Rozdział XXII

526 37 6
                                    

- Czy możesz mi powiedzieć, gdzie jedziemy? – zapytał Harry, jego noga podskakiwała nerwowo na siedzeniu pasażera. Może kawa była złym pomysłem. Harry trząsł złotym breloczkiem do kluczy w kształcie serca od Tiffany'ego, który Louis dał mu w kawiarni i szatyn był o sekundę przed wyrzuceniem go i Harry'ego za okno.

Okay, może on też był trochę zdenerwowany.

- Nie.

- Mogę przynajmniej zdjąć opaskę z oczu?

- Nie.

Harry skrzyżował ramiona z rozdrażnieniem, jak małe dziecko, odsuwając swoją twarz do okna, mimo że i tak nie mógł przez nie patrzeć. Jego oddech sprawiał, że oblodzona szyba parowała. Przez całe rano był zbyt zestresowany, by odpocząć i, szczerze mówiąc, żołądek Louisa też się skręcał. Może dom był czymś, co powinien był najpierw omówić z Harrym. Co, jeśli mu się nie spodoba? Dom był rodzajem wielkiej finansowej inwestycji, o której należałoby przynajmniej porozmawiać ze swoim współmałżonkiem, prawda?

Ale on i Harry rozmawiali o kupnie większego mieszkania od wieków – najpierw, gdy urodziły się dzieci, znowu, kiedy Zayn wrócił, a potem po wypadku. Louis sądził, że nie tyle oni wrośli w to miejsce, jak to ono wrosło w nich. Było w porządku, kiedy byli tylko on i Harry – więcej, niż wystarczająco dużo miejsca dla zaledwie dwóch osób, wypełnione dobrymi wspomnieniami. Ale on po prostu nie czuł, że to było bezpieczne środowisko na wychowywanie dwójki dzieci – z jego ostrymi krawędziami, zardzewiałymi balustradami, wybuchową kanalizacją i niepewną windą. A wiedział, że Harry był zbyt sentymentalny, aby zrobić pierwszy krok w kierunku znalezienia nowego mieszkania.

Plus, Harry nigdy nie miał domu, nigdy nie czuł tego poczucia dumy i bezpieczeństwa, które szły z własnym domem w parze. On i Louis mieli bardzo różne dzieciństwa. To Harry'ego było przejściowe, cały czas zastanawiał się on, gdzie będzie spał, czy będzie miał co jeść lub kiedy następny właściciel domu czynszowego lub schronisko ich wykopie. Nawet wtedy, gdy przeniósł się do domu swojej babci, nigdy nie czuł się całkowicie, jak u siebie. Większą część dzieciństwa spędził w książkach, niż w tym domu. Harry kiedyś przyznał się Louisowi, że ​​przez pierwszy rok ich mieszkania tam, nie rozpakowywał pudełek w obawie, że ponownie będą musieli się stamtąd wynieść. To złamało serce Louisa.

Więc naprawdę, Louis robił to dla Harry'ego, prawda? Zrobił krok, którego jego mąż nigdy nie zrobiłby pierwszy. Harry zawsze dbał o Louisa, bliźniaków, Zayna i o każdego innego zbłąkanego człowieka lub zwierzę, które pojawiało się w ich najbliższym otoczeniu. Teraz nadszedł moment, by, dla odmiany, Louis zadbał o Harry'ego.

Harry był zdezorientowany, gdy Louis dał mu ,,pierwszą część" jego prezentu w Starbucksie, ale jego oczy rozszerzyły się, gdy otworzył malutkie turkusowe pudełeczko i zobaczył błysk złota w środku.

- Nie zrobiłbyś czegoś tak głupiego, jak kupienie mi samochodu, prawda? Ponieważ mówiłem ci milion razy – Audi jest w porządku. Nie ma nawet pięciu lat. Kupienie nowego byłoby ekstrawaganckie.

Louis wzruszył ramionami skromnie.

- Po prostu pomyślałem, że potrzebujesz nowego breloka. Jest na nim też inskrypcja.

- Jesteś moim domem – przeczytał Harry, mrużąc oczy na maleńkie pismo, nie mając okularów. Louis pomyślał, że to dobra gra słów. Harry mógł założyć, że ,,dom" oznaczał go, bo było prawdą, ale także – dosłownie, klucz do jego domu będzie do tego doczepiony.

- Dzięki Louis. – Harry uśmiechnął się, pochylając się nad stołem, by dać swojemu mężowi szybkiego całusa. – Kocham to. I obiecaj mi, że nie masz w planach żadnego samochodu.

These Streets (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz