Rozdział 25

777 83 17
                                    


Nie wiem czemu, to zdjęcie↑↑
Jest takie prawdziwe, że aww.
Miłego czytania!

Postacie zbliżały się do nas. W pewnym momencie zboczyły jakby z drogi i próbowały nas ominąć. Mój ojciec był na tyle zdeterminowany, aby krzyknąć za nimi.
I wtedy zamarłam. Naprawdę! Serio?
Nie miałam pojęcia czy śmiać się, czy płakać.
Albo oni dalej toczą tę akcję ze śledzeniem, albo to był po prostu przypadek. Mało prawdopodobne...
Postanowiłam stać tam, wgapiając się w swoje stopy, tylko po to, by uniknąć wzroku Ashtona. Zimny dreszcz przebiegł przed moje ramiona, klatkę piersiową, aż do brzucha.
Skuliłam się.
Chłopak jakby starał się nie wzbudzać żadnych podejrzeń, ścisnął za ramię Caluma, który mu towarzyszył.
- Przepraszam za kłopot, panowie pewnie randkę mają. - Znacząco spojrzał się na Asha, który prawie przytulał się do Mulata. - Ale zgubiliśmy się i potrzebujemy kogoś, kto wskaże nam drogę - tłumaczył.

Nie wiem, kto był bardziej zażenowany tą sytuacją, ja czy może młodzi muzycy.
Obaj spalili buraka, odsuwając się od siebie. Porozumiewawczo skinęli głowami.

- A skąd pan przybył? - Westchnęłam z ulgą, słysząc polityczny ton Caluma.

- Ze wschodniego wybrzeża, zaraz obok jest bar "Rock'n'drinks" - mówił, wymachując rękami.

- Niech pan idzie w tamtą stronę - mruknął Loczek, pokazując na palmę, zaraz przy wielkiej skale. - Później wystarczy skręcić na lewo i iść prosto.

- Dzięki, chłopie. - Zaśmiał się tato, klepiąc po plecach perkusistę.

Ten zapewne czuł się zgniatany. Mężczyzna przerastał go nie tyle ile wzrostem, a masą.
Trzeba było przyznać, blondyn był raczej smukłej postury, posiadał nogi, o jakich większość dziewcząt mogłaby pomarzyć. Zgaduję, że na jego klatce mięśniowej był tylko zarys mięśni.
Mimo to mogłam dać sobie rękę uciąć, że miał powodzenie u dziewczyn. W końcu był sławny, nie ważne, że sława ta nie wychodziła poza granice Australii, ba, zapewne poza Sydney mało osób o nim słyszało, ale sława to sława.
Dochodziła jeszcze twarz. To zdecydowanie był jego atut; przypominał małego chochlika i to wzbudzało w kobietach instynkty macierzyńskie.

- Polecam się na przyszłość. - Chłopak odsunął się od mojego ojca. - Ja i kolega musimy już iść. Do widzenia, pa, Izzy.

Na początku myślałam, że się przesłyszałam. A jednak nie.

- To wy się znacie?

Zamknęłam oczy, kalkulując w głowie czy warto powiedzieć prawdę.

- Tak tato, to jest Ash. - Zacisnęłam usta w wąską kreskę, czekając na jego reakcję.

- Ten Ash? - zapytał wyraźnie skołowany, przeskakując z nogi na nogę.

- Chodźmy już, proszę. - Spojrzałam na niego, szarpiąc go za rękę. Nie miałam najmniejszej ochoty na kontynuowanie tej rozmowy.

Problem rozwiązał się sam, bo chłopcy, widocznie nie chcieli brać udziału w tej rozmowie, odeszli już kawałek.
Oddychaj - powtarzałam w myślach. Wdech wydech.

- Mam rozumieć, że spotkałem twojego brata? - zadał pytanie.
Niepewnie skinęłam dłonią, bawiąc się sznurkiem od bluzy.
- Hardcore.

Myślałam, że się przesłyszałam. To było co najmniej dziwne.
Usłyszeć takie słowa z ust rodziciela. Naprawdę dziwne.

- Za dużo czasu w towarzystwie młodzieży - wyjaśnił, drapiąc się po karku. - Jesteście do siebie podobni. Nawet bardzo.

- Wiem, tato. - Skinęłam głową, idąc w kierunku wskazanym przez blondyna.

- Może to nieodpowiednie, ale potrzebuje twojej porady - wyznał po paru minutach spaceru. Zatrzymałam się, uważnie obserwując jego twarz.

Start Screaming |5sos| [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz