Rozdział VI

569 44 3
                                    

Pamiętajcie o głosach/komentarzach! xx

________________

- Deszcz sprawia, że ​​jestem nieco sztywny - Liam powiedział bez zapytania. Zayn zakrztusił się śliną. Przez cały dzień rzeczywiście był raczej sztywny. Obciągał sobie już dwa razy, a nadal nie mógł wyrzucić Liama ze swojej głowy. To było szalone, ale w rzeczywistości czuł się tak, jakby w jakiś sposób go wezwał, mocą swojego pożądania.

- Harry dał mi klucz - wyjaśnił Liam, zwalając się ciężko na fotel naprzeciwko Zayna. - Zapytał, czy chciałbym sprawdzić co u ciebie.

- Wiesz, że nie jestem roślinką domową – zaśmiał się Zayn. - Pomimo tego, co wszyscy myślą, jestem w pełni zdolny do dbania o siebie.

Liam skrzywił się, wyprostował nogę, opierając pięty na stoliku do kawy i z zaciśniętą szczęką masując swoją rzepkę poprzez dresy.

- Wiem. Sam chciałem trochę towarzystwa. Jedziemy pływać. Idź po swoje rzeczy.

- Wiesz, nie wiem jak pływać, prawda? - zapytał Zayn z niedowierzaniem. Nawet wtedy, gdy miał już pełną kontrolę swoich zdolności, on i woda nigdy nie byli w dobrych stosunkach.

- To dlatego masz mnie – powiedział Liam, dając Zaynowi uśmiech, który zapanował nad pożądaniem w jego jelitach.

***

Rzecz w tym, że Zayn nie miał kąpielówek. Zostawił większość swoich ubrań u Xaviera i nie miał jaj, żeby po wypadku wrócić i zabrać swoje rzeczy. Mimo że na własne oczy widział nieżyjącego Xaviera, Zayn spodziewał się wrócić do ich domu i zobaczyć jego chłopaka siedzącego w swoim zwykłym fotelu, pijącego whisky z lodem. Po miesiącach prób ucieczki od szponów Xaviera, to wszystko wydawało się zbyt łatwe. Był wrednym, starym sukinsynem, zbyt złośliwym, by odpuścić Zaynowi, nawet po śmierci.

Zayn udało się wydobyć żółtą, neonową parę kąpielówek z dolnej szuflady biurka Harry'ego, znacznie krótszych, niż by normalnie nosił, czując się komfortowo. Zajęło mu prawie dwadzieścia minut, aby je pokonać, padając na plecy na zimne, twarde płytki w łazience, jak przebita haczykiem ryba. Kiedy w końcu udało mu się je założyć, chciał płakać. Jego nogi były nierównomiernie poprzecinane różowymi i białymi bliznami, mapa topograficzna wypadku i operacji, które nastąpiły. Po tygodniach unikania swojego odbicia w lustrze, odwracania wzroku podczas ubierania się, Zayna ogarnęła nagła, krusząca świadomość własnej deformacji. W głębi duszy wiedział, że to głupie i próżne martwić się o coś tak trywialnego, jak miejscowe blizny, nie kiedy mierzył się z perspektywą nieposiadania władzy w nogach, ale to nie powstrzymało go od poczucia zniekształcenia.

Pierwszy szloch został wyrwany z jego klatki piersiowej jak wolno zaciągane oczko w rajstopach.

- Zayn? - delikatne stukanie do drzwi łazienki, sprawiło, że Zayn zaczął płakać mocniej, ponieważ nie chciał, żeby Liam widział go w takim stanie, czującego żal do samego siebie. Ale zanim Zayn mógł uspokoić się na tyle, by odpowiedzieć, Liam już otwierał drzwi, krzywiąc się z bólu, gdy przykucnął na poziomie Zayna, aby przyciągnąć go do uścisku, nie zadając pytań.

- Shhh - szepnął uspokajająco, poklepując tył głowy Zayna swoją dłonią. - Wszystko w porządku. Co się teraz stało?

- Jestem... jestem brzydki - Zayn czknął, przyklejając się do koszuli Liama, kiedy krztusił się łzami.

Liam odchylił się do tyłu, trzymając twarz Zayna w dłoniach, jego palce głaskały jego kości policzkowe. - Zayn. Jesteś najpiękniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem.

These Streets (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz