-rozdział 11-

272K 12.4K 7K
                                    

Patrzyłam przerażona na Tylera, który nie wiedział co powiedzieć. A to w jego przypadku naprawdę dziwne.

- Nao, cóź... - westchnął i potarł brodę ręką - myślę, że masz tylko jedno wyjście. Znasz swojego brata i chyba jesteś świadoma tego, jak bardzo jest uparty. Z tego co widzę Isaac też. Niczego ci nie powiedzą, a definitywnie coś ukrywają. Domyślam się, że nie chodzi tu o pójście do sklepu po bułki ale o coś naprawdę ważnego. Starają się chronić ciebie... nie ryzykuj. Po prostu cholera... - podrapał się po głowie - to najwidoczniej nie są żarty. Nie mam zielonego pojęcia co wyprawiają ale ty musisz uważać. Martwią się tym tak? Więc chociaż ty nie wgłębiaj się w to, bo będziesz żałowała, że zniszczyłaś sobie życie. Słuchaj brata, a nic ci się nie stanie...

- Ale chciałabym chociaż wiedzieć...

- Wiedzieć co Nao? Co się dzieje czy po prostu znać prawdę o Isaac'u? - spojrzał na mnie ze zmartwieniem.

I tu się zatrzymałam. Może faktycznie zaczęłam tak podejrzliwie obserwować zachowania brata bo nieświadomie chciałam poznać historię Isaac'a. Sama nie wiem dlaczego. Jednak jego ucieczka i powrót spowodowała to wszystko, co dzieje się z moim bratem. Reakcja łańcuchowa...

- Też tak myślę skarbie... - uśmiechnął się krzywo kiwając głową. Powiedział za mnie jakby czytał mi w myślach -  więc po prostu może... nie wiem, spróbuj go zapytać?

- Zapytać? Myślisz, że ten tajemniczy dupek z chęcią usiądzie przy kawce i opowie mi historię swojego życia? A poza tym co mu powiem? Że po co mi to wiedzieć?

Byłam coraz bardziej zirytowana. Nie Tyler'em ale faktem, że Isaac i jego pojawienie się tak zmieniło moje życie, a ja nawet nie wiedziałam dlaczego.

- Najpierw odpowiedz sobie samej. Dlaczego chcesz znać przeszłość Isaaca? - zapytał spokojnie w pewnym stopniu zaciekawiony moją odpowiedzią.

- Ja... - zatkało mnie. Zagryzłam policzek od środka i przełknęłam ślinę - nie wiem sama... ja po prostu jestem ciekawa, on jest... inny, zupełnie. Jego tajemniczość jeszcze bardziej sprawia, że mam ochotę wiedzieć... To brzmi bez sensu - poddałam się i machnęłam ręką.

- Nie skarbie. To brzmi jak zauroczenie - puścił mi oczko i uśmiechnął się lekko.

- Co!? Nie! Nie znam go, nic o nim nie wiem. Phh, jak mogłeś tak pomyśleć?! Swoją drogą w domu panują ścisłe zasady i tak nie moglibyśmy...

- Och Naomi, Naomi ty jednak jesteś nienormalna... - zaśmiał się, a ja za karę rzuciłam w niego poduszkę.

W pewnej chwili Tyler dostał sms'a. Odczytał go szybko i westchnął.

- Jacob napisał...

Jacob to jego kolega ze szkoły. Oczywiście jest homo, a Tyler ma go na "celowniku".

- No oczywiście, że jedź! - pacnęłam go w ramię.

Nigdy nie mogłabym zabrać mu okazji do pieszczot z jakimiś innymi gejami bo wiem, że ciężko jest znaleźć jakiegokolwiek w naszej szkole. Długo starał się o względy Jacoba, więc jaką przyjaciółką byłabym gdybym zabroniła mu iść?

Tym bardziej, że w końcu powiedziałam mu o wszystkim co mnie męczyło. Jak się okazuje jemu również zależy na moim bezpieczeństwie. I chyba ma rację. Będę żyła normalnie, a może z czasem ktoś sam z siebie raczy mi coś wyjaśnić.

Tyler zebrał swoje rzeczy i ruszyliśmy na dół. Z kuchni dochodziły donośne śmiechy. Stanęliśmy przed drzwiami.

- Trzymaj się - powiedział i wychylił się w stronę korytarza upewniając, że nikogo tam nie ma- po prostu wyluzuj. Zachowuj się jakby to cię nie obchodziło. Staraj się żyć normalnie okej? - trzymał mnie za ramiona i patrzył w oczy.

- Tak, okej... - przytaknęłam.

Uśmiechnął się i mocno przytulił klepiąc ręką w plecy.

- Do jutra skarbie. Wpadnę po południu z dziewczynami
i przygotujemy się na imprezę. Pamiętasz o tym, prawda?

- Oczywiście, do jutra.

Tyler pomachał mi jeszcze i wyszedł. Szczerze mówiąc jego wizyta zdecydowanie podniosła mnie na duchu. Uświadomił mi, że powinnam słuchać się brata i przestać interesować tymi sprawami. Zajmę się swoim życiem bo czeka mnie jutro super impreza.

A w związku z imprezą. Jutro muszę wyglądać chociaż znośnie, a przed chwilą wepchnęłam w siebie stos tuczących ciastek. To idealny moment na pozbycie się zbędnego jedzenia z mojego żołądka, ponieważ ludzie będący w tym domu nic nie zauważą. Cicho pobiegłam na górę. Zabrałam z mojego pokoju telefon i zamknęłam się w łazience. Na początku przejrzałam notatki w telefonie i sprawdziłam moją ostatnią wagę, a następnie wyjęłam z szafki to cholernie dobijające urządzenie. Stanęłam na nim, a moje oczy niemal wyszły na wierzch.

To niemożliwe, jak mogłam tyle zjeść?
Szybko zeskoczyłam z wagi i tak jak zawsze pochyliłam się nad deską klozetową. Jedynym sposobem, który na mnie działał było wsadzanie dwóch palców do gardła. Od razu poczułam odruch wymiotny, a po chwili wszystko ze mnie wyszło. Wymiotowanie mimo wszystko jest strasznie męczące. Szybko spuściłam wodę. Gdy wstałam poczułam, że lekko kręci mi się w głowie. Złapałam się za nią i usiadłam na ziemi opierając się o wannę. Oddychałam ciężko usiłując odzyskać siły. To osłabienie, czasami mi się zdarzało, ale chwila odpoczynku zazwyczaj pomagała. Oparłam głowę o kolana i przymknęłam oczy. Cholera, wcale nie było lepiej. Wtedy zaczęłam naprawdę się martwić. Dlaczego głowa nie przestaje mnie boleć?

Usłyszałam jak drzwi łazienki się otwierają, a w duchu pomyślałam, że jestem już skończona...
Szczerze mówiąc w tej sytuacji udawałabym, że wszystko jest okej ale po prostu nie miałam siły. Słyszałam jak ktoś się do mnie zbliża, a potem staje nad moim ciałem.

- Co się stało? - do moich uszu doszedł jego głęboki głos.

Isaac.

- Ja... - jęknęłam.

Nie potrafiłam nic powiedzieć z dwóch zasadniczych powodów: po pierwsze nie miałam siły, a po drugie spanikowałam i nie wiedziałam jak mam się wytłumaczyć. Nie wiem ile słyszał i czy się domyśla.

Nadal nie podnosiłam głowy z moich kolan jednak nie dało się nie zauważyć iż ukucnął koło mnie. Bałam się spojrzeć. Wolałabym żeby mnie wyśmiał i zostawił jednak on miał kompletnie inny zamiar.

Wsunął delikatnie prawą dłoń pod moje plecy, a drugą pod kolana. Serce zaczęło mi walić sto razy mocniej gdy uniósł mnie do góry. Po chwili przylegałam ciałem do jego klatki piersiowej. Od razu moje nozdrza musnął mocny zapach jego specyficznych perfum.

Nienawidziłam kiedy ktoś mnie podnosił. Zawsze wtedy wydawało mi się, że jestem cholernie ciężka i gruba. Teraz spełniał się jeden z moich koszmarów bo Isaac niósł mnie do mojego pokoju.

W tym czasie ja nie oderwałam głowy od jego koszulki. Nadal kręciło mi się w głowie, a ręce i nogi jakby straciły wszystkie mięśnie. Nie potrafiłam nimi ruszyć, byłam strasznie osłabiona.

Kopnął nogą drzwi i wszedł do środka. Kilka sekund później czułam jak moje ciało zostaje ułożone na miękkim materacu. Nie miałam wyjścia. Otworzyłam powoli oczy kiedy Isaac już mnie nie trzymał.

Na szczęście nie złamał się pod moim ciężarem, tylko stał tuż nad łóżkiem i z tą swoją poważną miną przyglądał mi się. Jego mocno zarysowana szczęka lekko drgała jakby zaciskał zęby. Był zły?

Cholera tak trudno odgadnąć jego emocje. Jest taki... zimny.

- Nie powinnaś teraz się czegoś napić? - odezwał się w końcu patrząc prosto w moje oczy.

- Nie... Chcę spać.

Ledwo wychrypiałam te kilka słów. Sen wydawał się najlepszą opcją. Nie chciałam czuć tego bólu głowy i zawrotów, które sprawiały, że ledwo co widziałam na oczy.

Byłam tak bezsilna i wykończona, że przez chwilę zastanawiałam się czy tak wygląda umieranie?

- Rozbiorę cię. Zgoda?

Zamarłam.

ZŁAMALIŚMY ZASADYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz