Stado kruków gwałtownie wzbiło się w niebo. Ciszę przerwały ich skrzeczące okrzyki.
-Bądźcie cicho!- warknął Elentar jednocześnie wspinając się po średniej wielkości skale i próbując rzucić kamieniem w czarne ptaszyska.
-Co ci one przeszkadzają?- zapytała cicho Elessa, choć nie zwracała uwagi na to, czy uzyska odpowiedź. Kobieta była zbyt przerażona wysokością, na jakiej się znajdowała.
-Nie lubię ptaków- odparł książę, próbując wzruszyć ramionami, przez co, o mały włos nie spadł ze skały.
-Uważaj!- syknął Mirgil, na wszelki wypadek, jedną ręką podtrzymując przyjaciela. Widząc, że nic mu nie grozi, uśmiechnął się lekko- przyznaj się, że boisz się ptaków.
-Nie boję się- odpowiedział elf. Zrobił to jednak zbyt szybko, aby mogło być prawdą.
-Jak można bać się ptaków?- zawołał Drogo, który był kilka metrów niżej, niż syn Legolasa i Miriel.
Elessa znajdująca się nad blond włosym elfem, zachichotała. Po raz pierwszy od rozpoczęcia wspinaczki przestała myśleć o tym, że jeden nie ostrożny ruch może ją zabić.
-Każdy się czegoś boi- powiedział Elentar ze złością. Gdyby nie to, że przed nim wspinała się wyrocznia, uciekłby z pola widoku. Nie mógł jednak zostawić jej, albowiem bał się o jej bezpieczeństwo. Pozostało mu więc się wytłumaczyć- Elessa boi się wysokości, a Mirgil ucieka przed pająkami. Ty Drogo też na pewno się czegoś boisz.
-Nienawidzę ciemności- przyznał mężczyzna, mocno podciągając się do góry, aby być bliżej towarzyszy.
-Ale naprawdę ptaki?- zapytał Mirgil ze śmiechem.
-Mają takie dzioby i dziwne nogi- odparł książę, wzdrygając się. Elessa parsknęła cichym śmiechem. Kobieta uniosła rękę do góry w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do złapania, lecz trafiła na pustkę. Zdziwiona i przestraszona zarazem, uniosła głowę. Otworzyła szerzej usta, słabo się uśmiechając. Udało się. Ostatnia chwila wysiłku i koniec. Usiadła na brzegu skalnej ściany i oddychając głęboko, czekała na towarzyszy. Starała się nie patrzeć w dół, ale nie zdołała. Gdy tylko rzuciła wzrokiem pod siebie i uzmysłowiło sobie, jak wysoko się wspięła, poczuła na plecach zimny pot. Nawet nie zauważyła, kiedy trójka mężczyzn również dotarła na szczyt. Elentar spojrzał na nią badawczo.
-Wszystko w porządku?- zapytał cicho.
-Tak- odparła kobieta słabym szeptem- możemy chwilkę odpocząć?
-Oczywiście- odparł Mirgil łagodnie. Elessa skinęła głową z wdzięcznością, po czym zamknęła oczy. Dopiero gdy poczuła, że mdłości i strach zniknęły, otwarła je na nowo. Ujrzała wpatrzone w nią trzy osoby.
-Możemy iść- powiedziała, gwałtownie wstając. Nie zdołała zrobić nawet jednego kroku, gdy rozległ się głośny huk, a ze zbocza potoczyła się lawina kamieni. Kobieta pisnęła rozpaczliwie, po czym tracąc grunt pod stopami, zaczęła spadać.
-Elessa!- krzyknął przerażony Elentar, skacząc do przodu, aby chwycić dłoń spadającej wyroczni, ale było za późno. Książę poczuł, jakby jego serce rozpadło się na miliony kawałków. Nastała przerażająca cisza, a trójka przyjaciół nie zważając na niebezpieczeństwo, podbiegła do zbocza skały. Jakże ogromna była ich ulga, gdy nie dalej jak dwa metry od nich wisiała Elessa. Kobieta dwoma rękami chwyciła się wystającego konaru i tylko to uratowało ją przed śmiercią. Do ich uszu dotarł cichy płacz. Wyrocznia mogła długo nie wytrzymać, a poza tym sił odbierał jej paraliżujący strach przed wysokością.
CZYTASZ
Supernatural: blood and love (4)
FanficZwykła bajka na dobranoc. Niby nic niezwykłego, prawda? A co jeśli okaże się, że historyjka wydarzyła się naprawdę? Co, jeśli to, co wydawało się fikcją, staje się rzeczywistością? Władcy Mrocznej Puszczy powracają w nowym opowiadaniu. Miłość, krew...