Rozdział X

593 44 1
                                    


  Hej! Nie mam zbyt wiele do powiedzenia, tylko - miłego czytania o spotkaniu Harry'ego i Eleanor po latach! No i nie zapomnijcie o vote'ach i komentarzach!

________________ 

Harry opuścił swoje okulary, przecierając oczy pięściami. Wpatrywał się w ekran komputera przez długie godziny, a mimo to wciąż nie był bliżej skończenia rozdziału, nad którym pracował. Kiedyś uwielbiał pisać – przychodziło mu to tak naturalnie, jak oddychanie - ale ostatnio odczuwał to bardziej tak, jakby wyrywał zęby. Wiedział, że nie musi pisać. Z łatwością mogliby żyć z pensji Louisa, ale Harry wciąż czuł się, jakby miał coś do udowodnienia. Chciał pokazać wszystkim, że wszystkie nagrody, które otrzymał za swoją pierwszą książkę, nie były fuksem lub czystym szczęściem, że ​​faktycznie miał odrobinę talentu, że wiara jego wydawcy nie była całkowicie niesłuszna.

Plus, to Louis zarabiał większość pieniędzy, która szła na ich utrzymanie, a on wykonywał prawie wszystkie obowiązki domowe i sprzątał, ale nigdy nie czuł się wygodnie z byciem na czyimś utrzymaniu. Tak było z jego mamą i ten brak równowagi sprawił, że nie miała ona wystarczająco siły, żeby odejść od jego ojca. Może jeśli miałaby własne pieniądze, pracę, wykształcenie, to byłoby łatwiej uciec. Może Harry nie miałby blizn z tyłu nóg. Harry był szczęśliwy z Louisem, ale jego dzieciństwo naznaczyło go, sprawiło, że zawsze patrzył za wyjściem pożarowym, nawet jeśli nigdzie nie było ognia.

Był tak zmęczony – awanturowanie się bliźniaków przez cały dzień, obserwowanie Zayna, upewnianie się, że wszystko zostało wyprane i uprasowane i że był on uprzejmym mężem, synem i tatą. Pisanie prawie nigdy nie było pierwsze na liście. Harry wiedział, że najlepszą rzeczą do zrobienia teraz byłoby cofnięcie się i powrócenie do pisania świeżym, ale nie był pewien kiedy uda mu się skończyć, jeśli nie zrobi tego teraz.

Westchnął, podniósł swój telefon i wykręcił numer do Perrie.

- Jeśli dzwonisz by przełożyć termin, to wywalę cię i wpiszę nazwisko jakiejś młodej, bezimiennej osoby w twoje miejsce, a potem dam jej mnóstwo pieniędzy - odparła miłym głosem. Harry zaśmiał się, bo oboje wiedzieli, że by tego nie zrobiła.

Perrie była naturalnym wyborem na agenta Harry'ego, kiedy jego pierwsza książka została wybrana na McGraw Hill sześć lat temu, i kiedy zarobiła na nim mnóstwo pieniędzy i pomógł jej budować listę klientów, ona harowała dla niego i nie było nikogo innego, komu ufał w kwestii jego twórczości, tak, jak jej. Była jak rekin - mały, dziarski rekin z różowymi włosami – którego trudno było zatrzymać.

Harry zajął się rozplątywaniem skłębionej nitki z jego swetra. Mógł sobie pozwolić na zakup jakichś nowych ubrań, ale on wolał nosić swoje stare, znoszone koszulki i bluzy usiane dziurami, które nosił na studiach, ponieważ pachniały Louisem i przypomniały mu o szczęśliwszych czasach. W szkole średniej jego ubrania działały jak zbroja, jak sposób, aby chronić go od reszty świata, a teraz działały jako rodzaj koca bezpieczeństwa - zapewniały ciepło i komfort, przypominając mu, że był kochany.

- Nie, po prostu... potrzebuję trochę czasu z dala od biurka. Masz ochotę pójść na lunch?

- Prawdopodobnie mogę przesunąć kilka rzeczy - powiedziała Perrie skromnie.

- Świetnie. Spotkamy się w Lemonii o pierwszej?

- Zmień to na dwunastą trzydzieści i jesteśmy umówieni – powiedziała rozłączając się, zanim mógł zgodzić się lub nie. Niepokojące, większość ich rozmów wyglądała w ten sposób.

These Streets (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz