-rozdział 48-

200K 11.4K 4.9K
                                    

- Jesteś jedyną osobą, która przyjeżdżając tu robi tyle szumu i łamie połowę zasad panujących w klinice -westchnęła ciężko Lisa a Isaac niechętnie zszedł ze mnie.

- Lubimy łamać zasady -odezwał się Isaac szczerząc jak głupi.

Zaraził mnie, więc i ja nie mogłam zapobiec uśmieszkowi, który wpłynął na moje usta. To prawda.

Lubimy łamać zasady.

- To niezbyt dla was korzystne, jeżeli dyrekcja by się dowiedziała... -pokręciła głową.

- Ale... się nie dowie? -raczej zapytałam i oczekując odpowiedzi zagryzłam wargę.

- Uh -kobieta przewróciła oczami- tylko i wyłącznie dlatego, że wyglądacie na niczemu winnych, młodych, zakochanych ludzi nic nie powiem.

Kamień spadł mi z serca. Lisa okazała się naprawdę w porządku. Myślę, że dzięki niej uda mi się tu przeżyć.

- Ale za kilka minut osiemnasta, co oznacza koniec czasu dla odwiedzających. Nao idziemy na kolację, zapraszam -oznajmiła stając w progu drzwi i machnęła ręką ponaglając mnie.

Spojrzałam smutno na Isaac'a. Ku mojemu zaskoczeniu chłopak złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy na korytarz pod czujnym okiem Lisy. Odprowadziłam go aż do drzwi wejściowych. Pielęgniarka czekała odrobinę dalej. Zatrzymaliśmy się i stanęliśmy na przeciwko siebie. Isaac patrzył na mnie z góry uśmiechając się. Natomiast ja zadarłam głowę, ponieważ przy nim byłam zdecydowanie malutka.

- Więc... -zaczął- przyjadę jutro.

- Co? -zdziwiłam się- Isaac naprawdę nie musisz. To sporo kilometrów nie chcę ci robić problemów.

Spuściłam wzrok w dół. Chłopak westchnął i bez pytania nagle przyciągnął mnie do siebie. Splótł ręce na moimi plecami a ja ułożyłam swoje na jego ramionach.

- Kupię ci nowy telefon -kompletnie zmienił temat- musimy mieć kontakt.

Jego twarz znajdowała się bardzo blisko mojej. W takiej pozycji jego oczy wydawały się jeszcze bardziej szare. Uwielbiałam gdy na mnie patrzył.

- Mam do ciebie wielką prośbę -tym razem to ja zmieniłam temat- czy mógłbyś powiedzieć o wszystkim Tyler'owi? On pewnie przekaże to dziewczynom. Chce żeby wiedzieli i nie martwili się.

- Pogadam z nim -odgarnął kosmyk moich włosów i włożył go za ucho.

- Dziękuję -uśmiechnęłam się- to... cześć. Będę czekać.

Chłopak w skupieniu słuchał mojego "pożegnania". Zamiast coś odpowiedzieć najzwyczajniej w świecie złączył nasze usta. Było to krótkie lecz delikatne i czułe cmoknięcie. Potem ucałował jeszcze mój nos i czoło.

- Do zobaczenia księżniczko -musnął ostatni raz moje wargi po czym odsunął się i wyszedł.

Patrzyłam jak popycha wielkie drzwi i wydostaje się na zewnątrz. Potem zniknął na dworze a chciałam jedynie cofnąć czas o minutę.

Przy nim czułam się tak bezpiecznie i po prostu dobrze.

~•°*°•°*°•~

Posiłki w ośrodku zdecydowanie różniły się od tych, które jadłam w domu. Po wczorajszej kolacji i dzisiejszym śniadaniu muszę stwierdzić, że długo tak nie wytrzymam. Same warzywa i niewielka ilość mięsa a to wszystko gotowane na parze. Dokładnie tak. Mdłe i bez smaku. Próbowałam to przełknąć z napojem. Ale podano nam zieloną herbatę. Nie wiem jak można coś takiego pić. Oczywiście do posiłku dodano rówież odpowiednią ilość leków.

ZŁAMALIŚMY ZASADYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz