Rozdział 13
Iris
Ostatnie dni były dla mnie koszmarne. Wyglądały one tak, że budziłam się ze wschodem słońca, wychodziłam z domu, cały dzień pracowałam lub trenowałam, a wracałam dopiero o zmroku i od razu kładłam się spać. Cały czas czułam tu obecność Malcolm'a. To było nie do zniesienia. Z Noah'em prawie w ogóle nie rozmawiałam. Z resztą jak z pozostałymi. Jedyne co to rzuciłam „cześć" i szłam dalej. Wraz ze śmiercią chłopca umarła duża część mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić dalej. Powinnam tu zostać? Powinnam pomóc przy zniszczeniu świata? To trudne. I skomplikowane. Zresztą jak całe moje życie. Niestety w mojej samotności musiał ktoś przeszkodzić. Oczywiście kto? Harry.
- Musimy porozmawiać- powiedział oschle. Nie raczyłam nawet na niego spojrzeć.
- Mam teraz pracę- oznajmiłam i dalej zmywałam naczynia. Podszedł do mnie, wyjął mi talerz z rąk i wrzucił go do zlewu. Oczywiście potłukło się.- Dzięki tobie mam teraz jeszcze więcej roboty- mruknęłam i włożyłam ręce do wody, żeby powyławiać „szczątki" po talerzu.
- Zrób sobie przerwę- szarpnął mnie za ramię, przez co przejechałam dłonią po ostrym odłamku. Syknęłam.
- Gratuluję- warknęłam. Wywrócił oczami.
- Siadaj- wskazał na krzesło- Opatrzę ci to- zanim zdążyłam zaprotestować sam posadził mnie na krześle, po czym wziął się za przeszukiwanie szafki. Po chwili wrócił do mnie z apteczką. No proszę, nie wiedziałam, że nasza kuchnia ma takie wyposażenie. Chwycił moją dłoń i wziął się za opatrunek. Nie zajęło mu to dużo czasu. Kiedy skończył popatrzył mi w oczy- Musimy porozmawiać.- westchnęłam.
- O czym?- odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
- O tamtym dniu. Wiem, że był dla ciebie dość trudny i... Chciałbym ci pomóc- prychnęłam.
- Nie można mi pomóc, Harry- próbowałam się podnieść. Brunet jednak mi to nie umożliwił.
- A jednak chcę spróbować- szepnął i zbliżył się do mnie. Sekundę później jego usta dotknęły moich. Spodziewałam się, że zacznie mnie zachłannie całować jednak nie zrobił tego. To był bardzo delikatny pocałunek. Nie sądziłam, że Harry'ego stać na coś takiego. Wiecie co było najgorsze? Że mi się to podobało, a nie powinno. Kiedy w końcu się ode mnie odsunął w jego oczach ujrzałam troskę i radość. Następnie powróciły do mnie wspomnienia. Wszystko co mi zrobił, albo pozwolił mi zrobić. Nie mogłam dopuścić, żeby to się powtórzyło. Nachyliłam się do jego ucha i szepnęłam:
- To było żałosne- i z kpiną na niego spojrzałam. Jego oczy pociemniały. Poprzednie uczucia wyparowały, a na ich miejsce pojawiła się złość. Odsunął się ode mnie jak poparzony i ruszył w kierunku wyjścia.
- Przyjdź po kolacji do mojego gabinetu. Ojciec chce się z tobą zobaczyć- to jedyne co powiedział, a potem trzasnął drzwiami.
Dean
Sam i Julian dowiedzieli się o chorobie Lucas'a, ale nie zrobiło to na nich wrażenia. Luke'owi udało się ubłagać Sam'a i na razie nie podejmuje próby leczenia. Moim zdaniem to istny kretynizm. Nie dość, że pomógł by sobie to jeszcze nie zaraziłby nas. Niestety, nie miałem nic do powiedzenia. Luke omijał mnie szerokim łukiem. Nie dziwie mu się. Wyszedłem do sklepu po piwo. Nie miałem nic lepszego do roboty. Chwyciłem parę butelek i stanąłem przy kasie. Kasjer poszedł pokazać coś starszej pani, więc pewnie trochę tu sobie postoje. Zacząłem przyglądać się opakowaniom papierosów kiedy za mną rozległo się chrząknięcie. Odwróciłem się i zastałem tą samą piękność co w gabinecie doktor Young. Przede mną stała ta cudowna anielica Aria.
![](https://img.wattpad.com/cover/40580511-288-k906665.jpg)
CZYTASZ
Demon Children
FanfictionHistoria opowiada o nastoletniej Iris, jej braciach oraz postaciach, którzy mają do stoczenia najtrudniejszą walkę- z przeznaczeniem. Za złe decyzje mogą zapłacić wysoką cenę. Stawka toczy się nie tylko o ich losy, lecz o losy całego świata. Co zrob...