Zapraszam Was do obejrzenia mojego nowego filmiku :-)
-O matko- szepnął Gimli obok niej. Władcy Leśnego Królestwa pokiwali głową.
-Racja- odparli cicho, nie mogąc oderwać wzroku od tego, co mieli przed sobą.
Zdania pisane kursywą odbywają się w języku dothraków ;-)
Miriel pokręciła głową. Nie spodziewała się zobaczyć czegoś takiego.
Gdzie by nie spojrzeć, byli ludzie. Kobiety, mężczyźni i dzieci. Wydawało się, że nie są to tysiące, a setki tysięcy istot. Nie ważne było czy to dorośli, czy też nie, albowiem każdy miał na szyi brązową, ciasną obręcz. Ich stroje były stare i widać, że używane od bardzo dawna. Kobiety były bardzo chude, mężczyźni wręcz przeciwnie. Wszyscy wyglądali na ludzi smutnych i niezadowolonych ze swego losu.
Elfka była wściekła, nie wyobrażając sobie, jak można do czegoś takiego doprowadzić. Dlaczego płeć decydowała o racjach żywieniowych?
Jej wyobrażenia o dothrakach były kompletnie inne, niż to, co właśnie widziała.
Wszyscy przyglądali się trójce przyjaciół z niekrytym zaciekawieniem. Pewnie nieco dzień w ich wiosce pojawiali się obcy.
Jeśli mowa o wiosce, to można by rzec, że niestety pasowała ona do mieszkańców. Duże, szaro-brązowe namioty były porwane i brudne, ale co najgorsze, było ich zbyt mało, aby pomieścić wszystkich dothraków. Widziało się już to na pierwszy rzut oka.
Choć obozowisko samo w sobie zdawało się biedne i surowe w wyglądzie, na samym jego końcu stał "dom" inny od wszystkich. Jego rozmiary znacznie przewyższały resztę. Nie był on stary, wykonany z taniego, rozpadającego się materiału, tylko silnego, złotego włókna. Wydawał się pałacem na tle innych "budowli".
Legolas przełknął ślinę i zazgrzytał zębami ze złości. Podczas gdy ludzie głodowali i męczyli się w ciasnych namiotach, jeden człowiek mieszkał w luksusie. Król Eryn Lasgalen, mimo iż nie poznał jeszcze khala - czyli jakby króla dothraków - poczuł w stosunku do niego niechęć.
Nie miał czasu na dłuższe rozmysły, albowiem kilku wojowników stanęło przed nim i dwójką jego towarzyszy, mówiąc coś niskim, gardłowym głosem. Gdy zdali sobie sprawę, że pojmani nie rozumieją ich mowy, ruchem ręki kazali im iść za sobą. W tym czasie trójka innych mieszkańców podążała za nimi, trzymając dłonie na rękojeści broni.
Przyjaciołom nie pozostało nic innego, jak iść we wskazanym kierunku. Gdy mijali bawiące się dzieci, te wbiegały do namiotów. Kobiety patrzyły na nich obojętnie, mężczyźni natomiast mieli wrogie wyrazy twarzy, jakby czegoś się obawiając.
Legolasowi zdawało się, że gdy tylko na kogoś spojrzy, ten spogląda na niego z jeszcze większą niechęcią. Nie rozumiał ich zachowania, lecz nie chcąc niepotrzebnie denerwować swych - miał nadzieję - przyszłych sojuszników, patrzył przed siebie, nie zwracając uwagi na otoczenie. W tej chwili oddałby wiele, aby mieć przy sobie swój łuk.
Jak się spodziewali, szli na spotkanie z khalem. Gdy jeden z dothraków - gestem - wskazał im wejście do namiotu, Miriel skinieniem głowy podziękowała mu, lecz ten spojrzał na nią z jakby zdziwieniem, którą szybko zastąpiła maska obojętności.
Elfce od razu, gdy przekroczyła próg "mieszkania" rzucił się w oczy przepych, z jakim je wykonano. Od wewnątrz było jeszcze ozdobniejsze niż od zewnątrz. Sądząc po kilku ruchomych płachtach materiału, miało kilka izb. Na środku tej, do której ich wprowadzono, stało ozdobne krzesło. Miriel prychnęła, nie mogąc się powstrzymać. To miał być ten khal? To miał być ten waleczny, postawny mężczyzna, mający we władaniu olbrzymią armię świetnie wytrenowanych wojowników? Kobieta widziała tylko grubego, łysego człowieka, który wyglądem przypominał dorosłego knura. Na jego twarzy czaił się chytry uśmieszek, a patrzał prosto na elfkę, badając kształty jej ciała.
CZYTASZ
Supernatural: blood and love (4)
FanficZwykła bajka na dobranoc. Niby nic niezwykłego, prawda? A co jeśli okaże się, że historyjka wydarzyła się naprawdę? Co, jeśli to, co wydawało się fikcją, staje się rzeczywistością? Władcy Mrocznej Puszczy powracają w nowym opowiadaniu. Miłość, krew...