Rozdział 20 [1]

403 49 5
                                    

Wcześniejsza cisza była niczym, pod pryzmatem tego, co działo się teraz. Każde ostrze aż się świeciło, wypolerowane i naostrzone do granic możliwości. Żołnierze odziani w najróżniejsze, najprzedziwniejsze zbroje, trwali w zgodnym oczekiwaniu. Na polu bitwy, tuż przed samą walką, ufanie przeciwnikom byłoby szczytem głupoty. Wróg, mimo groźby porannego starcia, mógł zaatakować w każdej chwili.

To, co miało się wydarzyć, nie sposób nie nazwać tragicznym zdarzeniem, albowiem tyle istot miało stracić życie, ile prawdopodobnie nigdy wcześniej. Mimo to jednak należy po raz kolejny wspomnieć, jak piękna rzecz rozgrywała się właśnie za wysokimi murami Helmowego Jaru. Jakże cudownie jest patrzeć na elfa, który brata się z krasnoludem. Ile to par oczu raduje się, widząc karła, który właśnie wcina chleb podróżnych i uśmiecha się — co prawda ze smutkiem — ale uśmiecha się, do przedstawiciela wcześniej znienawidzonej rasy.

Właśnie ten widok napawał szczęściem serce Króla Eryn Lasgalen, który był dumny ze swych wojowników. Ze śmiechem wspominał, jak, prawie sto lat temu — jeszcze jako książę — razem z innymi żołnierzami pojmał Thorina Dębową Tarczę, wraz z jego kompanią. Roześmiał się ledwie słyszalnie, po czym rozejrzał się, upewniając, czy nie zwrócił na siebie uwagi wszystkich wokół. Jego humor prysł, gdy zdał sobie sprawę z tego, co teraz spoczywa na jego barkach. Legolas pokręcił głową i udał się do głównej sali.

-To ty powinnaś z nią rozmawiać- szepnął do siebie, lecz zwracając się jakby do Miriel.

Królowi od razu, gdy przekroczył próg komnaty, rzuciły się w oczy jasne włosy Daenerys. Elfka miała właśnie zakładaną zbroję.

-Co ty wyprawiasz?- zapytał syn Thranduila, podchodząc do córki.

-Obecnie stoję- odparła księżniczka, nie patrząc na ojca, ponieważ dobrze wiedziała, o co mu chodzi.

-Mam na myśli tę zbroję- powiedział elf, wskazując na złoty pancerz okrywający jej ciało.

-Przecież wiem- westchnęła Daenerys. Skinieniem głowy chciała podziękować bratu za pomoc, lecz ten zdołał już gdzieś się oddalić, aby uciec z zasięgu wzroku króla. Machnęła ręką i uśmiechnęła się do ukochanego, który podszedł właśnie do nich.

-Skarbie- zaczął Legolas łagodnie- nie powinnaś stawać do walki.

-Dlaczego?- zapytała księżniczka spokojnie.

-Jesteś jeszcze młoda...

-Elentar jest ode mnie młodszy, a nawet nie próbujesz raczyć go rozmową o spokojnym przeczekaniu bitwy- przerwała mu, unosząc brwi. Nim jednak elf zdołał jej odpowiedzieć, odezwała się po raz kolejny- nie waż się tylko mówić, że jestem dziewczyną!

-Skąd wiedziałaś, że chciałem to powiedzieć?

-Mam intuicję po mamie.

-Daenerys- rzekł król odrobinę ostrzej, niż wcześniej- to mężczyźni powinni walczyć. Mężczyźni! Nie kobiety.

-A mama?- zapytała elfka słodko- ona nie opuściła żadnej bitwy.

-Miriel ma doświadczenie w boju. Brała udział w kilkunastu starciach a ty tylko w jednym. W dodatku byłaś wtedy dzieckiem.

-Nie da się zdobyć doświadczenia, nie podejmując się próby zdobycia go- odparła księżniczka poważnie.

-Nie chcę, żeby coś, co się stało!- warknął Legolas- zabraniam ci.

-I tak będę walczyć.

-Zabraniam ci jako twój król- powiedział elf- dobrze wiesz, co może cię spotkać za złamanie rozkazu.

Supernatural: blood and love (4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz