Rozdział XXIII

452 31 0
                                    


16 lat wcześniej

Liam znalazł Zayna w sali artystycznej, zgarbionego nad podrapanym, drewnianym stołem z czarnym blatem z laminatu, którego niemal całą powierzchnię pokrywały papiery. Miał tusz na palcach i rozmazane ich odciski wzdłuż swojej szczęki, i był tak piękny, że patrzenie na niego bolało, niczym delikatny ból gardła lub uczucie pieczenia oczu przed płakaniem.

Zayn był tak pochłonięty pracą, że minęło kilka minut, zanim spojrzał w górę i zobaczył stojącego tam Liama. Uśmiechnął się, cała jego twarz rozpękła się, jak cząstki mandarynki, którą wspólnie zjedli podczas lunchu. Wspomnienie ust Zayna, kwaśnych i słodkich zarazem od owoców cytrusowych, otwierających się na Liama ​​jak kwiat (też pomyślałyście od razu o teledysku do Pillowtalk? XD przyp. tłum.), sprawiło, że pływał we mgle marzeń przez całe popołudnie. Gdy Zayn uśmiechnął się, Liam jednocześnie poczuł zawrót głowy i wolność, jakby dzikie konie galopowały przez jego klatkę piersiową, jakby jego ciało było zbyt małe, aby pomieścić wszystko wewnątrz niego.

Zayn spędzał dużo czasu w sali artystycznej. Tak dużo, że czasami było niemożliwe, aby myśleć o tym, że mógłby się rozstać z tym miejscem na dłużej. Ilekroć Liam widział go oczyma wyobraźni, był on pochylony nad stołem, wściekle szkicując, segregował zrolowane, niezwiązane płótna na stojaku albo suszył lub czyścił swoje pędzle przy zlewie. Zayn udomowił to pomieszczenie w taki sposób, że to otoczenie wydawało się być jego przedłużeniem, większym obszarem do pracy. W konsekwencji czas, który miał z nim Liam poza salą artystyczną, poza szkołą, czasami był trochę jak skradziony, jak trzymanie czegoś nie całkiem z tego świata. Jakby ukrywał syrenę w swojej wannie.

Dziwne było myślenie, że w następnym roku obaj się przeprowadzą, a sala artystyczna ponownie będzie tylko salą artystyczną, nie przesiąkniętą już magią obecności Zayna. Nie będzie już miejscem, gdzie w przerwach dzielili skradzione pocałunki lub razem słuchali muzyki z jednej pary słuchawek, używając tego jako pretekstu do siedzenia blisko siebie. Nie będzie już miejscem, w którym Zayn potajemnie szkicował Liama, gdy ten robił swoje zadanie domowe. Na tę myśl zaczęło trochę boleć go serce. Zastanawiał się, ile czasu pozostało mu z Zaynem. Każdy moment był cenny i zapożyczony, zagrożony byciem tym ostatnim.

- Co to jest? – zapytał Liam, podnosząc najbliższą zmiętą kulkę papieru. Wygładził ją z szacunkiem na blacie, studiując eleganckie linie koniuszkiem swojego palca. Był to rysunek dwóch tancerzy i było to piękne, jak wszystko, co umieszczał Zayn na papierze. Liam nie miał pojęcia dlaczego został zgnieciony. Część jego chciała zebrać każdy pomięty szkic, który Zayn uznał za niewystarczająco dobry, i zachować go dla siebie. Ale wiedział, że to nie pomogłoby w zatrzymaniu Zayna. Nie przedłużyłoby ich czasu razem. Jeśli już, to przypominałoby mu o tym, jak bardzo głęboko w tym siedział.

- Och – powiedział Zayn bezceremonialnie, jak gdyby nie było to ważne. Jakby dopiero przed chwilą nie był całkowicie tym pochłonięty. – Komitet Balu Zimowego poprosił mnie, żebym przygotował wstępne szkice ulotek.

Liam zmarszczył brwi. Jeszcze wczoraj, między półkami w bibliotece, podczas rzadkiej przerwy od całowania, Zayn przyznał, jak wyczerpany był z powodu wszystkich szkolnych obowiązków i artystycznych projektów.

- Nie miałeś dużo pracy, kochanie?

Zayn wzruszył ramionami, losowo wpychając papiery do swojego portfolio.

- Mają całkiem przyzwoity budżet w tym roku, więc mój czas zostanie zrekompensowany. Plus, to będzie dobrze wyglądać na moich podaniach na studia.

These Streets (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz