane" były stoliki przykryte obrusami w kratkę, a ściany miały ciepły kremowy kolor. Całość tworzyła włoski klimat Po chwili podszedł do nas kelner, pytając o zamówienie. Jednogłośnie wybrałyśmy trzy małe hawajskie i trzy z podwójnym serem i dodatkowo colę. Chłopak spojrzał na nas zdziwionym wzrokiem, ale udałyśmy, że tego nie widziałyśmy.
Zadzwoniłam po Lu, aby nam towarzyszył i zjadł ewentualne resztki. Nie musiałyśmy długo na niego czekać, bo był w pobliżu i po pięciu minutach siedział obok nas, przyglądając się z zaciekawieniem. Powiedziałyśmy mu w skrócie, o co chodzi. On oczywiście oznajmił mi, że nie mam szans. Dzięki, kochany przyjacielu. Na pizzę nie musieliśmy czekać zbyt długo. Nie minęło dziesięć minut, a jedzenie leżało obok nas. Wznieśliśmy toast szklankami z czarnym napojem i zaczęłyśmy jeść.
***
- Ja już nie mogę! Zaraz zwymiotuję! - krzyknęłam do przyjaciółki, trzymając w ręce pierwszy kawałek trzeciej pizzy. Spojrzałam na szatynkę, która właśnie mnie prześcignęła. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Czyli się poddajesz? - Uniosła jedną brew.
- Nie! - powiedziałam stanowczo i wcisnęłam w siebie kawałek jedzenia.
- Na pewno? - zapytała i upiła łyk coli.
- Tak! - I ugryzłam jeszcze kawałek, po którym chciało mi się wymiotować. Walczyłam ze sobą, mózg chciał powiedzieć "STOP", ale duma nie pozwalała. Wreszcie, po jakichś trzech minutach, powiedziałam wreszcie to słowo:
- Przegrałam.
Na twarzy Emily zagościł uśmiech.
- Wreszcie to powiedziałaś, myślałam, że brzuch mi pęknie - ucieszyła się.
- Jak to możliwe? - zapytałam z wyrzutem.
- Po prostu byłam tak głodna, bo wczoraj nie jadłam kolacji, a obiad był o trzynastej - wzruszyła ramionami.
- Oszustka! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. Niestety, brzuch mnie straszliwie bolał, złapałam się za niego i odchyliłam się do tyłu, a po chwili znajdowałam się na podłodze, śmiejąc się w niebogłosy. Wzrok wszystkich obecnych w pizzerii wypalał mi dziurę w brzuchu, a moi towarzysze, zamiast mi pomóc, śmiali się ze mnie. Gdy nie miałam już siły na śmiech, leżałam nieruchomo i wpatrywałam się w sufit. Pewnie dziwnie to wyglądało, ale było mi bardzo wygodnie, do tego zbyt bolała mnie głowa, aby móc się podnieść. Na szczęście, ktoś się nade mną zlitował i pomógł mi wstać.
Na stoliku nie zauważyłam, żadnych kawałków pizzy, co znaczyło, że Luther się nimi poczęstował. Zamiast mi pomóc - jadł. Super, pozazdrościć przyjaciół. Dopiero w tej chwili spojrzałam na mojego wybawcę. Był nim chłopak o czarnych włosach i niebieskim pasemku. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Popatrzyłam na przyjaciółkę, bo jej mina wskazywała, że się nie pomyliłam. Był to Michael, jeden z członków 5sos. Czemu ja mam do nich takie szczęście? Niebiosa się chyba na mnie uwzięły. Po dłuższej chwili przerwałam niezręczną ciszę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co, zawsze chciałem ratować damy z opresji.
Na jego słowa parsknęłam śmiechem.
- Przepraszam, ale podryw ci nie wyszedł - odpowiedziałam z udawaną skruchą.
- Ranisz. - W tym momencie złapał się za serce. - Ale rozumiem cię; gdybym był gejem albo dziewczyną, też bym się sobie nie podobał - powiedział z uśmiechem.
Jakby nie patrzeć, był całkiem przystojny.
- Nie o to chodzi, po prostu nie lecę na rycerzy - odwzajemniłam uśmiech.
- Czyli mam szanse? - zapytał z nadzieją.
- Powiedzmy.
- Ciesze się, ale teraz muszę już iść - rzekł z udawaną skruchą.
- Rozumiem, do zobaczenia!
- Pa - powiedział i odszedł, a ja podniosłam krzesło i usiadłam. Dwie pary oczu wpatrywały się we mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Co? Jestem brudna? - zapytałam, bo nie mogłam już tego wytrzymać.
- Nie, po prostu podrywał cię jeden z najprzystojniejszych facetów w Sydney, a ty nawet się nie zarumieniłaś - wyjaśniła Em.
- Po prostu nie mam ochoty na podrywy, brzuch mnie boli niemiłosiernie - wytłumaczyłam.
- A już myślałem, że jesteś lesbijką - powiedział Luther.
- Wiesz, chyba jednak nie. Jakoś całowanie się z dziewczyną albo robienie czegoś innego nie za bardzo mnie podnieca.
- Kamień z serca - powiedzieli jednocześnie.
***
Wracaliśmy właśnie do mojego domu i żartowaliśmy.
- Co robi facet w warzywniaku? - zadałam pytanie towarzyszom i - nie czekając na odpowiedź - powiedziałam: - Grzebie w porach!
Wybuchnęłam śmiechem, na co oni tylko pokręcili głowami. Po chwili zadzwonił telefon Emily, która niechętnie odebrała. Po parominutowej rozmowie powiedziała ze skruszoną miną, że musi wracać po to, aby zająć się Ollim. Pożegnaliśmy się, a ona dodała, że do jutra można wysyłać nagrania, za co chciałam ją zabić. Zapowiada się długa noc - na szczęście, miałam Luthera.
Hej miśki!
Jest rozdział, kocham was i dużo miłości dla komentujących, bo wspieracie jak nikt inny.
CZYTASZ
Start Screaming |5sos| [zakończone]
Fanfiction"Gdy życie ci się psuje to po prostu - zacznij krzyczeć. Powierz otchłani swoje żale i odetchnij z ulgą". "I wtedy zdałam sobie sprawe, że cała moja egzystencja, okraszona była kłamstwem". Kochałam ich, a oni mnie okłamali. Nie, inaczej, oni zataili...