Rozdział 38+ bonus

54 7 2
                                    

Rozdział dedykuję każdemu czytelnikowi :)

Rozdział 38

Iris

Otworzyłam oczy.

- Harry? Aria?- zapytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chłopak wygrzebał się spod gruzu i popatrzył na mnie zmartwiony.

- Nic ci nie jest?- spytał. Pokiwałam głową i przystąpiłam do poszukiwań Arii. Pomógł mi w tym płacz małego Luke'a. Doczołgałam się do tamtego miejsca. Anielica ochroniła chłopca swoim ciałem, a sama straciła przytomność. Wyciągnęłam go z jej objęć.

- Weźmiesz ją?- zapytałam chłopaka. Skinął głową i podniósł blondynkę.- Chodźmy sprawdzić co z resztą- wyszliśmy przez drzwi. Korytarz był nienaruszony, natomiast pokój obok w opłakanym stanie.- Jim!- krzyknęłam. Odpowiedział mi kaszel mężczyzny. Jim znajdował się w miejscu którym ostatni raz go widziałam tylko przykrywały go gruzy. Podbiegłam do niego- Dobrze się czujesz?

- Powiedzmy.- poparzył na malca.- Tak mi się wydawało, że to już. – Harry podszedł i podał mu anielicę, na której następnie ułożyłam dziecko.

- Musimy iść, zaczęło się- powiedziałam twardo. Mężczyzna rozejrzał się.

- O nie...

- Co?- jego mina wskazywała, że to nic dobrego.

- Luke uciekł. Chce zastąpić Juliana, sami wiecie w czym...- moje oczy powiększyły się. Spojrzałam na Harry'ego.

- Musimy go powstrzymać. – odwróciłam się z powrotem do Jim'a . – Zajmiesz się nimi?

- Tak- poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy.

- No to musimy się pożegnać- uśmiechnął się smutno.

- Życie jest niesprawiedliwe, Iris. I nawet nie wiesz ile bym dał, żebyś to nie musiała być ty. – objęłam go od tyłu, gdyż od przodu nie miałam możliwości. – Tata i ja zawsze byliśmy z ciebie dumni. Mama za życia też była i teraz dzięki tobie w końcu zazna nieba wraz z twoim ojcem. Kocham cię, malutka- pocałowałam go w policzek.

- Ja ciebie też, Jimmy. Dziękuję za wszystko- uśmiechnęłam się po raz ostatni do niego i wybiegłam z pokoju razem ze Styles'em. Musimy za wszelką cenę powstrzymać Luke'a. – Wiesz gdzie oni mogą być?- chłopak zatrzymał się.

- Gabe mówił mi o jakimś wzgórzu. I z tego co się orientuje jest tutaj jedno, ale to w druga stronę.

- No to na co czekamy? Biegiem- i popędziliśmy w przeciwnym kierunku. Kiedy wzgórze wyrosło przed nami dostrzegliśmy ich. Bruno, Zil i Anthony stali na samym szczycie i trzymali biednego Juliana. Noah stał z tyłu również trzymany przez pozostała trójkę sprzymierzeńców. Gabe stał z boku i się temu wszystkiemu przyglądał z uśmiechem. Gdzie pozostali? Zaraz dostałam odpowiedź. W końcu klatka została otwarta i wyleciały z niej wszystkie uwięzione demony i niewinne dusze. Łowcy, anioły i moi „demoniczni" bracia mieli zajęcie. A gdzie był Luke? Tą odpowiedź również szybko dostałam. Z klatki wyleciała czerwona dusza, która popędziła w kierunku Julian'a. Wleciała by w niego gdyby nie Luke, który w ostatniej chwili nie pojawił się i odepchnął Julian'a. Ziemia ponownie się zatrzęsła.

Noah

Luke odepchnął Julian'a, który spadł na mnie, powalając nas obu nie ziemię. Popatrzyłem z ulgą na brata. Bruno i jego sługusy schwytali nas kiedy byliśmy sami. Nie chciałem, żeby mój brat został opętany przez Lucyfera. Oczywiście szkoda mi było Lucas'a, ale rozumiałem dlaczego to zrobił. Uważał mojego brata za przyjaciela, a on sam był chory na AIDS i nie zostało mu dużo czasu. Okazał się złotym chłopakiem. Wstałem szybko i podałem rękę bratu.

Demon ChildrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz