Rozdział 34

40 5 2
                                    

Rozdział 34

Iris

7 dni.

Otworzyłam oczy. Zorientowałam się, że nie jestem już w celi, tylko w swoim pokoju. Co się stało? Ostatnie co pamiętam to ta straszna gorączka i pożar. Czy byłam martwa? Odpowiedź dała mi osoba śpiąca na krześle. Harry wyglądał bardzo niewinnie kiedy spał. Jego niesforne loki opadały mu na twarz. Uśmiechnęłam się. Obserwowałam chłopaka, dopóki nie rozległo się pukanie do drzwi. Harry automatycznie otworzył oczy. Gdy tylko zobaczył, że nie śpię, na jego twarzy wymalowała się ulga. Do pokoju wszedł Logan.

- Ale narobiłaś nam stracha- uśmiechnął się przyjaźnie- Jak się czujesz?- wzruszyłam ramionami.

- Słabo. A tobie nic nie jest? Pamiętam, że płonąłeś- razem z Harry'm wymienili spojrzenia.

- Nie, Iris. Nigdy nie miałem okazji się palić. Co właściwie pamiętasz? - zamknęłam oczy i starałam sobie przypomnieć wszystko co widziałam.

- Byliśmy w celi, powiedziałeś mi, że mam znów czarne oczy- skinął głową- Pamiętam, że na początku, kiedy traciłam przytomność, śniłam o śmierci. Widziałam masowe mordy. A w później fazie oraz na żywo widziałam ogień. Wszystko się paliło, ty też- spojrzałam na szatyna- I widziałam kogoś. Był tam jakiś mężczyzna. Powtarzał, że muszę stanąć u jego boku.

- Znasz go?- zapytał Harry. Pokręciłam głową.

- Nie i jakoś nie zamierzam go poznawać.

- Opiszesz nam go?

- Postaram się- spróbowałam sobie przypomnieć. Straszne było to, że pamiętałam jak wyglądał, ale tego nie dało się opisać- Był potwornie piękny- przystojny byłoby za mało powiedziane. On naprawdę był piękny i nie dało się tego opisać. Jednak było w nim coś mrocznego, że bałam się powracać do myśli na jego temat. Harry skrzywił się na moje słowa. W końcu jaki chłopak by się nie krzywił gdyby usłyszał coś takiego o innym od swojej dziewczyny.

- Myślisz, że...?- zwrócił się do Styles'a, Lake.

- Tak, to musiał być on- odchrząknęłam.

- Możecie nie mówić tym dziwnym szyfrem tylko powiedzieć mi o co chodzi? – powiedziałam groźniej niż zamierzałam. Harry westchnął i ukrył twarz w dłoniach.

- Podejrzewamy, że to Lucyfer. W końcu pozostał tylko tydzień, klatka widocznie musi słabnąć i Lucyfer dostał możliwość telepatii. – miałam ochotę krzyczeć.

Lucyfer przeniknął przez klatkę.

Lucyfer był w mojej głowie.

- Powiedz, że to tylko głupi żart, Harry. – popatrzył na mnie ze smutnym uśmiechem.

- Wiesz, że na te tematy bym nie żartował. Pomyśl tylko, Iris. Wiesz jak cudowne są archanioły, a Lucyfer kiedyś był jednym z nich. A kto cię potrzebuje do apokalipsy? – w moich oczach stanęły łzy, które jednak powstrzymałam.

- Możecie zostawić mnie samą? – zapytałam. Harry chciał zaprotestować, ale Logan powstrzymał go gestem ręki.

- pewnie. Chodź, Harry. Wrócimy za jakąś godzinę. Dzisiaj na kolacji Bruno ma ogłosić plan dotyczący tego feralnego dnia. – pokiwałam głową. Logan wyszedł, ale Harry jak najbardziej z tym zwlekał.

- Proszę cię, muszę pobyć sama- westchnął.

- No dobrze. – podszedł i pocałował mnie czule. Zrobiło mi się trochę smutno, kiedy się odsunął. – Jak coś będę w pobliżu- i wyszedł. Poczekałam chwilę, żeby upewnić się, że na pewno nikt nie podsłuchuje.

Demon ChildrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz