Trójka wytrwałych wędrowców, już od wielu dni maszerowała wprost ku Helmowemu Jarowi.
Mirgil z Drogo, co jakiś czas wymieniali pojedyncze słowa, lub czasami kilka zdań, natomiast Elentar podróżował w ciszy. Serce elfa pokryte było bliznami, które nigdy nie znikną.
Ich niezbyt radosne nastroje podbudowało spotkanie z jednym ze zwiadowców z Eryn Lasgalen. Jak wspaniale było spotkać znajomą twarz! Ale rozmowa ich była krótka, albowiem obie strony gonił czas. Wędrowcy dowiedzieli się, że prawdopodobnie w najbliższym czasie wojska z leśnego królestwa zmierzą się z armią Gordbaga.
Przyjaciele początkowo chcieli wraz ze spotkanym elfem powrócić do puszczy, lecz zgodnie uznali, iż to bezsensowne. Zwiadowca miał konia, dlatego jego droga do domu zabrałaby co najwyżej parę dni, a oni tylko by ją opóźnili.
Aby dotrzeć do Helmowego Jaru musieli przebyć jeszcze wiele mil, a mimo dość szybkiej wędrówki i tylko krótkich odpoczynków, przyjaciele obawiali się, że mogą nie zdążyć, dotrzeć do celu na czas. Potrzebowali koni a ku ich niezadowoleniu, nigdzie wokół nie było miejsca, skąd mogliby je zdobyć. Nie tracili jednak nadziei i wytrwale parli naprzód, choć z każdą chwilą było to dla nich trudniejsze.
-Nie zdążymy- powiedział Mirgil, zatrzymując się. Rzekł dokładnie to, o czym pozostała dwójka również myślała już od dawna.
-Wiem- odparł Elentar chrapliwym głosem i zakasłał cicho, aby odpędzić chrypkę spowodowaną kilkudniowym milczeniem.
-Gdyby chociaż coś lub ktoś tu był, moglibyśmy załatwić sobie wierzchowce- westchnął Drogo i korzystając z chwilowego postoju, usiadł na ziemi.
-Lepiej tak nie mów- odparł syn Lindira wesoło- kto wie, kogo możemy spotkać na tym odludziu. Nawet się nie obejrzymy, a już ktoś nas zaknebluje i nagich zostawi na pastwę losu!
-Twe marzenie o świeceniu gołym tyłkiem się spełniło- warknął Elentar, rzucając nożem w stronę przyjaciela. Mirgil skamieniał z przerażenia, widząc, co książę uczynił. Opanował się jednak, gdy nie poczuł bólu, lecz usłyszawszy za sobą zdławiony krzyk i upadające ciało spiął się na nowo. Momentalnie wyciągnął broń i stanął obok przyjaciół, którzy również trzymali w rękach swe ostrza. Jak mogliby być tak nieuważni? Podczas gdy byli zajęci rozmową, kilkunastu, a raczej kilkudziesięciu żołnierzy, otoczyło ich. Złośliwe twarze wojowników nie wyrażały żadnych emocji. Czy oddziały Gordbaga były wszędzie?
-Znów się spotykamy- powiedział jeden z nieprzyjaciół, uśmiechając się kpiąco. Przyjaciele spojrzeli na niego kątem oka, nie odrywając wzroku od otaczających ich wojowników. Mirgil wzdrygnął się, rozpoznając, iż jest to jeden z tych strażników, którzy wywlekli go z lochów i zaprowadzili do sali, gdzie był torturowany. Jego wyobraźnia sprawiła, iż jakby na nowo poczuł ból pleców.
-Czego od nas chcecie?- zapytał Elentar spokojnie, aczkolwiek wyjątkowo sztywno.
-Macie coś, czego na potrzeba- warknął kolejny z wrogów, lecz reszta spiorunowała go wzrokiem.
-O co chodzi?- warknął Drogo. Nie uzyskał jednak odpowiedzi, chyba że, można nazwać nią rozpoczęcie walki przez nieprzyjaciół.
Elentar położył obok siebie złoty łuk, albowiem nie odkrył jeszcze, jak się nim posługiwać.
Książę wraz z przyjaciółmi dzielnie stawiali czoła wrogom, lecz liczebność przeciwników była przeszkodą nie do pokonania. Co może zdziałać trójka wojowników przeciwko całemu oddziałowi?
Udało im się pokonać kilku żołnierzy, lecz nie na wiele to się zdało. Po chwili żaden z nich nie miał broni, w przeciwieństwie do wrogów. Książę ze strachem i złością jednocześnie spostrzegł, iż jakby znikąd pojawił się mężczyzna na koniu, który chwyciwszy w swe dłonie złoty łuk Epirusa — odjechał.
CZYTASZ
Supernatural: blood and love (4)
FanfictionZwykła bajka na dobranoc. Niby nic niezwykłego, prawda? A co jeśli okaże się, że historyjka wydarzyła się naprawdę? Co, jeśli to, co wydawało się fikcją, staje się rzeczywistością? Władcy Mrocznej Puszczy powracają w nowym opowiadaniu. Miłość, krew...