-rozdział 21-

242K 11.9K 8.6K
                                    

Isaac zmarszczył brwi i zaczął nasłuchiwać. Ktoś definitywnie wchodził po schodach, a mnie przestało być do śmiechu. Szybko, ale jak najciszej zeszłam z jego ciała i poganiałam go gdy wstawał. Kroki były coraz bliżej, a moje serce waliło jak oszalałe.

- Schowaj się za łóżkiem! - szepnęłam popychając go w tamtą stronę.

- Chyba zwariowałaś! - skrzywił się.

- Ja zwariowałam?! Wyglądamy jakbyśmy conajmniej przed chwilą się tu pieprzyli, schowaj się tam a ja coś wymyślę! - rozkazałam mu zestresowana.

Dosłownie w momencie, w którym Isaac zniknął za łóżkiem drzwi do mojego pokoju otworzyły się jak na mojego brata przystało- z łomotem.

Siedziałam przy biurku i udawałam, że właśnie rozwiązuje te cholernie zadania z matmy.

Dobrze, że nie da się wyczuć bicia serca u drugiej osoby bo moje prawie wyrywało się z klatki piersiowej przez tą adrenalinę.

- Obiad gotowy - oznajmił Zach opierając się o drzwi - gdzie Isaac? Szedł po coś do pokoju.

Ciekawe czyjego...

- Wydaje mi się, że wchodził do łazienki powiem mu jak wyjdzie - uśmiechnęłam się fałszywie.

- Okej, tylko ruszajcie się - powiedział i wrócił znowu na dół.

Wypuściłam z płuc wstrzymane powietrze dziękując w myślach Bogu za fakt, że mój brat we wszystko uwierzył.

Isaac wyszedł zza łóżka najwidoczniej rozbawiony całą sytuacją.

- Nie śmiej się jak głupek bo prawie wpadliśmy - pacnęłam go w ramię - idź na dół, a ja zaraz dojdę żeby nie wzbudzać podejrzeń.

- Tyle, że ja faktycznie teraz muszę iść do łazienki... - przeczesał ręką swoje roztrzepane włosy.

- Ugh po co? - zapytałam z rozpędu.

- Mam ci wytłumaczyć co to erekcja? -spojrzał na mnie zaciskając usta.

- Jezu Chryste, nieważne - machnęłam skrępowana ręką i zeszłam do kuchni.

Wszyscy siedzieli przy naszym stole, który znajdował się pomiędzy salonem, a kuchnią. Zastawiony był pysznym i zapewne wysokokalorycznym jedzeniem. Westchnęłam na myśl ile przez to przytyję, jednak chyba muszę stwarzać pozory normalnie odżywiającej się nastolatki. Potem się tym zajmę.

Usiadłam na miejscu koło Scotta. Obok mnie znajdowało się jeszcze jedno wolne miejsce, zapewne dla Isaac'a. Rozjerzałam się po stole i nałożyłam na talerz możliwie najmniejszą porcję posiłku podczas gdy talerze chłopców wypełnione zostały po brzegi.

- Smacznego. Dziś naprawdę się postaraliście chłopcy - uśmiechnęłam się - ziemniaczki wyglądają na szczególnie dopracowane.

Jackson posłał mi groźne spojrzenie z drugiej strony stołu, a siedzący obok mnie Scott z buzią pełną jedzenia odwrócił się do mnie.

- Naprawdę dziękuję Nao. Jest dużo sposobów na które możesz mi podziękować - puścił mi oczko.

Wszyscy przy stole zaśmieli się, zdecydowanie oprócz mojego brata. Jednak ja byłam już przyzwyczajona do ich głupich tekstów, nasza relacja na tym właśnie polegała, ja im dogryzałam, a oni odwdzięczają się tym samym.

Po jakimś czasie z góry zszedł Isaac. Sprawiał wrażenie wyluzowanego. Niezauważalnie puścił mi oczko i usiadł tuż obok.

- A ty się tam utopiłeś? - skomentował Jackson.

ZŁAMALIŚMY ZASADYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz