Zayn następnego ranka obudził się przez łokieć, bezceremonialnie dźgający go w żebra. Przez chwilę oszołomienia myślał, że Harry wszedł do jego wąskiego podwójnego łóżka w sypialni dla gości w środku nocy, ale potem zrozumiał, że to łóżko było dużo bardziej komfortowe niż jego własne i że on sam był bardzo, bardzo nagi pod pościelą. Przynajmniej miał na tyle przyzwoitości, by się zarumienić, kiedy odwrócił swoją twarz w stronę poduszki, z uśmiechem goszczącym na jego ustach.
Poranna błogość nie trwała długo.
- Hej, wstawaj – nakazał mu Louis, okrutnie dźgając go w jego pełny pęcherz.
- Mmmrph – wymamrotał Zayn do poduszki. – Odwal się.
- Twoja rodzina będzie tu za jakąś godzinę. Warto byłoby wcześniej zmyć z siebie spermę – uśmiechnął się Louis. Zayn przewrócił głowę na bok, by uzyskać na niego lepszy widok.
- Dobry, słońce – uśmiechnął się Louis, pocierając swoją brodę. - Jak ci się spało?
- Wszędzie mnie boli – poskarżył się Zayn, patrząc na siniak na swoim biodrze.
- Harry jest bardzo wysportowany, nie? - Louis zamyślił się, uśmiechając się z zadowoleniem.
Zayn jęknął, przewracając oczami na sufit. Nie był pewien, jak kiedykolwiek mógł myśleć, że Louis mógłby zdradzać Harry'ego. Tak, Louis był zmęczony, a czasem mało spostrzegawczy, ale było jeszcze coś nieuchwytnego między nimi, ich dusze w niewytłumaczalny sposób były wzajemnie połączone węzłem marynarskim. To była jedna rzecz, obserwując ich codzienne gesty - Louis przynoszący Harry'emu okulary z drugiego pokoju, Harry robiący Louisowi herbatę po kolacji, ich nogi w skarpetkach, splątane razem pod stołem na śniadaniu - a co innego zobaczyć ich w łóżku. Żyli w wielkiej zgodności ze sobą, byli tak wrażliwi na potrzeby drugiego, jak słoneczniki postępujące za światłem.
Zayn czułby się obcy, gdyby specjalnie się nie starali, żeby poczuł się włączony. I nawet wtedy, byli tak zaznajomieni ze sobą i tak ostrożni i niepewni, jeśli o niego chodziło, że Harry zatrzymywał się co kilka minut, aby zapytać, czy pozycja była wygodna i czy z Zaynem było w porządku, dopóki Louis końcu prychnął zirytowany: ,,jesteśmy tutaj, żeby rozmawiać czy się pieprzyć?".
Królewskich rozmiarów łóżko Harry'ego i Louisa było nienaturalnie miękkie i Zayn próbował dowiedzieć się, czy uda mu się zostać w nim jeszcze piętnaście minut, kiedy Harry otworzył drzwi ramieniem, wyglądając na lekko zakłopotanego i niosąc w dłoniach dwa poszczerbione kubki. Wziął już prysznic i ubrał się, więc wyglądał teraz na niesprawiedliwie zebranego do kupy, mimo wczesnej godziny.
- Przepraszam, chciałem tu być, kiedy się obudzisz, ale bliźniacy zrobili to o szóstej – przeprosił Harry, po czym sucho pocałował Zayna w usta, zanim dał mu kawę.
Zayn wziął łyk i zamrugał, kiedy zanucił w uznaniu.
Louis zamachał rękami do Harry'ego, szybko wachlując palcami.
- Daj mi. Daj mi.
Harry prychnął, stawiając kubek Louisa na stoliku.
-Jesteś gorszy od bliźniaków, szczerze mówiąc.
- Zayn dostał całusa - Louis żachnął się, przesadnie wysuwając do przodu dolną wargę.
- Jesteś niepoprawny – westchnął Harry, ale i tak pochylił się posłusznie. Louis przyciągnął Harry'ego za kark, palce władczo wplątał w jego loki. Harry stłumił odgłos protestu w ustach Louisa – prawdopodobnie coś o spaleniu śniadania - przed poddaniu się pocałunkowi. Zayn oparł się na łokciach, obserwując go z ciekawością.
CZYTASZ
These Streets (Larry Stylinson) - Tłumaczenie
FanfictionHarry nie odzywał się do Zayna przez kilka miesięcy - trzymał się myśli, że znajdzie czas, ale potem coś jeszcze mu wypadało - jeden z bliźniaków miał gorączkę, musiał zadzwonić do właściciela, ponieważ wywóz śmieci został ponownie zatrzymany, albo...