Rozdział XII

660 42 4
                                    


Był pierwszy grudnia i Harry nareszcie, nareszcie ostatecznie skończył pierwszy projekt swojej książki, zostawiając sobie cały miesiąc na bożonarodzeniowe zakupy, planowanie urodzin Louisa i może nawet tygodniowy urlop. Praktycznie unosił się w powietrzu, kiedy wstał z łóżka tego ranka. Wymagające, trwałe widmo, które prześladowało go przez ostatnie kilka miesięcy, unosząc się nad jego ramieniem, budząc go ze spokojnego snu, by poczłapał do biura, aby wystukać kilka zdań, w końcu zniknęło. Oczywiście, będą poprawki. I więcej poprawek. Ale to jest ta łatwa część. Najtrudniejsze było zrobione. Mógł spędzić dzień ze swoimi dziećmi i pięknym mężem bez poczucia winy z powodu niedokończonego rękopisu w szufladzie biurka.

Harry wstał wcześnie, całując Louisa w nos, kiedy zsunął się z łóżka. Louis miał irytująco uroczy nos. Byłoby przestępstwem tego nie docenić. Oczywiście, miał urocze też wszystko inne, ale Harry nie miał aż tak wiele czasu w ciągu dnia. Gdy Louis spał, Harry poćwiczył yogę w salonie i zrobił sobie zielony koktajl, przed wzięciem długiego, rozkosznego prysznica.

Louis przygotowywał się do treningu, podczas gdy Harry wciąż go brał, złuszczając łokcie fantazyjnym peelingiem cukrowym, który zafundował sobie zeszłego miesiąca. Louis rozsunął drzwi kabiny, aby wślizgnąć się po pocałunek. Jego usta były miętowe i wciąż lekko ziarniste od pasty do zębów.

- Do zobaczenia wieczorem, kochanie. Ubierz to - wskazał na mokre, nagie ciało Harry'ego. - Dokładnie to, co masz na sobie. Ale bez baniek mydlanych - dokuczył Louis, co skłoniło Harry'ego do zachichotania. Naprawdę, który szanujący się trzydziestodwulatek chichocze? pomyślał.

Do czasu, kiedy Harry wyszedł spod prysznica, para zniknęła z łazienki, a jego dwie małe małpki siały spustoszenie. Udało mu się je umyć i ubrać w rekordowym czasie i poszli spotkać się Perrie na obrzydliwie drogim brunchu w Chiltern, z okazji zakończenia książki.

To był zimny dzień i paparazzi mieli przerwę na papierosa na zewnątrz restauracji, kiedy Harry przyjechał, starając się zwinąć wózek i oddać klucze kamerdynerowi. Jeden z paparazzich zlitował się nad nim, kiedy próbował on utrzymać bliźniaków i ich torby na pieluchy, i przytrzymał otwarte drzwi, rozpoznając jego rysy twarzy, kiedy zobaczył twarz Harry'ego, ukrytą pod jego czapką, zbyt dużym płaszczem i szalikiem. Harry zgodził się na kilka zdjęć, mając nikłą nadzieję, że nie miał na płaszczu żadnych plam od kaszki, pochodzących ze śniadania bliźniaków.

Zsunął się na krzesło naprzeciwko Perrie, nie powodując zbyt wiele zamieszania, skoro przy stoliku obok siedzieli Nick Grimshaw, Alexa Chung i Daisy Lowe. Londyn był na tyle mały, że wszyscy przychodzili do tych samych miejsc (Harry teraz rzadziej, skoro miał dzieci), ale właściwie nie powiedziałby, że był z nimi zaprzyjaźniony. Alexa i Daisy były dość miłe, ale był trochę ostrożny z Nickiem, który kiedyś uderzył do niego w toalecie na pokazie mody (pomimo wielokrotnych upomnień Harry'ego, że był szczęśliwie żonaty). Louis wszedł dokładnie wtedy, kiedy Nick próbował przyprzeć Harry'ego do kabiny i szatyn nieomal go nie pobił. To było coś, czego posiniaczone ego Nicka nigdy nie zapomniało. Regularnie oczerniał Louisa w prasie i lubił dzwonić do Harry'ego podczas swojego porannego Breakfast Show i zapędzać go w róg ze swoim szybkim dowcipem i przekomarzaniem.

- Ugh. To miejsce naprawdę się stacza – głośno szepnął Nick do Daisy, kiedy Sully cisnął widelcem z nabitym na nim naleśnikiem z syropem we włosy Perrie i wydarł się, kiedy Harry nie pozwolił mu go zjeść – prosto z jej włosów. Tyle, jeśli chodzi o spokojne, stonowane śniadanie.

- Widać że go chcesz. – Uśmiechnęła się Daisy, w jej niebieskich oczach tańczyły figlarne światła. Harry widział tylko tył głowy Nicka, ale mógł praktycznie poczuć, że przewrócił on oczami.

These Streets (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz