-rozdział 35-

232K 12.4K 10K
                                    

Od razu złapaliśmy kontakt wzrokowy. On stojąc przy łóżku patrzył na mnie, natomiast ja nadal trzymając jeszcze klamkę drzwi patrzę wprost na niego. A dokładniej w jego szare oczy. Zdążyłam rownież zauważyć, że były nieco podkrążone. Jego kasztanowe włosy tak jak zawsze idealnie się układały, a ja ponownie zachciałam je dotknąć i poczuć ich miękkość. Jego delikatne różowe usta nie miały na sobie uśmiechu, a jedynie powagę i skupienie. Prawa brew jak zawsze powędrowała ku górze. Bacznie mnie obserwował kiedy ja robiłam to samo.

Zaraza zwariuję, czuję nieuzasadnioną potrzebę pocałowania go. Minął zaledwie jeden dzień, a ja już za nim tęsknię.

W końcu ocknęłam się i udając, że nic się nie stało dołączyłam do chłopaków, który stali po drugiej stronie. Dylan siedział na brzegu łóżka z opatrunkiem na nodze tłumacząc, że czeka na wypis od lekarza.

Całe szczęście, że nikt nie widzi ani nie słyszy jak mocno bije teraz moje serce. Zaraz wyskoczy mi w klatki piersiowej.

Stanęłam koło Dylana i nachyliłam się aby go przytulić. Calutki czas czułam na sobie przeszywający wzrok Isaac'a. Bałam się ponownie na niego spojrzeć.

To boli, bo jestem w takiej niepewnej sytuacji. Do końca jeszcze nie wiem co o nim myślę.

- Stary jak ty wytrzymałeś dwie noce w tym szpitalu, ja bym chyba kurwicy dostał - skrzywił się Scott rozglądając po pomieszczeniu.

- Nie da się porównać samego pobytu z bólem podczas wyjmowania tej jebanej kulki - westchnął.

- Woah, nawet mi nie mów! - syknął Jackson.

- Musiałeś być bardzo dzielny - stwierdziłam uśmiechając się do niego.

- Naprawdę nikomu tego nie życzę, ale tak czy siak chce stąd spadać i zjeść w końcu coś porządnego - stwierdził.

- To może ja pójdę po jakiegoś lekarza co? - zaproponowałam na co kiwneli głowami.

Wyszłam z pokoju i rozjerzałam się. Korytarz był prawie pusty, tym bardziej żadnych lekarzy czy pielęgniarek. Zagalądałam potajemnie do pomieszczeń, ale w żadnym nie zastałam personelu.

Kolejne drzwi prowadziły do łazienki. Stwierdziłam, że skorzystam skoro już tu jestem, umyje ręce. Może tylko ja tak mam ale podczas pobytu w tego typu miejscach cholernie boje się czegokolwiek dotykać i mam wrażenie, że wszędzie są zarazki. Taka moja schiza. Weszłam do środka i zdziwiłam się na wielkość tego pomieszczenia. Znajdował się tam blat z jedna umywalką umieszczoną po prawej stronie. Bardzo mało miejsca, do tego tylko jedna kabina.

Podeszłam do zlewu i umyłam dokładnie ręce. Łokciem wyłączyłam kran i zaczęłam wycierać dłonie ręcznikami. Wtedy niespodziewanie ktoś otworzył drzwi. Zapomniałam ich zamknąć ale i tak przecież wychodzę... Odwróciłam się i niemalże od razu zderzyłam z czyjąś klatką piersiową. Podniosłam głowę do góry.

Isaac.

Moje serce zaczęło walić sto razy mocniej. Przełknęłam ślinę i zrobiłam krok do tyłu od razu zderzając się z blatem. Patrzyłam na niego w skupieniu, kiedy on analizował moje ciało z góry do dołu. Nie wyglądał na skrępowanego czy spiętego.

- Musimy pogadać - powiedział przeczesując włosy ręką.

Cholera zrobiło mi się gorąco.

- Nie, nie chcę teraz gadać - odpowiedziałam stanowczo.

- Masz rację ja chyba też nie - wzruszył ramionami po czym podszedł niebezpiecznie blisko mnie.

ZŁAMALIŚMY ZASADYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz