-rozdział 69-

194K 9.7K 7.8K
                                    

Od samego rana zżerał mnie stres. Myślałam, że mimo wszystko podejdę do tego z większym spokojem i opanowaniem.

Nic bardziej mylnego.

Ból brzucha uniemożliwił mi zjedzenie śniadania i w ogóle jakiegokolwiek posiłku. Wolałam nie ryzykować zwymiotowaniem i po prostu wypiłam kilka herbat. To nie tak, że nie chciałam jeść. Po prostu wolałam nie zwrócić jedzenia na swoją sukienkę podczas balu. Miałam cichą nadzieję, że gdy emocje trochę opadną zjem coś lekkiego i zacznę się dobrze bawić.

Mniej więcej od trzech godzin przygotowywałam się do wyjścia. Zadbałam aby sukienka pozostała w idealnym stanie bez żadnych wygnieceń a buty przypadkowo nie zostały uszkodzone. Tego dnia traktowałam wszystko jak świętość z obawą, że szczęście, które zazwyczaj opuszczało mnie w takich chwilach i teraz postanowi płatać mi figle. Rozgrzałam lokówkę i przygotowałam wszystkie kosmetyki. Aby jakoś zająć swój umysł w tle puściłam ulubioną płytę, a podczas wykonywania różnych czynności podśpiewywałam cicho pod nosem.

Jednak ani duża ilość czynności, które musiałam wykonać ani jakaś muzyka nie sprawiły, że przestałam martwić się czymś jeszcze. Od wczoraj zadręczam się sytuacją z Isaac'iem i moim bratem. Zach żyje w przekonaniu, że Isaac sobie mnie odpuścił. Myśli, że nie ma uczuć i teraz po prostu mnie zostawił. Niby tak właśnie to wygląda, lecz gdzieś w głębi czuję, że to nie koniec. Może jestem głupia a może po prostu kocham go na zabój, ale ciągle mam nadzieję, że wróci.

Nie zostawi mnie.

Póki co musiałam pocieszać się jedynie własnymi nadziejami. Nie dał żadnego znaku życia ani nikt go nie widział. To zaledwie kilkanaście godzin rozłąki a ja wariuję jak idiotka.

Może idiotka, ale ciągle idiotka z nadzieją.

Słysząc pukanie do drzwi owinęłam się ręcznikiem. Od jakiegoś czasu chodziłam jedynie w bieliźnie, ponieważ moje przygotowania póki co były w rozsypce. Nie martwiłam się bo miałam jeszcze sporo czasu.

- Proszę -powiedziałam.

- Cześć skarbie -mama wystawiła głowę przed drzwi a po chwili weszła do pokoju uśmiechając się.

Przynajmniej spróbowałam odwzajemnić jej uśmiech. Zapewne wyszedł raczej jak naciąganie twarzy ale nie potrafiłam okazywać szczerej radości gdy działo się coś takiego. Mama nie musiała o nic pytać, ponieważ dokładnie znała sytuację z Isaac'iem i całą historię z wczoraj. Po tym jak wypłakałam się jej w ramię, stwierdziła, że dyskretnie postra się przekonać Zach'a do zmiany nastawienia. Cieszyłam się, że miałam jej wsparcie. Jako jedyna z nielicznych rozumiała Isaac'a czego chyba nikt z nas by się nie spodziewał. Lecz to ona popierała moją miłość do największego dupka na świecie. Tata jeszcze o niczym nie wiedział, ale postanowiłam powiedzieć mu o tym zaraz po balu.

- Jak ci idzie? -zapytała siadając na łóżku.

- Powoli ale myślę, że ze wszytkim zdążę -odpowiedziałam przeczesując wilgotne włosy.

- Luke po ciebie przyjedzie?

- Tak, będzie pół godziny przed ośmą, czyli godziną rozpoczęcia balu -odpowiedziałam.

- Dobrze, nie stresuj się -ponownie się uśmiechnęła i podeszła do drzwi- gdybyś czegoś potrzebowała to zawołaj, z chęcią ci pomogę.

- Dziękuję mamo -posłałam jej w odpowiedzi najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać.

Wyszła za drzwi ale kiedy miała z powrotem je zamknąć zatrzymała się.

- On wróci kochanie, zapewniam cię -powiedziała i bez mojej odpowiedzi zamknęła drzwi.

ZŁAMALIŚMY ZASADYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz