Rozdział XIII

527 36 1
                                    


- Tylko partner biznesowy? – zapytał Harry sceptycznie następnego ranka, kiedy przerzucał jajecznicę na talerz Louisa.

- Przysięgam na moje życie – odpowiedział Louis, nalewając soku pomarańczowego do kubka niekapka Sully'ego i zakręcając go. – Możemy czasami mieć nawet obiad z Samem i jego mężem, Adrianem, jeśli chcesz. Jestem pewien, że chętnie by cię właściwie poznali. Zasypywałem Sama zdjęciami ciebie i bliźniaków przez cały czas.

- Naprawdę? - zapytał Harry, odwracając się z powrotem do kuchenki, by wziąć bekon.

- Oczywiście, że tak. Jestem z ciebie dumny. - Louis owinął ramieniem talię Harry'ego, przyciągając go do siebie. – Ty, Ruby i Sully jesteście największymi osiągnięciami mojego życia. Nie pieniądze czy moja kariera. Kocham to, ale mógłbym to zostawić, tak? Udałoby mi się znaleźć coś innego. Ale nie mógłbym znaleźć innego ciebie.

- Albo mnie - dodała Ruby, uderzając swoją pustą miseczką w bok krzesełka. Louis ścisnął jej nosek. – Albo ciebie.

Harry wziął od niej jej miseczkę, nakładając do niej trochę jajek i tater totsów*. Jego córka poważnie poinformowała go tydzień wcześniej, że nie będzie już jadła wieprzowiny, podobnie jak wujek Zayn. Skrzywiła się, gdy Louis zakwiczał jak świnka, potarł swój brzuch i powiedział: - Więcej dla mnie.

Harry właśnie ścisnął jej ramię.

- Tatuś i ja szanujemy twoją decyzję, Rubes. Nie musisz jeść wieprzowiny, jeśli nie chcesz.

- Więc... dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - zapytał Harry, wkładając dwa plastry bekonu do miski Sully'ego. Ruby zmierzyła go wzrokiem pogardliwie. – Dlaczego tak utrzymywałeś to w tajemnicy?

- Sam i ja pracujemy razem nad projektem, ale nie chciałem ci o nim mówić, dopóki nie byłbym pewien, że przejdzie. Nie chciałem zapeszać. - Podobnie jak wszyscy piłkarze, Louis niezdrowo wierzył w przesądy. Kłócili się już kiedyś o wypranie szczęśliwych spodenek lub skarpetek przed meczem.

- Możesz mi mówić wszystko – nacisnął Harry, wreszcie siadając przy stole. Zawsze siadał ostatni, będąc szczęśliwym, jeśli jego jedzenie było letnie. Przypomniał sobie, jak próbował przemycić do swoich ust trochę jedzenia, podczas karmienia bliźniaków butelką, będąc tak pozbawionym snu, że nie widział normalnie. Ani on, ani Louis nie wydawali się mieć wystarczająco dużo rąk, by zrobić cokolwiek w tych dniach. Albo to stało się z czasem łatwiejsze, albo Harry stał się do tego bardziej przyzwyczajonym. Każdy miesiąc dostarcza nowe wyzwania.

- Nie o tym. - Louis potrząsnął głową, zaczepiając nogą o szczebel w krześle Harry'ego, aby przeciągnąć go bliżej. Wsunął nos we włosy Harry'ego, oddychając nim. – Jeszcze nie teraz, w każdym razie.

- Okej – westchnął Harry, grzebiąc w swoich jajkach. - Chcę zjeść z nimi kolację.

- Świetnie! Co myślisz o jutrze? Zadzwonię do niego po śniadaniu. Możesz zrobić to danie z woka, które tak lubię, a ja kupię wino po drodze z treningu.

- Brzmi dobrze.

Louis wziął sobie kolejny kawałek bekonu z talerza, stojącego na środku stołu. Harry rzucił mu osądzające spojrzenie.

- No co? Po prostu jem część Zayna.

- Zayn nie je świnek – zauważyła Ruby pomocnie.

- To prawda kochanie - powiedział Harry, krojąc trochę jej jedzenia. – I Ruby teraz też.

Sully, podburzony przez rozmowę o bekonie, zaczął kwiczeć i nie przestał przez całe śniadanie.

These Streets (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz