~Neil~
Olly powoli zaczął przyzwyczajać się do nowego otoczenia, co mnie niezmiernie ucieszyło. Spodobało mi się to, że chłopak z takim przejęciem wszystkiemu się przyglądał. Swoją drogą, gdybym to ja przeprowadził się do jego domu, z pewnością zachowywałbym się tak samo. Oglądałbym wszystko, jakby było to nowe i powoli, z dnia na dzień, przyzwyczajałbym się do nowego środowiska.
W pełni więc rozumiałem zachowanie Olly'ego. Chłopak było nieco zaniepokojony, a ja z całych sił starałem się, aby odczuwał on jak najmniejszą tęsknotę za swoim domem. Miał w końcu prawo tęsknić za miejscem, w którym spędził dwadzieścia pięć lat swojego życia.
- Nadal nie wierzę, że mieszkasz w takim pałacu. - wyznał Olly, patrząc się na żyrandol, który wisiał w mojej kuchni. Uwielbiałem te ozdoby. Moja matka wieszała żyrandole w swoim domu, więc chciałem coś po niej tutaj mieć.
- Bez przesady. Zobaczysz, że gotować dobrze nie umiem i wtedy na pewno ode mnie uciekniesz. - zaśmiałem się.
- Myślisz, że naprawdę bym od ciebie uciekł? Wiesz, jeśli tego chcesz to mogę to zrobić, ale... - przerwałem Olly'emu. Podszedłem do chłopaka, po czym wziąłem go w swoje ramiona.
- Nie uciekaj ode mnie, Olly. Nawet nie próbuj tego robić. - powiedziałem, delikatnie gładząc blondyna po plecach.
- Neil, zaczynam się ciebie bać nie na żarty. Mówię poważnie. - wyznał Alexander, patrząc się na mnie w nieco zdegustowany sposób.
- Stary, ja tylko żartowałem. Przecież nic ci nie zrobię, nawet jeśli będziesz chciał się ode mnie wyprowadzić. - powiedziałem, uspokajając Olly'ego.
- Wiem przecież. Po prostu lubię się z tobą droczyć. - oznajmił blondyn, a po chwili się zaśmiał. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Uwielbiałem na niego patrzeć. Może i moje uwielbienie dla Olly'ego przeradzało się w coś więcej, ale nie chciałem mu póki co tego pokazywać. Musiałem się wstrzymywać. To była dopiero początkowa faza naszego związku, a ja nie chciałem niczego przyśpieszać na siłę.
- Myślisz, że tylko ty lubisz się ze mną droczyć? Może ja ci powiem, że nie dostaniesz dzisiaj kolacji, co? - spytałem. Nie miałem dość tej słownej zabawy z Olly'm. Spodobało mi się to. Nasze poczucie humoru było wręcz identyczne, więc mogliśmy ze spokojem rozmawiać o różnych rzeczach.
- Wiesz co? To nie byłoby miłe, Neil. Wydawało mi się, że jesteś dla mnie miły...
- Jestem dla ciebie bardzo miły, Olly. To dopiero początek. Mogę się zgodzić na pierwszą kolację, ale nie wiem, jak będzie jutro, pojutrze...
- Neil, zastopuj. Jestem głodny. Długo do ciebie jechałem. To był dla mnie naprawdę trudny emocjonalnie dzień. Już na dzisiaj chyba wystarczy. - powiedział chłopak. Natychmiastowo się opamiętałem. Musiałem pomóc Olly'emu w jego tęsknocie za domem.
- Jasne. Zapraszam do stołu. - odparłem, odsuwając krzesło, aby chłopak mógł na nim usiąść.
- Nie wiedziałem, że jesteś takim dżentelmenem, Neil. Zaczynasz mi się coraz bardziej podobać. - wyznał Olly, na co cicho się zaśmiałem.
- Do usług, królu. - odparłem, po czym podszedłem do piekarnika, z którego wyciągnąłem przyrządzoną przez siebie wcześniej potrawę. Spojrzałem się z dala na stół. Chciałem zadbać o to, aby było na nim wszystko. To była moja pierwsza prawdziwa kolacja z Olly'm. Musiałem dopracować każdy szczegół. Wszystko było ważne.
Kiedy już zobaczyłem, że wszystko jest na właściwym miejscu, wziąłem do rąk tacę, na której znajdowała się pieczeń i zaniosłem ją na stół. Postawiłem ją przed Ollym, a sam usiadłem po drugiej stronie stołu. Siedzieliśmy na przeciwko siebie. Jeszcze kilka tygodni temu nie mógłbym wyobrazić sobie tego, że będę dzisiaj siedział z moim chłopakiem przy jednym stole. Nie widziałbym tego oczami swojej wyobraźni. Pozostawało mi teraz tylko pogodzić się z tym, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na całym świecie i prawdopodobnie też we wszechświecie.
CZYTASZ
Immortal Mind (KIK) ➳ Olly, Neil
Novela JuvenilWiadomości tekstowe często powiązane są z naszymi uczuciami. Tak było też w przypadku tej dwójki. Wiadomość, odpowiedź, wiadomość... Tak to się zaczęło. Związki między dwójką ludzi w dzisiejszych czasach to norma. Jednak co może się stać, kiedy każd...